Przez kolejne kilka tygodni Harry miał permanentnie dobry nastrój. Śmierciożercy Toma pogratulowali im na oficjalnej ceremonii, Harry dostał nawet kilka prezentów. Wreszcie skończyli przygotowywać wszystko, co potrzebne było do narodzin dziecka. Pokój dziecinny też był już gotowy, teraz zostawało im tylko czekać, aż chłopczyk wreszcie się pojawi. Ciągle zostawało im cztery tygodnie. Harry był tym wszystkim bardzo podekscytowany.
Harry schodził po schodach, mrucząc coś do siebie, kiedy nagle usłyszał wzburzony głos Toma. Oho, tatuś jest o coś zły. Powiedział do swojego kociątka. Zszedł na dół i schował się za kwiatkiem, na końcu korytarza.
- Harry... co... – Zapytał Ray, niespodziewanie stając tuż za nim.
- Cicho! – Syknął na niego chłopak i odwrócił się. Dłonią odsunął liście, które zastawiały mu widok. Z trudem stłumił chichot, mina Raya była bezcenna. W końcu udało mu się dojrzeć, co tak rozzłościło Toma. To była Bellatriks Lestrange. Wczepiała się w szaty Toma, jakby była jego kochanką. Harry ledwie zarejestrował fakt, że Tom miał w dłoni różdżkę i trzymał ją tak, jakby zaraz miał ją przekląć. Wyskoczył zza kwiatka i popędził do przodu. Gwałtownie odepchnął Bellatriks do tyłu i wśliznął się w ramiona mężczyzny.
- On jest mój! – Warknął, patrząc na nią z góry. Tom uniósł brwi zdziwiony gwałtownością Harry'ego. Złość na Bellatriks od razu mu minęła. Objął Harry'ego w pasie i pomiział lekko jego uszko, starając się uspokoić swojego kotka. – Każ jej się stąd zabierać! – Zwrócił się do Toma.
- Bella. – Ostrzegł ją Tom. Bardzo mu się nie spodobał wyraz twarzy, jaki miała, patrząc na Harry'ego. Zawsze się tak krzywiła, kiedy wspominano o Harrym. – Odejdź stąd.
Uniosła na niego zranione spojrzenie, a potem przeniosła wzrok na Harry'ego. Przeklęła go w myślach. Czuła, jak wewnątrz aż się gotuje. Najchętniej rzuciłaby się na chłopaka, ale dobrze wiedziała, że nie należy ignorować aż tak bezpośredniego rozkazu. Obiecała sobie, że szybko zajmie się tym małym kłopotem, jakim był Potter. Potem wstała, odwróciła się i wyszła.
Harry i Tom patrzyli za nią jeszcze chwilę. Dopiero wtedy chłopaka opuściło napięcie. Tom spojrzał na Harry'ego, unosząc jedną, elegancką brew do góry w sposób, wyrażający nabożne zdumienie.
- Jestem twój, tak? – Harry zaczerwienił się i spojrzał na niego nieśmiało. – Myślę, że przyda nam się wyjaśnić, kto tu do kogo należy. – Uśmiechnął się do swojego kochanka i podniósł go z łatwością. Odwrócił się w kierunku kręcącego się nerwowo Raya. – Raymondzie.
- Tak, mój panie?
- Uważaj na nią. – Powiedział Tom miękko.
- Tak jest. – Powiedział Ray szybko i odszedł korytarzem, w tym samym kierunku, w którym poszła Bella. Tom odwrócił się, z Harrym na rękach i poszedł do sypialni. Tam posadził chłopaka na łóżku.
- Wydaje mi się, że go wystraszyłeś. – Powiedział szybko, kiedy Tom zaczął lekko skubać jego szyjkę ustami.
Dobrze. Niekoniecznie to chciałem uzyskać, ale nie mam ochoty teraz tego naprawiać. – Harry zaczął coś jeszcze marudzić, ale Tom skutecznie go uciszył. Potem zaczął powoli pozbawiać go ubrań, nie śpiesznie badając każdy centymetr ciała kochanka.
- Nie musisz mi się tak przyglądać. Przecież wiesz, jak wyglądam. – Szepnął chłopak, przeczesując palcami włosy Toma.
- Wiem, ale za każdym razem, kiedy cię dotykam jest inaczej.
- Kociątko rośnie.
- Wiem. Widzę. – Powiedział Tom leniwie, przesuwając dużą dłonią po brzuchu kochanka. – To niesamowite, że on tam jest, rośnie.