Gdy Tom przybył do Ministerstwa magii, krzątało się jak zawsze w pracy. Ludzie zerknęli na niego krótko i ruszyli swoją drogą, niektórzy w sprawie interesów, inni ciekawi. Każdy podróżował lub szedł przed siebie spokojnie, odchodził nie wrzeszcząc wystraszony. Część niego tęskniła za tym. Odsunął od siebie ten myśl. Nie była na miejscu, kiedy miał mieć spotkanie z ministrem o powstrzymanie tego morderczego, masowego interesu.
Wyszedł z windy i poszedł na górę, do recepcji.
- Przepraszam.
Recepcjonista spojrzała w górę i jej znudzony wyraz twarzy natychmiast zniknął.
- W czym mogę ci po... pomóc? – czarownica jąkała się na widok przystojnego mężczyzny przed nią.
Tom pokazał jej uroczy uśmiech i czarownica wyglądała, jakby miała się roztopić. Tak, to nadal potrafił i wciąż działało.
- Mam się spotkać z Ministrem.
- Poproszę o Nazwisko? – zarumieniła się, patrząc do terminarza.
- Tom Riddle. - Toma naszła pokusa, by powiedzieć Lord Voldemort, by zobaczyć jej reakcję.
Przejrzała terminarz i kiwnęła głową.
- Proszę poczekać moment. – wstała, poszła w dół małym korytarzem i zapukała do drzwi.
Zatrzymała się tam, nasłuchując, po czym wsunęła za nie głowę, coś powiedziała i po zamknięciu drzwi wróciła. – Minister oczekuje Pana.
- Dziękuję, Wiktorio. – powiedział Tom, biorąc jej imię z płytki imiennej na biurku.
Czarownica zarumieniła się, gdy posłał jej kolejny uroczy uśmiech i ruszył do drzwi. Otwierając je widział, jak Korneliusz Knot siedzi za majestatycznym biurkiem a Albus Dumbledore w krześle naprzeciwko niego. Zauważył również z humorem, że było obecnych także kilku Aurorów.
- Tom. Jak dobrze jest cię widzieć. – Dumbledore podniósł się i odwrócił, uśmiechając się z migoczącymi oczami.
- Nie mogę powiedzieć tego samego o tobie. – Tom zmarszczył brwi. Może rezygnował z wojny ale wciąż nienawidził Dumbledore'a. Spojrzał na Knota. – Ministrze. – mruknął, kiwając nieznacznie głową.
- Pan Riddle. – Knot nerwowo poruszył się na swoim fotelu.
Tom rozejrzał się dookoła.
- Naprawdę to jest konieczne?
Zajrzał do umysłu Aurorów i odkrył, że tak naprawdę nie wiedzieli, dlaczego tam byli. Byli całkowicie zdezorientowani, dlaczego musieli być tam najlepsi, chroniąc ministra od pozornie sensownego i niegroźnego pana. To nie był czarny pan albo coś innego.
Tom obrócił się do Ministra i pytająco uniósł brew.
- Tak. Cóż, standardowe ostrożności. Rozumiesz. – Knot sprawiał wrażenie, jakby zaczął się pocić pod wzrokiem Toma.
Tom westchnął lekko i wszedł dalej do pomieszczenia. Knot usiadł niemal prosto, gdy on podszedł i Tom uśmiechnął się głupio w duszy. Wyjął różdżkę i zauważył z przyjemnością, jak Knot się cofnął ale Aurorzy zobaczyli, że ten elegancki, ciemnowłosy mężczyzna wyczarował sobie wyglądające wygodnie krzesło i po chwili w nim usiadł.
- Tak, rozumiem. Ale nie sądziłem, że będziesz chciał, by ktokolwiek jeszcze o tym wiedział...
- Tak, Korneliuszu. Nie sądzę, by to wszystko było konieczne. – powiedział Dumbledore.