07

626 37 15
                                    

Alan uzgodnił z chłopakami, że oni sami pójdą zobaczyć Big Ben, znajdą jakąś dobrą restaurację i zjedzą tam obiad. Następnie poszwędają się jeszcze po mieście, a na sam koniec wrócą w umówione miejsce, jednak nie dowiedziałam się jakie jest miejsce docelowe.

Ruszyłam z Alanem w stronę mojego domu. Stwierdziłam, że po co ma ciągnąć za sobą tą walizkę, skoro do dyspozycji mamy moje mieszkanie. Zarate, jak i Trygve i Gilbert (wyłapałam podczas rozmowy jak się nazywają) zostawili walizki na lotnisku. Mówili, że nie będą mi robić problemu. Szczerze mówiąc, nie robiło mi to żadnej różnicy, jednak to w końcu ich wybór.

— Po co tak w ogóle przyleciałeś do Londynu? — wypaliłam po dłuższej chwili ciszy. Wiem, że jest to niegrzeczne, pytanie się o takie rzeczy z grubej rury, ale ja się już nie zmienię.

— Nie mówiłem ci? Będę supportować zespół. — uśmiechnął się lekko.

Jaki zespół? Co to support? Kto ma dzisiaj występ oprócz Unknown? Gdzie on będzie występował? Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie, natomiast zaczęłam od podstawowego pytania.

— Co to support? — spaliłam lekkiego buraka, gdyż wydawało mi się, że Alan spojrzał na mnie jak na idiotkę. Mogłam chyba to przemilczeć, choć nie wiedziałabym o co chodzi.

— Support to występ tej mniejszej gwiazdy w celu rozgrzania publiczności, przed występem tej głównej. Nie byłaś nigdy na żadnym koncercie? — gdy to mówił, nie patrzył na mnie tylko na chodnik, bo wszędzie były kałuże po ulewie.

Na dobrą sprawę nigdy nie byłam na koncercie jednej, określonej gwiazdy. Tak, naprawdę. Gdy Adam występował w Londynie, zawsze mi coś wypadało. A to wykład, a to pomoc rodzicom, a to jakiś wyjazd. Sama nie słucham muzyki, więc nie mam żadnego idola muzycznego. Green Land się nie liczy, gdyż tam od razu, bez pieprzenia zaczęli grać Dj'ie.

— Wiem, że to dziwne, ale nigdy nie byłam na koncercie jednej, określonej gwiazdy. Nie słucham muzyki.

Alan spojrzał się na mnie jak na idiotkę, ponownie. Albo mi się to tylko zdawało, nie wiem. Byłam w takiej euforii, że się z nim spotkałam, że reszta świata mnie nie obchodziła i mogłam mieć już lekkie zwidy.

Otworzył lekko buzie.

— Nie słuchasz muzyki?

— Tak, nudzi mnie ona. — odpowiedziałam w pełnej szczerości.

— To dlaczego byłaś na Green Landzie? — nie patrzył pod nogi i w pewnym momencie wszedł w ogromną kałużę. Zaklął pod nosem po norwesku, wracając do kontaktu wzrokowego ze mną.

— Namowa przyjaciela i Chris. Tak to bym się nigdy nie ruszyła tam. — wzruszyłam ramionami i w bomberce zaczęłam szukać klucza do drzwi wejściowych.

— Czyli tak naprawdę poznaliśmy się dzięki twojemu przyjacielowi i Chris?

— Właśnie tak. — przekręciłam klucz w zamku, otworzyłam drzwi i wpuściłam Alana do środka. — Idź od razu na drugie piętro, bo tam mieszkam.

— Nie masz tu żadnej windy? — zaśmiał się cicho.

— Też ją chciałam, ale właścicielka budynku stwierdziła, że za dużo kosztów to wyniesie i roboty z tym, więc olała nas po całej linii. — mówiąc to, zaczęłam czuć luz. Przestałam się stresować, euforia już opadła. Zachowywałam się teraz w stosunku do Alana, jak do człowieka, który nie jest sławny, "wyjątkowy" i tak dalej. Zaczęłam nawet zapominać, że on jest kimś takim.

Stanęłam z nim przed ciemno zielonymi drzwiami, przekręcając drugi raz, inny klucz w drzwiach.

Popchnęłam drzwi i z mojego mieszkania wydostał się zapach świeżości oraz moich ulubionych perfum. Przepuściłam Alana w drzwiach, pokazałam mu, gdzie może położyć przemoczone buty jak również walizkę.

Po odłożeniu rzeczy, zaprosiłam go do salonu. Zaproponowałam herbatę - nie odmówił.

Gdyby ktoś dwa miesiące temu powiedział mi, że w moim salonie będzie siedział Alan Walker, czyli ten sławny DJ, wyśmiałabym go i kazała się leczyć. Natomiast właśnie w tym momencie Walker siedzi w moim salonie, czekając, aż zrobię sobie i jemu herbatę.

                                 ~~~

— Mmm, przepyszna herbata! Choć nie prosiłem o mleko w niej. — zaśmiał się. Siedziałam obok niego, również pijąc taką samą herbatę.

— Wiesz, tutaj w Londynie to normalne. Każdy taką piję. — wzięłam łyka i kontynuowałam. — Z czasem, jest to taką codziennością, że każdy dolewa do herbaty mleko. Przywykłam do tego smaku i nie zamieniłabym go na żaden inny.

— Kiedy przylecisz do Bergen, będziesz musiała spróbować naszych energetyków i alkoholu! — ruszał tak rękoma, że prawie wylał herbatę. Taka dobra herbata nie może się zmarnować.

— Czy to zaproszenie? — podniosłam brwi do góry z uśmieszkiem.

— Raczej tak. — odwzajemnił uśmiech.

— Źle by było, gdybym nie skorzystała z takiej propozycji.

— Zapewne tak. — odłożył swoją herbatę, aby się przeciągnąć.

— A teraz odpowiedz mi na coś, co zapewne zmieni moje życie... — mój ton stał się poważniejszy. Alan zmarszczył brwi i uśmiech zszedł mu z twarzy.

— Słucham. — spojrzał na mnie z zainteresowaniem.

— Czy ta herbata ci smakuje? — wybuchliśmy śmiechem, choć naprawdę chciałam to wiedzieć.

— Jest pyszna. Pracowałaś w jakiejś kawiarni lub coś? — pokręciłam głową.

— Nawet nad tym nie myślałam. Jednak widzę, że jej nie pijesz, więc zajmę się nią odpowiednio. — wysunęłam się i chwyciłam kubek z jego napojem. Kiedy Alan spostrzegł, co się właśnie wydarzyło, powoli przykładałam kubek do ust. — Kto pierwszy ten lepszy. — zachichotałam.

— Tak chcesz grać? — zaśmiał się, po czym ruszył swoją głową w stronę mojej.

Jego włosy dotykały moich, jego głowa dotykała moją. A żeby jego usta dotknęły moich, zabrakło paru milimetrów. Kiedy przyłożyłam usta do szklanki, on zrobił to samo.

Boże, właśnie prawie pocałowałam Alana Walkera.

Za szybko.

Szybko odsunęłam swoje usta od kubka i oddałam mu go.

— Tak jak myślałam, jest przepyszna. — zaśmiałam się niezręcznie, jednak nie dało się tego usłyszeć, że to niezręczny śmiech.

— Mówiłem. — posłał mi uśmiech, po czym mogę przyrzec, że położył swoje usta, tam gdzie wcześniej znajdowały się moje.

Jak mało brakowało, muszę się ogarnąć.

Nie mogę się zakochać.












Napisane:
13 listopada 2017

Heading Home || A.W. [Rewrite]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz