Rozdział 10

65 16 2
                                    

-Obydwoje jesteście porąbani- stwierdziła blondynka, biorąc kolejną frytkę z mojej tacy.- Podesłać wam namiary na jakiegoś dobrego specjalistę?

Przewróciłam oczami, wystawiając przyjaciółce język. Siedziałyśmy razem z April na szkolnym murku, wciskając w siebie kolejną porcję frytek ze szkolnej stołówki. Nie były one najlepsze, ale lepsze to niż mięso w sosie nieznanego pochodzenia, które pachnie jak kurczak, a smakuje jak podeszwa od buta.

-Po pierwsze dam sobie rade bez lekarza, a po drugie sama też nie jesteś lepsza. Mam ci przypomnieć jak w zeszłym roku na imprezie u Johna wysmarowałaś się bitą śmietaną od stóp do głów i krzyczałaś, że jesteś wesołą chmurką.

Razem z dziewczyną zaczęłyśmy się śmiać na samo wspomnienie. Chyba każdy uczestnik zeszłorocznej imprezy na hasło bita śmietana, wspomina nasza kochaną zwariowaną April biegającą w stroju kąpielowym ubrudzonym bitą śmietaną. Ostatecznie historia skończyła się tak, że blondynka wybrudziła wszystko, łącznie z domowym pupilem chłopaka, słodkim kremem, na sam koniec wskakując do basenu. Sprzątania było później co niemiara, ale wszyscy jednogłośnie stwierdzili po zabawie, że było warto.

-Ale musisz przyznać, że nikt nie potrafi tak rozkręcić imprezy jak ja. –Wyszczerzyła zęby, wskazując na siebie. –W tym akurat jestem najlepsza.

Przytaknęłam przyjaciółce, uśmiechając się do niej. To trzeba było jej przyznać. Nikt nie potrafił tak zabawić imprezowiczów jak moja przyjaciółka. Na każdej imprezie była w centrum zainteresowania. W ciągu godziny potrafiła sprawić, aby być na językach całego liceum.

- Dobra koniec tych śmiechów jeśli chcemy zdążyć na chemię. Do końca przerwy mamy trzy minuty.- niechętnie wstałam, słysząc słowa przyjaciółki.

Pozbierałyśmy nasze rzeczy, wracając do szkoły na następną lekcję. Chemia. Słowo, które wywoływało u mnie odruchy wymiotne. Szczerzę nienawidzę tego przedmiotu, a każda spędzona minuta w sali chemicznej to dla mnie istne katusze.

Szłam przez korytarz wolnym krokiem podążając w stronę klasy cały czas zastanawiając się czy jednak nie zawrócić. Gdyby nie April, która ciągnęła mnie za sobą niczym matka zbuntowane dziecko, bez zastanowienia zrobiłabym w tył zwrot i uciekła gdzie pieprz rośnie.

-Jeszcze kiedyś mi podziękujesz- prychnęła, posyłając mi wściekłe spojrzenie, kiedy zauważyła, że szukam okazji, żeby zwiać.

-Wątpię, ale.....- stanęłam jak wryta widząc w tłumie uczniów Noah z blondynką, którą miałam nieprzyjemność poznać na szkolnym parkingu.

Chłopak stał oparty u szafki, podczas gdy dziewczyna przymilała się do niego, jednocześnie okręcając sobie wokół palca sznurek od jego bluzy. Czy ona wszystkim musi tak kręcić do cholery?! Nie ma innego zajęcia?! April poszła za moim wzrokiem przyglądając się parze. Zmarszczyła brwi, wyrażając tym jednoznaczne zaskoczenie.

-Myślałam, że po tej akcji, którą odstawiłaś na parkingu, nie będzie już dla niego taka milusia.

-Pewnie zapewnił jej miłe doznania na tylnym siedzeniu jej bmw na zgodę- prychnęłam w momencie kiedy zadzwonił dzwonek. Szybkim krokiem ruszyłam do klasy razem z przyjaciółką, stwierdzając, że są jednak gorsze widoki od naszej chemiczki oraz jej kolb i probówek.

***

Chociaż ciałem byłam w klasie, moje myśli wędrowały w zupełnie innej sferze. Cały czas miałam przed oczami scenę ze szkolnego korytarza. Zastanawiałam się co on widział w tej pustej lali, że tak bardzo go kręci. Nie, nie, nie byłam zazdrosna, nie jestem i nigdy nie będę. Przecież to Noah. Imbecyl, który ciąży mi na metrażu kwadratowym. Nikt chyba nie sądził, że zakocham się w kimś takim jak on. Musiałabym postradać zmysły. Po prostu nie byłam w stanie pojąć jakim cudem kręci go taki plastik jak ona.

You Belong To MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz