⏳Część 6⏳

48 6 0
                                    

Dzisiaj ostatni dzień przed przerwą świąteczną. Nieee tylko nie to, już wolałabym uczyć się cały dzień. Zresztą i tak już to robię.

Ostatnia lekcja właśnie się skończyła. Wszyscy wybiegli z klasy do pokojów, żeby spakować się na przerwę świąteczną. Przynajmniej ci którzy jechali do rodziny.
Ja też poszłam się spakować. Lecz nie cieszyłam się tak bardzo, o czym już wspomniałam. Cieszyłam się że chociaż Cindy była w dobrym nastroju.

Siedziałam nad walizką, zamyślona, gdy nagle moja przyjaciółka zapytała.

- Czemu jesteś ostatnio taka nie w sosie?

- To nic takiego.

- Wiesz mi możesz wszystko powiedzieć.

- Po prosty nie cieszę się ze świąt.

- Dlaczego?

- W moim domu nigdy nie było prawdziwej rodzinnej atmosfery. Moi rodzice mają taką cudowną pracę, że rano wyjeżdżają, a wracają wieczorem. To znaczy 22. I tylko w te dwa dni, bo nawet w wigilię pracują tylko krócej, próbują udawać że jesteśmy super rodzinką.

- To trochę smutne.

- Nie przesadzaj. Przyzwyczaiłam się.

Gdy walizki były spakowane, usiadłam z Cindy na korytarzu czekając na rodziców. Wszyscy uczniowie tak robią. Zauważyłam że na ławce obok siedzi Dominic, bez walizki. A czemu? Bo jedno z pięter szkoły należy do jego ojca, i po prostu tam spędzają święta. Był strasznie smutny, a dookoła niego cały czas latały jakieś natrętne dziewczyny. Ale on je olewał.

- Cindy, nie uważasz że Dominic jest jakiś taki przygnębiony?

- Myślę że to nie o to chodzi. Nie jest smutny, tylko zakochany.

- On, zakochany? Przecież wiedziałabym już o tym, jest moim przyjacielem.

- Ty naprawdę nic nie dostrzegasz? Nie powiedział ci, bo to w tobie się zakochał! - Spojrzałam dziwnie na Cindy.

- Żartujesz chyba. Tyle lasek się obok niego kręci, a miałby wybrać właśnie mnie? To niedorzeczne.

- Idź do niego. Na pewno poprawisz mu tym humor.

Tym razem posłucham mojej współlokatorki i podeszłam do Dominic'a. Odpędziłam od niego napalone dziewczyny i usiadłam obok.

- Cześć Domi!

- O cześć Emma. - trochę się rozpogodził. - Czekasz na rodziców?

- No, ale jakoś mnie to nie cieszy.

- Doskonale cię rozumiem.

- Czemu jesteś taki smutny? -postanowiłam nie owijać w bawełnę.

- Nic wielkiego. Po prostu mój ojciec nie będzie miał dla mnie czasu w święta. I będę je musiał spędzić z macochą.

- To słabo. Ale to nie jest wszystko. Powiedz mi, przyjaciele nie powinni mieć przed sobą sekretów.

- Dobrze powiem ci, ale jak pójdziemy do lasu.
(przysięgam, to jest najlepszy dialog jaki kiedykolwiek napisałam, zawsze śmieszy XDD)

- Ok, w sumie mam jeszcze trochę czasu.

Ale on jest cwany. Poszliśmy do lasu i usiedliśmy na ławce.

- To co dzieje?

- Wiesz, podoba mi się taka jedna dziewczyna.

- Kto to? Znam ją?

- Nie raczej nie. Nie jest z tej szkoły.

- Hmmm.

- Nie wiem jak jej powiedzieć co do niej czuję.

-Może ta przerwa to dobra okazja? Albo poczekaj trochę, na Walentynki, ferie. To będzie bardzo romantyczne.

- To jest dobry pomysł. Dzięki Emma. - przytulił mnie.

- Spoko, w końcu przyjaciołom się pomaga.

Nagle Dominic trochę posmutniał. Czy powiedziałam coś nie tak? Nie, to pewnie przez tą dziewczynę.

Posiedzieliśmy chwilę w ciszy, gdy nagle zdałam sobie sprawę że za pięć minut pod szkołą będą rodzice. Biegiem wróciliśmy do szkoły. Idealnie, rodzice już tu są.

- Cześć mamo, część tato! -przywitałam ich.

- Cześć córciu, jesteś gotowa? -zapytała mama.

- Jasne. Albo nie poczekaj momencik. -Poszłam pożegnać się z Cindy, i z Dominic'iem. Zdziwiłam go tym, ale się ucieszył.

- Dobra, teraz jestem gotowa. - wróciłam do rodziców.

- To jedziemy.

*************
Dzisiaj wigilia, zaraz usiądziemy do stołu i zacznie się nasza sztywna rozmowa.

- Emma, jak tam ci idzie w szkole? - zapytała mama.

- Dobrze, choć natłok obowiązków mnie męczy.

- Świetnie cię rozumiem. A ten chłopak, syn dyrektora. - Podniosłam głowę.

- Dominic?

- Tak.

- To mój przyjaciel, a kiedyś także Rosaline.

- Przyjaciel, tak na pewno - wtrącił się Liam.

- O co ci chodzi?

- Nic, nic.

************
Dominic:
"W końcu przyjaciołom się pomaga", te słowa nadal dźwięczały mi w uszach. Ona widzi we mnie tylko przyjaciela. Tyle dziewczyn za mną szaleje, tylko czemu nie ona? Do jadalni weszła Gabrielle, moja macocha. Super kolejne święta bez ojca. Jakbym w ogóle nie miał rodziców. Nie mogę ani trochę zmusić się do dobrego humoru, nie bez niej.

- Część Dominic.

- Część Gabrielle.

- Coś nie tak?

- Nie, wszystko dobrze, oprócz tego, że zakochałem się bezwzajemnie.

- Czemu mi o tym nie powiedziałeś?

- Bo i tak mi nie pomożesz. Ona widzi we mnie tylko przyjaciela, nic więcej.

- Skąd wiesz?

- Bo mi to powiedziała.

*****************
Przyszedł czas na prezenty. Podobno najfajniejszy w całym dniu. Otworzyłam paczkę z moim imieniem. A w nim, laptop. W końcu coś co mi się przyda. Tym razem nie musiałam udawać, że się cieszę.

⏳⏳⏳⏳⏳⏳⏳⏳⏳⏳
Ok, to na tyle z tej części. Mam dziwne wrażenie że szybko mi idzie z tymi rozdziałami. Ale mam wenę, taką ogromną więc trzeba wykorzystać. Na dodatek nie mogę uwierzyć że już tylko 25 do 100 odczytów.
🙋🙋🙋🙋🙋🙋🙋🙋

Księżniczka z przypadkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz