Czterdzieści tygodni part 1

1.9K 86 1
                                    

 Pewien szczupły blondyn próbował się pozbierać po informacji jaką zaserwowała mu jego najukochańsza małżonka. Był przerażony. Nie wiedział czego ma się spodziewać ani tym bardziej jak powinien się zachować. Po przemyśleniu wszystkich możliwych opcji postanowił odwiedzić kogoś kto w tym temacie miał już pewne doświadczenie. Chwilę później teleportował się prosto do Hogsmade skąd ruszył w stronę wielkiego zamczyska. Po drodze do swojej dawnej szkoły zastanawiał się w jaki sposób rozpocząć rozmowę. A jeśli ten człowiek go wyśmieje? Albo co gorsza wyzwie od idiotów? Czarodziej ledwo zarejestrował, że przekroczył już wrota Hogwartu, przeszedł znajome korytarze i stał na przeciwko kamiennej chimery. Chwilę zastanawiał się po czym mrukną Eliksir wielosokowy i posąg odsłonił mu wejście do gabinetu dyrektora. Niepewnie ruszył schodami w stronę drzwi, zapukał w nie i gdy usłyszał ciche wejść wszedł do przytulnego pomieszczenia. W dużym, wygodnym fotelu siedział czarnowłosy, chudy czarodziej w średnim wieku trzymający śpiącego niemowlaka.

- Witaj Draco.- powiedział i wstał by odłożyć chłopca do kołyski stojącej przy oknie.- Usiądź. Herbaty? Kawy?

- Nie, dziękuję wujku.

-  To mów co cię do mnie sprowadza.

- Mam problem.

- Tyle zdążyłem się domyślić. Co jest tak przytłaczające, że sam Malfoy nawiedził moje skromne progi?- zakpił starszy czarodziej.

- Ginny jest w ciąży. - wyszeptał blondyn.

- I to nazywasz problemem? To powód do szczęścia. Gratuluję. Zaproponowałbym jakieś procenty ale Hermiona w akcie buntu wylała moje wszystkie trunki.

- Jaki powód do szczęścia? Jestem przerażony! Czego mam się spodziewać? Jak się zachowywać? Co robić?

- Myślę, że powinieneś spodziewać się, że za kilkadziesiąt tygodni w twoja rodzina będzie większa o taką małą osóbkę jak ten zacny czarodziej śpiący w tej kołysce.- powiedział wskazując na swojego syna.

- Ale ja nie wiem jak być ojcem. Nie mam pojęcia jak postępować z Gin. Wszędzie się słyszy, że nie wolno denerwować kobiet w ciąży, że są drażliwe, mają dziwne zachcianki ale to są jakieś ogólniki nie mówiące tak naprawdę nic!

 Starszy czarodziej zaśmiał się i zaczął przeglądać jedną z szafek w biurku. Wyciągnął z niej zeszyt i położył przed blondynem.

- Co to jest?- spytał zdziwiony szarooki.

- Coś co pomoże ci nastawić się na najbliższe trzydzieściparę tygodni. Moje wspomnienia, spostrzeżenia, frustracje i tym podobne z tych zaiste pouczających czterdziestu tygodni.

- Ty, były szpieg i Naczelny Postrach Hogwartu pisałeś pamiętnik?- zakpił by przynajmniej trochę się wyluzować.

- Powiedzmy, że Minerwa i Poppy zwątpiły w moje umiejętności powstrzymywania negatywnych emocji przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu przez dłuższy czas niż dwa miesiące. Jeszcze tego samego dnia, którego Hermiona mi o wszystkim powiedziała miałem u siebie delegację w temacie jak mam się zachowywać, co robić a czego nie. Dostałem wtedy ten zeszyt z nakazem zapisywania wszystkiego co mnie drażni, irytuje, przeszkadza mi czy powoduje jakiekolwiek inne emocje.

- Nie wierzę! Twoi pracownicy zabawili się w twoich psychoterapeutów.

- Jak chcesz równie dobrze możesz sam sobie poradzić.

- Wiesz? Chyba skorzystam z twojego kajetu. - mruknął. Pożegnał się z chrzestnym i skorzystał z kominka by szybciej znaleźć się w swoim gabinecie. Na miejscu zawołał skrzata, zamówił herbatę i zaczął czytać lekturę powierzoną mu przez Severusa Snape'a.

Tydzień 5

 Czas start. Od tygodnia Hermiona czepia się o wszystko. Za głośno oddycham, mam niewygodne ramię. ogólnie jestem niewygodny, za dużo jem ale też jestem za chudy, mam inaczej poukładane rzeczy w biurku niż jej by się to podobało, za dużo pracuję, za mało śpię, za dużo piję kawy, herbaty zresztą też... To tylko niektóre zarzuty, które usłyszałem pod swoim adresem. Cały czas była też zmęczona i każdą wolną chwilę, w której nie mówiła mi co ze mną jest nie tak, po prostu przesypiała. No i dopiero teraz postanowiła mi powiedzieć o co chodzi. Oczywiście nie obyło się bez powodzi w postaci jej łez. Czy się cieszę? Nie wiem. Ten zeszyt sam w sobie mnie denerwuje i najchętniej bym go spalił ale Poppy zagroziła, że każe się MOJEJ żonie przeprowadzić do Pottera jeśli nie będę w nim pisać . I tyle ją widzieli. To będą ciężkie tygodnie. Merlinie dopomóż!

Tydzień 6

 Zostało jeszcze siedem i pół miesiąca a ja już mam dosyć. A to nie ja będę za kilka miesięcy wyglądał jak chodzący wieloryb ( UWAGA nie używać tego określenia w obecności żadnej kobiety! ) . Hermiona na zmianę cieszy się i zalewa łzami. Nie mam pojęcia czy w danym momencie cieszyć się z nią i rozpływać nad tym jacy jesteśmy szczęśliwi czy pocieszać i mówić, że będziemy wspaniałymi rodzicami. Huśtawki nastroju to tak naprawdę nic. Średnio cztery razy dziennie zwiedzamy łazienkę. A dokładniej ona siedzi z głową w misce a ja przytrzymuje jej włosy. Boję się, że się odwodni. Poppy twierdzi, że tak się zdarza i nie jest to niepokojący objaw i po prostu musi pić więcej wody ale co ona może wiedzieć? Jeśli jakaś krzywda stanie się któremuś z nim to własnoręcznie uduszę tą kobietę i zapewniam, że będzie to jedyne morderstwo z którego będę dumny.

Tydzień siódmy

 Zaczynam wątpić w kompetencje szkolnej pielęgniarki. Moja Kobieta cały czas wymiotuje i nie zapowiada się, żeby szybko miała z tym skończyć. Zamiast przybierać na wadze, straciła już trzy kilo.

Tydzień dziewiąty

  Trzy ostatnie dni spędziliśmy u świętego Munga. Tam też uważają, że wszystko jest w porządku. Co z tego, że sami mówili gdy tylko przyszliśmy, że MOJE dziecko może nie przeżyć. A teraz  najwyraźniej tylko ja widzę te niezdrowe kolory na policzkach mojej żony.  Nigdy nie pomyślałbym, że będę zaniepokojony na widok kolorów Slitherinu.

Tydzień jedenasty 

 Nareszcie chwila wytchnienia. Hermiona nie przestała jeszcze wymiotować ale robi to dużo rzadziej. Poza tym dużo śpi. Mam nadzieję, że nadchodzi koniec tych wszystkich problemów/ Przynajmniej tak twierdzi Poppy.

-Kochanie!- blondyn aż podskoczył gdy usłyszał głos żony. Ruda kobieta z niepokojem przyglądała się wręcz zielonej twarzy małżonka.- Coś się stało?

- Nic takiego słońce.- powiedział Draco próbując się uśmiechnąć. Ginny nie wyglądała na przekonaną ale nie drążyła tematu.

- Chciałam cię zawołać na obiad ale nie wiem czy to jest dobry pomysł. - odparła przyglądając się nadal zielonej twarzy małżonka.

- A ja uważam, że wręcz przeciwnie wiewióreczko. Idziemy?- spytał dziękując w duchu Merlinowi za pojawienie się kobiety. Jeśli miał być szczery to notatki Severusa ani trochę go nie uspokoiły. Postanowił wrócić do nich po porządnym posiłku.

Miniaturki HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz