15.

382 49 8
                                    

Wspomnienie czwarte: dzień, w którym deszcz zmoczył wyschniętą ziemię

Niespokojnie zaciskał swoje drobne palce w piąstki, starając się wniknąć w kanapę. Po telefonie, który wykonał do swojego chłopaka, ojciec kazał mu usiąść i nawet nie próbować się ruszać z miejsca. Między nimi trwała nieprzyjemna cisza, przerywana okazjonalnie pociągnięciami nosa. Blondyn czuł okropny ciężar w klatce piersiowej, a przecież nie zrobił nic złego.

Zamiast normalnie porozmawiać z rodzicami, siedział, oczekując na wyrok. Bo według jego ojca kochanie tej samej płci było zbrodnią. Zresztą, nie tylko jego rodziciel tak myślał. Tae już nie liczył nocy, które spędził na wylewaniu kolejnych łez, bo ktoś spojrzał się na niego krzywo podczas wspólnego spaceru z Seokjinem. Na każdym kroku mógł trafić się ktoś złośliwy.

Do tej pory udało mu się to wszystko zachować w tajemnicy, jednak przez jeden, głupi błąd wszystko poszło na marne. Nawet jego własna matka nie próbowała go bronić. Siedziała na kanapie, tuż obok blondyna, kontrolnie zerkając co jakiś czas na swojego męża.

Tak jakby siłą woli powstrzymywał się od rzucenia na swojego syna pedała.

Blondyn kilka razy otwierał buzię, z zamiarem wytłumaczenia się, jednak każde słowo wydawało mu się tylko bardziej go pogrążać. I tak wystarczająco się wkopał, przyznając się do wszystkiego. Bo co innego miał powiedzieć?

„Tato, Seokjin to tylko kolega, który okazjonalnie całuje mnie prosto w usta, a czasami nawet śpimy razem"

W jego głowie brzmiało to niedorzecznie, a co dopiero wypowiedziane na głos.

-T-tato, ja-

-Nie mów do mnie w ten sposób. Od dzisiaj jesteśmy na „pan"

Matka Tae jak i on sam spojrzeli na mężczyznę zdziwieni. No może nie tyle zdziwieni, co zszokowani. Blondyn spodziewał się wszystkiego. Odcięcia od świata, przekleństw, wyzwisk, nawet wysłania do szkoły z internatem, ale nie czegoś takiego.

Nawet pomimo tego jak okropnie ojciec go traktował, nadal był jego tatą. Nic nie zmieni faktu, że darzył go miłością bezwarunkową. Starał się zapominać o wszystkim co złe, tłumacząc, że tata miał taki charakter i chciał jak najlepiej.

Te dwa zdania sprawiły, że jego serce się rozpadło.

Miał wymazać z pamięci fakt, że w ogóle miał ojca? I co dalej?

Ciszę przerwał dźwięk dzwonka. Starszy mężczyzna natychmiast poderwał się z miejsca i ruszył w kierunku drzwi. Z korytarza można było usłyszeć cichą rozmowę, głównie polegającą na wymianie uprzejmości, co było w tym przypadku dziwne, że ojciec Tae odnosił się do jego chłopaka z zachowaniem jakiejkolwiek kultury.

Do czasu.

Gdy drzwi się zamknęły, a ludzie na ulicy nie mogli ich dostrzec, natychmiast złapał Seokjina za materiał bluzy i poprowadził do salonu, gdzie niezbyt delikatnie nakazał mu usiąść na fotelu, naprzeciw siebie.

-Teraz się tłumacz, przyjemniaczku.

-Z czego mam się tłumaczyć, proszę pana? Taehyung, o co tutaj chodzi?

Spojrzał wymownie na młodszego, jednak ten pod naporem jego spojrzenia spuścił głowę na dół i wbił wzrok w podłogę.

-Jinnie...Oni wiedzą.

Ten ledwie słyszalny szept dotarł do Seokjina. I nie tylko do niego. Wyłapał go również ojciec Tae.

-Z czego masz się tłumaczyć? A może z tego, że się razem pedaliliście? Kto wpadł na tak genialny pomysł, ty czy on?

Palcem wskazującym pokazał na Tae, a ten przestraszony wtulił się bardziej w oparcie kanapy.

-Proszę uważać na słowa, poza tym...Taehyung to wszystko zaproponował. Nie chciałem mu robić przykrości, więc zgodziłem się na całą tą szopkę. Tyle.

Blondyn odwrócił wzrok w kierunku swojego chłopaka. On też się go wyparł? Popatrzył na niego z bólem w oczach, a z jego oczu popłynęły kolejne łzy, znacząc ścieżkę po jego wilgotnych policzkach.

-Jinnie...T-ty też?

Nie miał prawa kochać. Miłość miała być dla niego czymś obcym. Nie uzyskał tej prawdziwej od rodziców, chciał chociaż otrzymać jej namiastkę od obcej osoby. Zaufał mu, jak nikomu wcześniej. Powierzał sekrety, martwił się o niego, czasem potrafił chodzić cały dzień z telefonem w ręku, bo jego ukochany nie dawał znaku życia. I co otrzymał w zamian?

Stracił praktycznie wszystko, przez jeden, głupi wybryk. Jedną fanaberię. Był egoistą, chcąc mieć kogoś tylko dla siebie? Nie patrząc na podziały chłopak-dziewczyna?

Życie się z niego śmiało, gdy próbował pozbierać to, co roztrzaskało się mu pod nogami.

-Skoro tak stawiasz sprawę...Taehyung, na górę, za piętnaście minut masz stać w przedpokoju ze spakowaną walizką. I żebym cię tu więcej nie widział.

-Kochanie, nie przesadzasz?

Matka Tae postanowiła się jednak wtrącić. Do tej pory siedziała cicho, jednak gdzieś tam w środku bolały go słowa męża.

-Nie, uwierz, że tak będzie dla nas lepiej. I albo wyląduje na ulicy, albo przyjmie go jego kochaś.

Starszy mężczyzna wstał z fotela i chwycił materiał koszulki Tae tak, aby ten podniósł się do góry. Popchnął go na schody, a gdy już znajdowali się w jego pokoju, nadzorował chłopaka pakującego pośpiesznie swoje rzeczy.

W tym czasie Jin zdążył się już ulotnić. Nie powiedział nic matce Tae. Po prostu wyszedł z mieszkania, nie chcąc mieć z tymi ludźmi nic wspólnego.

-T-tato błagam cię, j-ja się zmienię, przysięgam!

Ostatkiem nadzieji próbował wzbudzić w swoim ojcu wyrzuty sumienia. Mężczyzna był nieugięty. Wyniósł torbę chłopaka za próg, a jego samego wypchnął tak, że ten upadł tuż za wycieraczką.

-Pedała nie da się zmienić, wbij to sobie w końcu do tej pustej łepetyny.

Drzwi zamknęły się z hukiem, a Tae mógł usłyszeć dźwięk zamka. Na darmo walił w drzwi czy ciągnął za klamkę. Nie ustąpiły mu tak samo, jak ojciec.

Zapłakany chwycił torbę i ruszył się spod domu w nieznanym kierunku. Nie miał telefonu, nie miał pieniędzy, nie miał nic. O Seokjinie nie wspominając.

Ruszył przed siebie, chcąc zignorować spadające krople deszczu. Nawet świat był przeciw niemu.

Tylko dlatego, że ośmielił się kochać.




a/n: także tego

I obiecaj, że uciekniemy ∆Vkook∆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz