Rozdział 14

35 4 5
                                    

Dzień Wypisu 

MK: *podjechał pod szpital i poszedł po Jacksona*

JK: *nie było go w sali*

MK: a tego gdzie wcięło *wyszedł z sali i zaczął się rozglądać* O przepraszam widziała pani gdzieś pacjenta z sali 61?

P: Niestety ale nie

MK: Dobrze dziękuje *zadzwonił do Wanga*

JK: Co jest?

MK: Gdzie ty jesteś?

JK: Nie słyszysz?

MK: No nie bardzo

JK: Nie mogę teraz nie umiem prowadzić jedną ręką

MK: CO KURW!!?!?!?! *wydarł się na cały szpital*

JK: Zaraz przyjdę *rozłączył się*

MK: Co on odpierdala? *wrócił do samochodu i pojechał do domu*

JK: *wyszedł z toalety i poszedł do sali* gdzie on jest *rozglądał się po sali*

MK: *wszedł do mieszkania i rzucił się na kanapę*

JK: *zadzwonił do chłopaka*

MK: Halo?

JK: Gdzie jesteś? Nie miałeś przyjechać?

MK: byłem ciebie nie było to zadzwoniłem powiedziałeś że nie możesz gadać bo prowadzisz więc wróciłem do domu

JK: SIKAŁEM

MK: TO TERAZ MASZ PROBLEM BO JA MAM WŁAŚNIE ŚLUB Z TWOJĄ KANAPĄ

JK: TO SOBIE SAM PRZYJADĘ

MK: CZEKAM *rozłączył się i dalej poszedł spać na kanapie*

JK: *nie chciał ryzykować więc poszedł pieszo*

MK: *smacznie sobie spał i śnił o Luhanie*

JK: *zaczęło padać, założył słuchawki i szedł dalej*

MK: *dalej śnił o Luhanie*

JK: *po dwóch godzinach drogi w deszczu wrócił, nie odzywał się i poszedł do sypialni po drugiej stronie domu*

MK: *obudził się około 1 w nocy i poszedł do łazienki , po załatwieniu się poszedł do sypialni zobaczyć czy Jackson wrócił ale jego tam nie było więc postanowił do niego zadzwonić*

JK: Co *powiedział zmęczony

MK: Gdzie ty do cholery jesteś?

JK: Śpię

Na ziemi

Byłem zmęczony a łóżko za wysoko

MK: no wszystko spoko ale GDZIE?

JK: No na podłodze mowie ci

MK: Ale dwór dom przystanek u kolegi?

JK: Nie mam znajomych

MK: yhmm... tak jasne to gdzie ? przystanek pod klubem?

JK: Tak a klub nazywa się sypialnia obok

MK: czyli jesteś obok w sypialni???

JK: Nie u księdza... Tak ehh

MK: to dobranoc *rozłączył się i rzucił na łóżko zakopując w kołdrze*

JK: Ahe *leżał mokry i zmęczony na zimnej podłodze, nie miał na nic siły*

MK: *przez resztę nocy nie mógł spać bił się z myślami czy pójść do Jacksona czy nie*

Internetove Love / MarksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz