9.

454 60 13
                                    

Jak bardzo się mylił

Nadzieja zawsze umiera ostatnia. W tym momencie z życiem pożegnała się ta Jeona. Została zaszlachtowana tępym nożem przez osobę, która podała narkotyk aniołkowi leżącemu w ramionach bruneta. Gdy Taehyung otworzył swoje brązowe oczka, było wiadome, że nic nie jest w porządku. Albo choćby w stanie sprzed kilku godzin. Bo tak na dobrą sprawę, to nic nie było w porządku.

Blondyn niemrawo chwycił Jungkooka za nadgarstek i na tyle na ile pozwalały mu siły zacisnął się na nim. Wzrokiem nerwowo błądził po twarzy bruneta. Tak jakby się go obawiał, wręcz bał, że zrobi mu krzywdę.

-Z-zostaw...n-nie dotykaj...mnie...

-Tae, to ja Jungkook, nie mogę cię odstawić, musisz coś zjeść, a na leżąco się...

-Zostaw!

W blondyna wstąpiła nowa siła. Jego kruchym ciałkiem targnęły dreszcze, a on sam zaczął się wyrywać. Oczy otworzył szeroko, w niemym przerażeniu. To już nie był zwykły strach. Chciał uciec. Jego zaburzona percepcja wmówiła mu, że Jungkook jest kolejnym, który zamierza go skrzywdzić.

-Tae przestań, nic ci nie...

-Z-zostaw mnie błagam...J-ja już więcej n-nie...wytrzymam...

Z jego pięknych, anielich oczek popłynęły obficie łzy, które kończyły swój żywot w materiale koszuli Jungkooka. Tae nadal próbował się wyrwać, ale każdy najmniejszy ruch sprawiał mu ogromny ból. Każda kosteczka czuła to, co było mu zrobione. Psychika była miażdżona wspomnieniami dnia, tygodnia, miesiąca. Przypominała mu o tym, jak bardzo ohydny jest, jak bardzo zasłużył na swój los, jak bardzo ojciec go nienawidził. Przecież to była czysta prawda, każdy mu to wpierał, więc to nie mogło być kłamstwo.

Był łamany jak sucha gałąź, a trzymał się tylko na kilku słabych niteczkach.

Gdy Jungkook nie ustępował, blondyn w akcie desperacji, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce, chwycił słabymi rączkami swoje gardło i miarowo się na nim zaciskał. Nie wiedział co czyni. Jego pragnienie życia było większe od szacunku do siebie czy dumy, ale teraz został otumaniony przez nieznaną mu substancję. Nigdy nie posunąłby się do czegoś takiego, ale narkotyk podpowiadał mu, że to jest najlepsze wyjście z tej sytuacji. Narkotyk, który na szczęście powoli słabł.

-Taehyung, przestań!

Brunet natychmiast chwycił jego dłoń i ścisnął na tyle mocno, aby ten rozluźnił palce, ale nie na tyle, żeby zrobić mu krzywdę. Natychmiast podniósł się i usadził ciałko blondyna na swoich kolanach tak, aby ten opierał się sobą o klatę bruneta. Jungkook natomiast oparł się plecami o ścianę i zamknął Tae w szczelnym uścisku, jedną dłonią przyciskając jego główkę do swojej piersi, drugą natomiast gładząc powoli jego plecy.

Taehyung skulił się w sobie. Zacisnął piąstki na koszuli bruneta, a twarz wtulił w zagłębienie w jego szyi. Tym razem jego łzy spływały po odsłoniętym torsie chłopaka. Dopiero teraz świadomość powoli do niego wracała. Teraz, gdy znajdował się w ramionach pierwszej od dawna osoby, której z marszu zaufał. Słyszał miarowy rytm serca Jungkooka.

-P-przepraszam...j-ja nie...nie mogę...

Jungkook tylko mógł wyobrazić sobie co musiał przejść ten blondwłosy aniołek. Nie tylko dzisiaj. Bardziej się jednak bał o stan tego chudego ciałka. Bity, poniżany i do tego szprycowany jakimś ścierwem wbrew własnej woli. Za dużo jak na jedną osobę. I do czego to doprowadziło? Przed chwilą był świadkiem próby odcięcia sobie tlenu przez tego aniołka.

Aniołka, którym jeden z demonów, pochodzących od samego diabła, postanowił się zabawić, odciąć skrzydła i sprawić by na zawsze opuścił niebo.

Aniołka, który chciał skończyć to, co zaczęło się wbrew jego woli.

Aniołka, który nie miał tyle siły, by postawić się temu złemu.

-Wiem Tae...ja wiem...ja to wszystko wiem...

-P-przepraszam, że...musisz na mnie patrzeć...z-zostaw mnie...zaraz mi przejdzie...

-Cichutko, już nic nie mów.

Starł swoją dużą dłonią nowo powstałe łzy z policzka Tae i delikatnie odgarnął grzywkę z jego czoła. Gdy to zrobił, światu ukazało się niewielkie rozcięcie, zaraz nad łukiem brwiowym. Jungkook niewiele myśląc, ucałował je niepewnie, będąc przekonanym, że tak może odejmie trochę bólu z blondyna. Mama zawsze całowała jego zranienia. Z taką różnicą, że wtedy był dzieckiem, niemyślącym za wiele brzdącem.

Teraz był dorosłym mężczyzną, a dalej wierzył w takie brednie.

-Taehyung, musisz coś zjeść, zaraz może być jeszcze gorzej...

Delikatnie chwycił Tae pod pachami i ułożył na wolnej przestrzeni łóżka. Ten natychmiast podciągnął nogi do podbrzusza, a głowę oparł na imitacji poduszki.

Jeon sięgnął po leżące na podłodze pojemniki i położył je na swoich kolanach. Nie był pewny co znajdzie w środku, ale jednak zaryzykował. W pierwszym był zwykły ryż, z kilkoma kawałkami kurczaka. Na jego pokrywce znajdowały się inicjały JK, więc zgadywał, że ten był przeznaczony dla niego. W środku znajdował się jeszcze niewielki widelczyk, teraz upaprany ryżem.

Na drugim pojemniku zaś napis głosił, że ta porcja jest przeznaczona dla Taehyunga. Szybkim ruchem otworzył pokrywkę, ale to co zobaczył w środku, było nieporównywalnie gorsze, od tego co dostał sam.

Bo dla Tae przeznaczone było kilka plasterków marchewki, trochę kapusty i położony na to maleńki plasterek szynki.

Przecież w ten sposób on nijak nie odzyska sił.

Jungkook ułożył sobie obie miski na kolanach, po czym zabrał się za podniesienie Tae do pozycji pół leżącej tak, aby mógł przełykać. Ten nie protestował, wręcz przeciwnie. Jego zachowanie można było porównać do bezwładnej marionetki. A zamknięte oczy potęgowały ten efekt.

-Tae, otwórz buzię.

Nabrał odrobinę ryżu na widelczyk i nakarmił nim Taehyunga.

-T-to ryż...? Dawno n-nie miałem...czegoś innego niż w-warzywa...

Wyglądał naprawdę rozczulająco. W miarę jak Jungkook podawał mu kolejne porcje, twarz blondyna odzyskiwała swój kolor. Brunet wiedział, że to było przeznaczone dla niego. Nie wiedział, czy spotka go jakaś kara za podmienienie jedzenia, ale był gotowy na to, żeby ją przyjąć.

Gdy Jeon zauważył, że Taehyung przysypia, skończył ładować w niego kolejne porcje. Odstawił pojemnik na kolana i pomógł blondynowi ułożyć się z powrotem na łóżko.

Z ryżu niewiele pozostało, ale wciąż tyle, że mógł odczuć to, że w ogóle miał go w ustach. Na samym początku nie było go dużo, ale Tae i tak zjadł za mało.

Brzuch Jungkooka dał w końcu o sobie znać, więc brunet zajął się porcją blondyna i opróżnił pojemnik z ryżem. Gdy skończył, odłożył wszystko na podłogę przy łóżku i upewnił się, że Tae śpi.

Pierwszy dzień miał już za sobą. Jeszcze nie tak dawno wychodził z egzaminu ciesząc się, że spędzi czas z przyjaciółmi. Nie martwiąc się co będzie kolejnego dnia.

Był zdecydowanie za młody, żeby skończyć w ten sposób, a teraz miał wrażenie, że cały świat obrócił się przeciw niemu, pomimo tego, że nie zrobił nic złego. Ale patrząc na tego bezskrzydłego aniołka, leżącego tuż obok niego, postanowił zawalczyć. Nie wiedział tylko jeszcze jak.

Wiedział, że nie zostawi Taehyunga samego.

I obiecaj, że uciekniemy ∆Vkook∆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz