Dochodzę do domu i nie myślę o niczym innym, jak o sciśniętych narządach i napiętych miesniach. To jedyne co siedzi mi w głowie, zanim słyszę słowa:
- Z kim byłeś i gdzie byłeś?
Dopiero wtedy przypominam sobie o murku, o Jonatanie, o śmiechu i o braku napięcia i ściśnięcia. B r a k u n a p i ę c i a i ś c i ś n i ę c i a.
I w głowie mam jeszcze większy kosmos, niż wcześniej.
- Z kolegą, na spacerze.
Ona tylko kiwa głowa, a później jest już tylko podejrzanie cicho. Patrzy się na mnie, jakbym co najmniej zjadł jej świeżo upieczone ciasto, przygotowane specjalnie na ważne przyjęcie.
Odchodzę więc szybko, nie chcąc myśleć o tym, co zrobiłem źle, czując, jak moje mięśnie napinają się na nowo.
Wchodzę do pokoju i szybko wyjmuję jedną tabletkę z opakowania. Nie miałem dostać herbaty? Jeszcze więcej wrzenia, zaraz wybuchnę. Zanim włożę ją do ust, delikatnie obejmuję pudełko i myślę o tym, kto mi je dał. Robi mi się lepiej, chłodniej i spokojniej, wszystko prawie znika, a złe uczucia zastępuje podekscytowanie i cisza we wszechświecie.
Więc decyduję sie nie wkładać tabletki do ust. Jeszcze nie.
Jedynie kładę się na łóżku i wszystko wiruje w okół, tak przyjemnie i spokojnie, jakby chciało mi powiedzieć, że wszystko już będzie dobrze. Że nie będę już więcej słuchał płaczu mamy i krzyku taty. Że nie będę trzymał w głowie całego kosmosu, bojąc się o swój stan i znikające siły.
Nie będę krzyczał i rzucał się na wszystkie strony świata, nie potrafiąc utrzymać emocji w środku. Bo mój kosmos jest już cały przepełniony.
I zasypiam z myślą o nieprzepełnionym kosmosie i Jonatanie z pustym wzrokiem.
_____________
Otwieram oczy, kiedy słyszę znajomą muzykę, wypływającą z mojego telefonu. No tak, zasnąłem wczoraj tak wcześnie, że nie zdążyłem wyłączyć budzika. Z racji weekendu, postanawiam poleżeć w łóżku chwilę dużej i pozwolić sobie na ponowne zamknięcie oczu.
Kiedy to robię, a do mojego nosa dopływa zapach ciasta cytrynowego, wszystko w środku zaczyna się trząść. Reaguję gwałtownie, nieoczekiwanie, bo to przecież t e n zapach. Zapach urodzin mamy, o których kompletnie zapomniałem.
Zrywam się z łóżka, rozglądam na boki i prawie wyrywam sobie włosy, dochodząc do wniosku, że nie mam ż a d n e g o prezentu.
Otwieram pierwszą szufladę- nic nadającego się na prezent. Druga- znowu nic. Nic, oprócz opakowania tabletek na uspokojenie. Znowu biorę je w dłonie i dopiero teraz zauważam napisany odręcznie numer telefonu.
I znowu wszystko ucieka, odpływa i zostaje tylko spokój. Tak, jakby jedna myśl czyściła cały mój kosmos.
Szybko wpisuję numer do telefonu i myślę nad wiadomością. W końcu decyduję się na najgłupsze z możliwych:
do: Jonatan
jakis pomysl na prezent dla mamy?
gabriel
wyslij
anuluj
Zanim zdążę nacisnąć anuluj , klikam wyslij, a później chcę umrzeć z zażenowania.
Zaraz potem dostaję odpowiedź i aż uśmiecham się wewnątrz i zewnątrz.
od: Jonatan
Zależy od twojej relacji z nią, ale kwiaty zazwyczaj są dobre
PS dzięki za numer
Uśmiecham się i nagle chcę się dowiedzieć o nim wszystkiego. Od ulubionych kwiatów, po najgorsze koszmary. W s z y s t k i e g o.
do: Jonatan
chcesz moze sie spotkac i pomoc mi wybrac te nieszczesne kwiaty?
Denerwuję się, moje ręce się pocą, a twarz czerwieni. Przecież nie musi się zgodzić, może wziąć mnie za ofiarę losu, bo nie potrafię sam kupić kwiatów.
od: Jonatan
Jasne. Kiedy, gdzie?
Znowu robi mi się ciepło, ale tym razem pozytywnie i spokojnie. Mam wrażenie, że nawet jego słowa są czysto perfekcyjne i zachwycam się nimi, dopóki nie zdaję sobie sprawy, że ja przecież nie znoszę perfekcji.
do: Jonatan
o 9? na murku?
od: Jonatan
Jasne.
Oddycham szybko i uśmiecham się.
Dla niego może i jasne, ale dla mnie nic wcześniej nie było aż tak ciemnego i głębokiego.
***
Rozdział raczej zapychacz, żeby dalej mogło się coś dziać, ale zawsze coś, prawda? Przepraszam, że tyle mnie nie było, ale świat wymaga ode mnie zbyt wiele.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.