Nad horyzontem powoli zaczęły pojawiać się chmury. Z początku było ich mało, jednakże z każdą godziną przychodziło coraz więcej i więcej. "Będzie padać", pomyślał. "Od jakiegoś czasu Krucza Skała nie widziała ani kropli deszczu. To powinno nieco pomóc spękanej ziemi". Przechodził spokojnie między kolejnymi domami Dunmerów oraz Nordów. Po tylu latach mieszkania tutaj przyzwyczaił się już do widoku elfów na tyle, że praktycznie nie zauważał żadnej różnicy między nimi, a sobą. To właśnie Nordowie go fascynowali. Nigdy nie był do końca pewien, dlaczego właściwie tak było. Być może to przez to, że nie było ich na wyspie aż tylu. Dunmerowie zdecydowanie przewyższali ich liczebnością. Poza tym jego rodzice byli Nordami. To mógł być jeden z powodów.
Powoli skierował się w stronę targu, gdzie różni kupcy wystawili już swoje towary na handel. Zazwyczaj można tu było dostać różne bronie i zbroje, tym razem jednakże zauważył tam też kogoś nowego. Był to wysoki elf o skórze koloru złota. Pomarańczowe oczy śledziły poszczególnych mieszkańców miasta. Wyglądał dziwnie. Niby podobny do Dunmerów, a jednak taki...inny. Nieznajomy dość szybko zauważył, że ktoś się na niego gapi. Wezwał go do siebie krótkim kiwnięciem głowy. Przed nim leżała sterta starych książek, oraz kilka ładnie wyglądających sztyletów.
- Czym mogę służyć? - odezwał się elf, gdy tylko chłopak podszedł wystarczająco blisko. Oczy istoty patrzyły na niego z zainteresowaniem. - Szukasz może jakiejś nowej zabawki do kolekcji? Czy może raczej chcesz zakupić księgę zaklęć?
Ciemnowłosy chłopak przyjrzał się chwilę stercie ksiąg. W większości je znał, albo chociaż kojarzył. Było jednak kilka takich, które przykuły jego uwagę. Przyglądał się właśnie jednej z książek, kiedy sprzedawca położył na niej rękę.
- Eares Dovar. Widzę, że interesują cię księgi zaklęć. Ta na którą patrzysz - zastukał palcem w księgę - to przywołanie atronacha mrozu. Mam jeszcze kilka podobnych ksiąg, wszystkie związane z przyzywaniem. I wszystkie w stosownej cenie... o ile cię stać.
To było do przewidzenia, pomyślał. Zapłacił jednak za księgę, z czystej ciekawości. Elf przeliczył monety, jak gdyby mu nie ufał. "To dobrze. Inaczej każdy klient mógłby zapłacić mu o wiele mniej." Ku jego zaskoczeniu sprzedawca podniósł się, i uścisnął mu rękę.
- W dzisiejszych czasach bardzo łatwo o złodziejaszków, zwłaszcza w tej okolicy i w Morrowind. Nie miej mi tego za złe, muszę dbać o interes dopóki tu jestem. - Uśmiechnął się zaskakująco ciepło. - Właściwie wydaje mi się że nigdy cię tu nie widziałem. Można wiedzieć jak cię zwą?
Odwrócił się by odejść, jednak na odchodne rzucił jeszcze przez ramię:
- Mówią mi Kryaano.
Poszedł do domu z nowym nabytkiem. Nigdy wcześniej nie zajmował się niczym związanym z magią, ani przywołania, ani zniszczenia. Nie interesowało go to nigdy. A jednak te księgi wydawały się być przydatne. Ba. Może nawet ciekawe. Obejrzał ją dokładnie z każdej strony jeszcze przed dotarciem do domu. Przystanął przed drzwiami i otworzył je. Wyglądało na to, że nikogo nie ma w środku. Ojciec i matka musieli gdzieś wybyć. Zszedł po schodach i skierował się w stronę swojego pokoju. Już miał do niego wchodzić, kiedy nagle zauważył coś kątem oka. Przystanął, wiedziony nagłym impulsem. Na jednym z manekinów wisiała maska jego ojca. To było dziwne. Zazwyczaj zabierał ją ze sobą kiedy wychodził. Może nie chciał się rzucać w oczy? Podszedł do niej, nie wiedząc nawet kiedy. Przyjrzał się dokładnie jej wyglądowi. Było w niej coś niesamowitego. Widywał ją już setki, może nawet tysiące razy... ale nigdy nie zaskoczyła go tak jak w tej chwili. Dotknął jej lekko palcami.
Załóż ją.
Chłopak gwałtownie odsunął się od maski. W jego głowie wciąż pobrzmiewał dziwny, stanowczy głos... wręcz rozkazujący. Kto to właściwie był? Od manekina emanowała teraz dziwna energia, taka, jakiej nie czuł nigdy wcześniej. Była niemal namacalna, mroczna. Miał wrażenie, że zaraz coś wyskoczy z któregoś kąta pomieszczenia. Każda ściana, każda szafka zdawała się na niego spoglądać. Nie było jeszcze dnia w którym poczułby coś tak dziwnego. W jego głowie zaczęły pojawiać się kolejne głosy, słabe, jednak stopniowo rosnące w siłę. Wszystkie powtarzały jedno. "Załóż ją".
Kryaano wycofał się powoli do swojego pokoju, starając się nie spoglądać więcej na maskę. Wiedział, z czym może wiązać się kolejny kontakt z nią. Rzucił księgę na łóżko i osunął się stopniowo w dół ściany. Głosy z każdą chwilą przybierały na sile, jak gdyby starając się doprowadzić go do obłędu. Miał wrażenie, że napięcie zaraz rozsadzi mu głowę. I wtedy spośród wielu głosów wydobył się inny, cichy, możliwe nic nie znaczący głosik.
"Stwórz nową".
W momencie pojawienia się tej myśli wszystkie inne ucichły. Chłopak otworzył oczy, zdając sobie sprawę, że wszystko zwolniło. Rozejrzał się stopniowo po pokoju, przejeżdżając wzrokiem po każdej napotkanej rzeczy. Jego spojrzenie padło ponownie na księgę, leżącą teraz na łóżku. Czy naprawdę ma ochotę parać się teraz magią? Nie. Nigdy nie był do tego stworzony. Wstał powoli, jakby bojąc się, że jakaś siła nagle rzuci go na ziemię. Tak się jednak nie stało. Chwycił księgę zaklęć i jednym ruchem wrzucił ją do skrzyni. Nie będzie mu teraz potrzebna.
Ruszył szybko na górę, unikając kontaktu z maską. Chwycił łuk leżący na szafce, wyszedł z domu i zatrzasnął za sobą drzwi. Ogarnęło go poczucie spokoju, takie, którego doświadczał tylko wtedy, kiedy znajdował się poza domem. Uwielbiał tę wyspę. Wszyscy żyli swoim życiem, nikt z nikim nie walczył. Istna sielanka.
Przystanął przed domem, by móc napawać się tym widokiem chociaż przez chwilę, po czym ruszył w stronę lasu. Szedł spokojnie wydeptaną dróżką w głąb kniei, starając się znaleźć ślady zwierzyny. Wokół panowała głucha cisza, przerywana jedynie odgłosami jego kroków. Nawet wiatr przestał w tej chwili wiać, jak gdyby chcąc dodać grozy sytuacji. Stąpał ostrożnie, próbując wyłapać chociażby zarys uszu zająca na tle otaczającego go krajobrazu. Jednak, pomimo starań nic nie zauważył. Stopniowo zaczął już tracić nadzieję, że znajdzie cokolwiek. Z każdym kolejnym krokiem miał wrażenie, jakby wszystkie zwierzęta gdzieś się pochowały.
I nagle zauważył ruch gdzieś pośród drzew. Na jednym z głazów leżących nieopodal rozłożył się niedźwiedź. Zwierzę obserwowało otoczenie z podniesionym łbem, węsząc w powietrzu. Wiatr wiał jednakże w stronę chłopaka, przez co nie było mowy o zwęszeniu go. Kryaano zaczął stopniowo iść dookoła zwierzęcia, tak, by nie zostać zauważonym możliwie jak najdłużej. Gdy oddalił się na wystarczającą odległość zauważył, że po jego prawej znajduje się nora zająca. Obok niej siedział spokojnie zając, skubiąc trawę wystającą spod niektórych kamieni. Stworzenie zdawało się nie zwracać uwagi na to, co dzieje się dookoła. Chłopak chwycił łuk, i już zaczął wyciągać strzałę, gdy tuż przed nim znów pojawiła się czarna plama. Z ciemnej masy stopniowo zaczęły wyłaniać się kolejne oczy, wszystkie zielone, i wszystkie patrzące na niego. Jedno z nich było większe od pozostałych, będące ciągle w jednym miejscu. Jako jedyne nie znikało po pewnym czasie, nie zostawało zastąpione przez inne. Ono ciągle patrzyło. Dopiero po pewnym momencie uświadomił sobie, że celuje strzałą w jedno z oczu. Zaczęły pojawiać się macki, powoli sięgające w jego stronę. Wraz z nimi powróciły potworne słowa, prześladujące go jakiś czas temu.
Załóż ją.
Załóż ją.
Załóż ją.
Nim zorientował się co robi wystrzelił strzałę na oślep. Przeniknęła ona przez dziwnego stwora, i odbiła się od kamieni z głuchym stukotem. Przez chwilę miał ochotę zacząć uciekać, jednakże plama powoli znikała. Zauważył zająca, uciekającego w stronę północy. Zaklął w myślach, i już miał ruszać za zwierzyną, kiedy usłyszał ryk tuż za sobą. W następnej chwili został brutalnie pchnięty na ziemię, wzniecając w powietrze chmurę piachu. Upadając, uderzył głową w jeden z kamieni leżących niedaleko. Starał się zrozumieć, co się dzieje. Wszystko dochodziło do niego jakby z daleka. Wiedział, że słyszy ryczenie. Że łuk wypadł mu z ręki. Że czuje coś mokrego z boku głowy. Przez kilka chwil leżał jeszcze nieruchomo, potem zaczęła zalewać go ciemność. Była pełna zielonych oczu.
![](https://img.wattpad.com/cover/104832428-288-k256573.jpg)
CZYTASZ
Pod Apokryfem
FanfictionMora upadł. Nie istnieje. Selene w końcu może układać swoje życie przy boku Miraaka. Co jednak jeśli powróci? Jeśli... odbierze im ich największe szczęście? Cover by @Miss_Lannister