Rozdział 11

70 17 10
                                    

-Następna- stwierdziła April, kiedy wyszłam z przymierzalni w rozkloszowanej czarnej sukience.

Westchnęłam, przewracając oczami, po czym wróciłam za czarną płachtę, aby przebrać się w następną kreację.

Od ponad dwóch godzin biegałyśmy z blondynką po centrum handlowym w poszukiwaniu odpowiedniego stroju na jutrzejszą randkę z Nickiem. Nie mogłam znaleźć żadnej sukienki, która byłaby na tyle uniwersalna, aby pasować na wyjście do kina jak i galerii sztuki. W końcu chłopak nie wyjawił mi gdzie idziemy. Z jednej strony podobało mi się to, gdyż lubiłam tajemnice i niespodzianki, ale mimowolnie czułabym się bardziej komfortowo i pewnie gdybym wiedziała jaki wybrać strój nie martwiąc się, że wyskoczę w mini do opery albo w eleganckim stroju na dyskotekę do klubu. Chociaż raczej nie podejrzewałam aby Nick był typem imprezowicza.

-Jeśli ta nie będzie ci się podobać to już nie wiem co zrobię- westchnęłam do przyjaciółki, która stała przed przymierzalnią, czekając aż się przebiorę.

-Wtedy pójdziesz nago.

-No chyba nie- prychnęłam, śmiejąc się pod nosem na ,,świetny" pomysł mojej przyjaciółki.

-Jestem pewna, że jemu by się spodobało. Wiązanie jonowe między wami gwarantowane.- Usłyszałam zza kotary radosny głos przyjaciółki.

Kiedyś chyba naprawdę przejrzę jej torebkę czy przypadkiem nie bierze jakiś prochów albo coś, bo na człowieka zdrowego na umyśle to nie za bardzo wygląda.

- To teraz mi powiedz jak wyglądam- powiedziałam, wychodząc z przymierzalni i obracając się dookoła, aby przyjaciółka mogła ocenić sukienkę.

-Uwaga ma tu ktoś gaśnice? Bo zaraz ta gorąca laska wznieci ogień!- zaczęła krzyczeć na cały sklep, przez co spojrzeli na nas inni klienci akurat znajdujący się w przymierzalniach. Uciszyłam ją, zatykając jej buzię ręką, śmiejąc się aby się zamknęła jeśli nie chce mieć do czynienia ze sklepową ochroną. Na szczęście April uspokoiła się, dzięki czemu mogłam na spokojnie przejrzeć się swojemu odbiciu w lustrze.

Musiałam przyznać, że naprawdę nie wyglądałam tak najgorzej. Miałam na sobie granatową dopasowaną sukienkę, która sięgała mi przed kolano. Jej elastyczny materiał idealnie układał się na moim ciele, podkreślając wciętą talię, a dzięki długim rękawom nie będę zmuszona cały czas siedzieć w kurtce.

-Padnie na twój widok kochana.- Obok mnie pojawiła się April zamykając mnie w mocnym uścisku, który odwzajemniłam. Spojrzałam na nasze odbicie w lustrze, szeroko się uśmiechając.

Może i April odwalała czasem głupie akcje albo rzucała beznadziejne teksty, przez które normalny człowiek spaliłby się ze wstydu, ale nie wyobrażam sobie innej najlepszej przyjaciółki niż ona. Sprawiała, że moje życie z bezbarwnej plamy, stawało się tak barwne, kolorowe i pełne wrażeń jak przy żadnej innej osobie.

-Dobra spadamy, bo jeszcze popadniemy w samo zachwyt- skwitowała, sprzedając mi lekki strzał z łokcia w ramię. Odpowiedziałam jej tym samym, po czym wróciłam do przymierzalni, żeby się przebrać i zapłacić za sukienkę.

Zanim rozeszłyśmy się, każda w swoją stronę do domu, wpadłyśmy jeszcze na szybką kawę i czekoladowe ciasteczka, które były tak wyśmienite, że musiałam wziąć kilka na wynos. Przynajmniej umili mi to wieczór spędzony z Noah i jego przyjaciółmi.

***

Tłukłam się przez pół miasta komunikacją miejską żałując, że rano do szkoły nie pojechałam skuterem, tylko samochodem z Noah. Następnym razem przemyślę to dwa razy. W końcu kiedy autobus zatrzymał się na mojej ulicy, wysiadłam, idąc w stronę domu. Było tak zimno, że marzyłam o cieplej kąpieli, milutkim kocyku i kakao z bitą śmietaną. No i oczywiście tych pysznych czekoladowych ciasteczkach. Jednak kiedy tylko znalazłam się pod drzwiami wejściowymi wiedziałam, że nie będzie mi dane tak spędzić resztę tego wieczoru tak jak sobie wymarzyłam. Ze środka dobiegała głośna muzyka i krzyki sporego grona imprezowiczów. No to zajebiście... Powiedzcie mi, że przez to zimno odmroziłam sobie mózg i teraz mam jakieś urojenia, bo jeśli to się dzieje naprawdę to jeszcze dzisiaj wieczorem powieszę tego debila na szubienicy. Jeszcze nie wiem gdzie ją znajdę, ale chociaż bym musiała ją zbijać z desek samodzielnie, nie zawaham się ani chwili. Zawsze jak nie będzie mi szło zostaje żyrandol, kij od miotły i jeszcze zrobię z niego ludzką piniatę.

-Co tu się do cholery dzieje?!- krzyknęłam, starając się przekrzyczeć głośną muzykę.

Grupka chłopaków, w której znajdował się także Noah wyraziła znaczy entuzjazm spowodowany pojawieniem się damskiego pierwiastka w towarzystwie. Nie zwracając jednak na nich uwagi, wyciągnęłam bruneta, licząc na jakiekolwiek wytłumaczenie, kiedy znaleźliśmy się w kuchni, gdzie poza kilkoma czteropakami piwa nie było widać jeszcze znacznych oznak imprezy.

-No właśnie zabieraliśmy się za projekt- zaczął się śmiać, choć o dziwo nie wyglądał na pijanego, w ogóle nawet nie byłam w stanie wyczuć od niego alkoholu.

-No właśnie widzę- skwitowałam, dając mu do zrozumienia, żeby kończył imprezę, jednak Noah zrobił tylko skwaszoną minę, po czym chwycił za kilka puszek piwa i zaniósł je kolegom .

Przewróciłam oczami, powstrzymując się, żeby go nie udusić. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, dlatego pobiegłam szybko otworzyć, zastanawiając się kogo jeszcze mógł sprosić. I kiedy moim oczom ukazał się tuzin ludzi na ganku, myślałam, że wypadną mi oczy z wrażenia. Kiedy tylko otworzyłam szerzej drzwi , licealiście po kolei zaczęli wchodzić do środka. Morał taki, żeby chociaż od następnej imprezy wprowadzić opłaty za wejście.
Wśród grupki ludzi przeważali maturzyści, choć gdzie niegdzie dało się dostrzec osoby w moim wieku. W sumie większość z nich znałam tylko zwidzenia, lecz kiedy przede mną pojawiła się moja nie ulubiona blondyneczka okręcająca pasmo włosów, bez zastanowienia zagrodziłam jej wejście. Zaskoczona zrobiła kilka kroków w tył.

-Wybacz kochaniutka, ale to impreza zamknięta.- Uśmiechnęłam się do niej, wyrażając udawany smutek z powodu tego, że nie mogę jej wpuścić.- Poza tym chyba pomyliłaś lokale.

-Jak to?- zmieszana zmarszczyła brwi, sprawdzając coś na budynku, prawdopodobnie numer domu.

-Burdel nie w tej części miasta słoneczko.

-No chyba sobie żartujesz- oburzona, starając się mnie ominąć, próbowała wejść do środka.

-Drogę pewnie znasz, więc nie muszę ci pisać adresu, także życzę udanej zabawy- uśmiechnęłam się sztucznie, zamykając jej drzwi przed nosem. Zadowolona przybiłam sobie w duchu piątkę, ciesząc się, że po raz drugi udało mi się zgasić tą lalunię.

-Kto to był?- Obok mnie pojawił się Noah.

-Yyyy kolędnicy- palnęłam bez zastanowienia.

Chłopak zaczął się śmiać, najwyraźniej nie dowierzając w to co mówię. Raczej słabo wychodziły mi kłamstwa na zawołanie, no ale logiczne, że mu nie powiem kto to był naprawdę.

-Jest dopiero październik, więc nie uważasz, że trochę za wcześnie?

-Właśnie dlatego ich nie wpuściłam- skwitowałam, odchodząc jak najdalej, aby chłopak nie zadawał mi już więcej pytań. Kto wie na jakie fantastyczne kłamstwo jeszcze mogłabym wpaść.

***

No i oto drugi rozdział z tygodniowego maratonu. 😊Liczę na to, że wam się spodobał. Co prawda randki Zoe i Nicka jeszcze nie było, ale obiecuję, że pojawi się na 100% w następnym rozdziale, czyli jutro. 😄Jeśli macie jeszcze jakieś pomysły co może się stać podczas tego spotkania, ewentualnie po nim😉 dajcie mi znać w komentarzu. A teraz nie pozostaje mi nic innego jak zabierać się za pisanie dalszych części maratonu, a wam życzyć miłego wieczoru. ❤❤

You Belong To MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz