Rozdział 1

200 33 22
                                    

-Toby oddawaj to moje!

-Ani mi się śni. To jest moja, twoja ma plamę po rzygach, nie pamiętasz?

-Spadaj, sam ją obrzygałeś więc teraz oddaj mi tą!

Niechętnie otworzyłam oczy, przeciągając się. Jak zwykle te dwa małe gnojki już z samego rana musiały dokazywać. Wiecie co jest gorsze od posiadania młodszego brata? Mieć dwóch młodszy braci. Tak, to wcale nie żart. Byłam tą szczęściarą która wygrała na loterii, ale zamiast pieniędzy czy egzotycznej wycieczki jako nagrodę, dostałam dwa małe potwory. Żeby nie było, nie jestem złą siostrą, która nie kocha tym urwisów, bo jak miałam osiem lat, to naprawdę się cieszyłam. Bardzo często pomagałam rodzicom, opiekując się młodszym rodzeństwem, no ale halo, gdybyście teraz, po dziesięciu latach, budzili się z wymazaną twarzą w kredkach albo mielibyście kapcie wypełnione bitą śmietaną, uwierzcie mi, sami mielibyście dosyć.

Nie rozwodząc się dłużej nad tym, chwyciłam ubrania z szafy i ruszyłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Chociaż korciło mnie, żeby zrobić sobie dzień lenia i iść do szkoły w piżamie. I zrobiłabym to, gdyby nie fakt, że następnego dnia moje zdjęcie w koszulce i spodenkach w jednorożce trafiłoby na wszystkie możliwe portale społecznościowe, a ja stałabym się gwiazdą internetu.

-Charlie przestań rzucać w brata naleśnikami!- Tata już od godziny pewnie krzątał się po kuchni przygotowując dzieciaki do szkoły.

Od momentu kiedy zostaliśmy sami, cały dom spadł mu praktycznie na głowę. Nie dość, że był załamany po śmierci żony, to jeszcze musiał pocieszać nas i zapewnić nam szczęśliwy dom. Czasami zastanawiałam się jak dał radę z dwójką jeszcze małych dzieci, które wciąż potrzebowały mamy i nastolatką, która była w okresie buntu. Chyba po tym wszystkim powinien dostać od nas medal.

-Zoe, śniadanie!

Słysząc to, szybko wyszłam spod prysznica, owijając się ręcznikiem. Nie tracąc czasu wysuszyłam włosy, związując je w wysoki kucyk. Następnie przebrałam się w jeansy z wysokim stanem, białą koszulkę i kremowy kardigan. W ekspresowym tempie zabrałam się za makijaż, wiedząc, że jeśli za chwilę nie pojawię się na dole, to będę mogła tylko pomarzyć o pysznych naleśnikach polanych syropem klonowym. Nałożyłam trochę cienia na powieki i tusz do rzęs. Jeśli chodzi o takie rzeczy jak podkład czy puder, to rzadko ich używałam. Zazwyczaj tylko na jakieś większe wyjścia, jeśli oczywiście mi się chciało.

-Cześć wszystkim- rzuciłam na powitanie mojej wesołej rodzince, szukając naleśników.

Ale jak się okazało, te krwiożercze bestie wszystko zżarły i nic mi nie zostawiły. Spojrzałam gniewnie na moich braci, ale oni tylko wyszczerzyli te swoje zęby, udając jeszcze większych przygłupów, rzucając wesoło, że już nic nie ma. A no właśnie nie wspomniałam o najważniejszej rzeczy. Mieć dwóch braci to pech, ale mieć dwóch braci i to jeszcze bliźniaków, to istny koszmar!

-Nienawidzę was- obrzuciłam ich gniewnym spojrzeniem, po czym podeszłam do taty, który pocałował mnie w czoło, wyciągając zza tostera śniadaniówkę z jeszcze ciepłymi naleśnikami.

-Ostatnia tura, prosto z patelni- szepnął mi do ucha, podając pojemnik tak, aby młodsze rodzeństwo go nie zauważyło. Przesyłam mojemu bohaterowi wesoły uśmiech, który prawie natychmiast odwzajemnił.

Jeśli chodzi o braci to naprawdę fatalnie trafiłam, ale musiałam przyznać, że jeśli chodzi o tatę, to nie mogłam wyobrazić sobie lepszego. Był kochany i troszczył się o mnie najlepiej jak umiał. Pamiętam jak byłam mała( zanim pojawiły się te dwa klony) i wraz z tatą, spędzałam praktycznie każdy wieczór. Opowiadał mi wtedy bajki, które najczęściej sam wymyślał.

-Nie powinnaś już zbierać się do szkoły?- Tata wyrwał mnie z rozmyślań, sam poprawiając przy tym okulary, które zsunęły się z jego nosa.

Jak na swój wiek i niezbyt łatwe życie wdowca, trzyma się całkiem nieźle. Jego oczy, w kolorze morskich fal (które odziedziczyłam po nim), otulały już siateczki niewielkich zmarszczek. Dodatkowo miał brodę, w której można było już odnaleźć kilka pierwszych oznak siwizny, z resztą tak samo jak w jego gęstych ciemnych włosach, ale mimo to nadal był przystojny.

-Rzeczywiście- spojrzałam na zegarek, który wskazywał kwadrans przed ósmą.

Chwyciłam kluczyki leżące na blacie, żegnając się z tatą i mierzwiąc czupurne każdemu z braci, na co równocześnie jęknęli z niezadowolenia. Nie zważając na to, ruszyłam do wyjścia, zakładając po drodze moje buty emu w kolorze kawy i już miałam wychodzić kiedy poczułam coś nieprzyjemnego w obu butach. Westchnęłam zdejmując je i sprawdzając, co to takiego, kiedy uwaga, uwaga, proszę o werble. Moje obuwie było wypełnione ogromną ilością bitej śmietany. Jak widać znudziły im się moje kapcie.

-Toby, Charlie już nie żyjecie!- krzyknęłam, wracając do kuchni, gdzie te gadziny już się śmiały.

Obydwaj chwycili za swoje kolorowe plecaki z Avengersami i pobiegli w stronę garażu gdzie stał samochód taty, który jak co dzień odwoził ich do szkoły. Jęknęłam z niezadowolenia, że muszę zmienić skarpetki, marnując czas na dojazd do szkoły. Wiedziałam, że prędzej czy później obaj mi za to zapłacą.

*******************

Hej kochani!

Oto pierwszy rozdział ,,You belong to me"! Mam nadzieję, że spodoba Wam się ta książka, ponieważ starałam się, aby nie była ona kopią ,,Ice Love", że zmienię imiona bohaterów, trochę ich wygląd i zacznę pisać ''niby" coś nowego. To będzie kompletnie inna historia, zupełnie inne osoby i wydarzenia. Wszystko będzie totalnie nowe!

Jeśli chodzi o częstotliwość wstawiania rozdziałów, to wydaje mi się, że będę wstawiała je zarówno często jak w przypadku pierwszej książki. Oczywiście od razu mówię, że zmieni się to wraz z rozpoczęciem roku szkolnego, bo po prostu się nie wyrobię. Wiadomo druga klasa liceum, zaczynają się rozszerzenia( w moim przypadku biologia i chemia), także nie będzie mi łatwo godzić szkołę i naukę wraz z pasją, ale tym będziemy się martwić dopiero jak zacznie się rok szkolny. Jak na razie cieszymy się wciąż trwającymi wakacjami!

You Belong To MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz