16.

384 54 15
                                    

-Co mam ci mieć za złe, Tae? Proszę cię, ja nic z tego nie rozumiem.

Starszy chwycił wątłe ramiona blondyna i odsunął od siebie na taką odległość, aby móc mu się dokładnie przyjrzeć. W tych pięknych oczach, w których od kilku dni nie pojawił się strach, mógł dostrzec przerażenie. Tak wielkie, że nawet te piękne słowa, które wypowiedział chwilę temu, nie potrafiły przebić się przez kurtynę ciężkich, ołowianych chmur, które zasnuły jego myśli, tak jak miały w zwyczaju odgradzać słońce od świata, pogrążając go w smutku i szarości.

U Taehyunga przeważała już tylko beznadziejna czerń, która pochłaniała każdy bardziej żywy kolor. Każdą iskrę nadziei. Każdą, podtrzymującą myśl, która sprawiała, że choć przez chwilę nie myślał o swoim życiu. Jak czarna dziura, pochłaniała wszystko.

Anioł z czarną duszą, którą nabył nie na własne życzenie. To ludzie sprawiali, że zamieniał się w upadłego stróża, bez chęci do życia.

To wszystko Jungkook mógł dostrzec w jego oczach. Obejmującą go czerń. Idealny jej odcień sprawiał, że brunet otworzył powieki szeroko, nie wiedząc co zrobić.

A Tae? Zacisnął piąstki na brudnej koszuli starszego i spuścił głowę na dół, nie pozwalając, aby łzy spłynęły ponownie po tej skalanej twarzyczce. Artysta, który ją stworzył swoim dłutem musiał teraz rwać sobie włosy z głosy, bo takie piękno powinno być trzymane w sejfie lub ukazane na wystawie.

Zamiast tego było brutalnie niszczone, sklejane i ponownie niszczone, tak jakby miał nieskończenie wiele sił na powtarzanie całego procesu.

-Kookie, obiecaj, obiecaj mi...

-Co mam ci obiecać, Tae, powiedz mi, błagam cię.

-Że nigdy mnie za to nie znienawidzisz.

Nic z tego nie rozumiał. Czyli miało ich spotkać jeszcze coś gorszego od tego, co doświadczali na co dzień? Przecież to było praktycznie nie wykonalne, aby zgotować gorsze piekło niewinnym ludziom, których jedynym pragnieniem była ucieczka. I większa porcja jedzenia, aby przetrwać kolejny dzień.

Tae miał za sobą praktycznie każdą atrakcje za sobą. Zaczynając od delikatnych klientów, którzy żądali jedynie pocieszenia po ciężkim dniu pracy albo utopienia smutku po zerwaniu. Na chorych zwyrodnialcach o zapędach sadystycznych kończąc. Z listy mógł odhaczyć seks grupowy, czy każdy inny jego rodzaj. Już chyba nic nie mogło go zaskoczyć.

Obawiał się tej jednej, jedynej rzeczy, od kiedy dostrzegł w Jungkooku kogoś, na kształt światła w tunelu. Jasnego promienia, który był obietnicą na lepsze jutro. Kawałka słońca, który obiecywał, że wszystko będzie dobrze i żadna krzywda z jego strony go nie spotka.

Obawiał się skalania tego obrazu, który w podobny sposób upadał w przypadku innych osób, które uważał za ważne. W tym miejscu sposób na to był tylko jeden, a Tae za wszelką cenę nie chciał do tego dopuścić.

Dzisiaj stało się. Otrzymali tą przerażającą wiadomość, nie mając nawet szans na jej odrzucenie czy choćby przemyślenie, bo ich słowo przecież liczyło się tak samo, jak piśnięcie zdychającego szczura, gdzieś w kącie ich celi. Tak samo bezcelowe, tak samo samobójcze.

Dzisiaj stało się. Tae miał doświadczyć kolejnego zniszczenia, a Jungkook nawet nie wiedział co takiego go czekało, choć mógł się domyślać, bo w tym miejscu mogli liczyć albo na ból psychiczny albo fizyczny. Nie było nic pomiędzy, bo niby po co?

Dzisiaj stało się. Przed chwilą ostatnia nadziejka Tae na to, że jednak udało mu się zagłuszyć plany ich katów własnymi myślami, zgasła, jak ognik zalany wodą. Jak papieros rzucony w kałużę przez ich opiekuna, który przecież tak bardzo uwielbiał tą wykańczającą używkę.

-Taehyung, do cholery, powiesz mi w końcu?!

Blondyn uniósł spuszczoną głowę do góry, zaciskając usta w grymasie złości, którą trzymał głęboko w sobie. To nie była nienawiść, drzemiąca na dnie jego serca. Ta tylko czekała na uwolnienie i na dzień, gdy Taehyung będzie miał wystarczająco dużo sił aby postawić każdej osobie na tej świecie, która będzie śmiała podnieść na niego rękę. Na niego, albo na Jungkooka.

-Nic ci nie powiem! Nic, rozumiesz?! Chcę wykorzystać ostatnią chwilę jaką mam, żeby się tobą nacieszyć. To takie trudne do zrozumienia?

Brunet popatrzył na niego w niemym zdziwieniu. Przecież był tutaj z nim przez cały czas. Chronił jak mógł, nie raz poświęcając samego siebie.

-Co ty chrzanisz, Tae? Nie możesz mi po prostu powiedzieć co to jest ten cały pokaz?

-Dowiesz się sam, ale wtedy już będzie za późno. Na wszystko.




a/n: nie zapomniałam o moim dzieciątku


I obiecaj, że uciekniemy ∆Vkook∆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz