🐇Część 8🐇

36 6 1
                                    

— Panienko Smith, pubudka. —usłyszałam głos jakiejś kobiety.

— Księżniczko — powiedziała druga.

— Już już — powiedziałam lekko zaspana.

— Śniadanie za piętnaście minut.

Kiedy obydwie kobiety wyszły z pokoju, poszłam się ubrać. Zajrzałam do szafy. Dlaczego tu są same sukienki? W końcu wybrałam szarą, długą do kolan. Uczesałam włosy no i oczywiście wzięłam prysznic i umyłam zęby.

Zeszłam na dół do jadalni. Przy stole siedzieli już wujek i ciocia. Chwilę rozmawialiśmy, ale potem tak bardzo się zamyśliłam, jakbym była w innym świecie.

— Co o tym myślisz Emmo? — nagle zapytała mnie ciocia.

— Ale co?

— W ogóle nas nie słuchałaś.

— Przepraszam, ale cały czas chodzi mi coś po głowie.

— Chyba domyślam się co to może być.

— To wszystko przez te walentynki. Dostałam jedną, a moja przyjaciółka próbuje mi wmówić, że to Dominic.

— Dominic?!

— Tak. Ale jedno mi nie pasuje. Jesteśmy przyjaciółmi i nie wyobrażam sobie, żeby był we mnie zakochany.

— To jest bardzo prawdopodobne. Skoro jesteście przyjaciółmi, to spędzacie ze sobą sporo czasu, a ten zmienia człowieka...

Znowu mam wrażenie, że wszyscy mają rację, i to ja się mylę. Ale musiałam się skupić, to ostatnia lekcja w zamku, bo nie zamierzam dalej żyć w niepewności. Muszę z nim porozmawiać.

Dzień się już kończy, a ja wracam do internatu. Szybkie pożegnanie i szofer zabiera mnie białą limuzyną. Ale czy ja dam radę pogadać o tym z Dominic'iem? Nie przemyślałam tego, ale cóż pójdę na żywioł. Przyjechałam w środku nocy i od razu położyłam się do łóżka. Cindy nie było, wyjechała gdzieś z rodzicami. Ciekawe co robi Liam. Pewnie gra albo robi pełno innych niepotrzebnych rzeczy.

Obudziłam się o dziesiątej. Dobrze sobie tak pospać, w przeciwieństwie do dni w których są lekcje. Szybko się ubrałam u takie tam inne poranne rzeczy, i ruszyłam na stołówkę. W szkole nie było zbyt wielu uczniów. Większość to te szare myszki. Wzięłam sobie porcję owsianki i szukałam wzrokiem wolnego stolika. Nie było jeszcze Dominic'a, to dziwne.

Po jakimś czasie w końcu przyszedł, ale ku mojemu zdziwieniu, nie usiadł obok mnie. Myślałam, że będzie chciał ze mną porozmawiać, ale chyba w życiu nie ma tak łatwo. Sama muszę to zrobić, ale nie teraz  za dużo świadków.

Po śniadaniu zauważyłam, że Dominic próbuje mi uciec. Tak to przynajmniej wyglądało, jakby mnie unikał. Poszłam za nim, a kiedy miał już iść na górę, zatrzymałam go.

—Dominic! — krzyknęłam będąc parę metrów od niego. — Poczekaj!

Stanął w miejscu. Wtedy mogłam do niego podejść.

— Czemu mnie unikasz? Coś zrobiłam nie tak?

— Nie, wszystko w porządku.

— Uważaj bo ci uwierzę. Widzę że coś jest na rzeczy — na chwilę zamilkłam. —To od ciebie była ta walentynka? 

— Wiem, że to nie było najlepsze wyjście. Przepraszam.

— Nie musisz przepraszać za to, że bałeś się ze mną szczerzę porozmawiać. Takie rzeczy są trudne. Ale posłuchaj. Dasz mi trochę czasu? Nie potrafię tak nagle podejmować decyzji.

— Na ciebie zawsze.

— Dzięki. — przytuliłam go.

Widziałam że był smutny. Ale musiałam to przeboleć. Wróciłam do pokoju i zadzwoniłam do Cindy. Opowiedziałam jej wszystko co się przed chwilą wydarzyło. A ona oczywiście musiała powiedzieć jej ulubiony tekst czyli "a nie mówiłam!". Czasami mnie wkurza, ale jak to z przyjaciółkami bywa.

Kilka dni później, około południa, spacerowałam po korytarzu, bo jako że nie było lekcji okropnie mi się nudziło. Usłyszałam że ktoś nieźle się drze. Podeszłam cicho do drzwi.

— TY NIE ROZUMIESZ DLACZEGO TO ZROBIŁEM!

— JAK MAM ROZUMIEĆ?! JESTEŚ MORDERCĄ I JESZCZE PRÓBUJESZ SIĘ TŁUMACZYĆ!

Zrobiłam się biała jak ściana. To był głos Lucasa i pewnie jego współlokatora.

Pobiegłam jak najszybciej do pokoju Dominic'a.

— Dominic!

— Boże, Emma jesteś strasznie blada. Co się stało?

— Chyba już wiem kto zabił Rosaline.

— O czym ty mówisz?

— Słyszałam jak Lucas kłócił się z kimś, a potem ten ktoś powiedział że on jest mordercą. Na pewno chodziło o Rozę.

— Ale jesteś pewna?

— Nie wiem. Ale brzmiało to jednoznacznie. Co jeśli mamy w szkole zabójcę?

— Spokojnie, nic ci nie zrobi. — przytulił mnie. — Ja cię obronie jak będzie trzeba.

To co usłyszałam przed pokojem Lucas'a tak mnie przeraziło, że nie mogłam spać. A jak to naprawdę był on to dlaczego to zrobił? Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.

🐇🐇🐇🐇🐇🐇🐇🐇🐇🐇
Dzięki za przeczytanie i bardzo proszę o opinię w komentarzu i ewentualnie 🌟. Pa pa! 🙋🙋🙋🙋

Księżniczka z przypadkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz