Tell me is this how it's supposed to be ?

1.3K 89 41
                                    

Powiedz mi, czy to tak powinno być?

~ ~ ~

Mija jakoś tydzień. Przynajmniej tak mi się wydaje, ale mogłem się zgubić gdzieś pomiędzy pierwszym świtem, a ostatnią kolacją. Trochę tracę rachubę czasu przez to, że ciągle siedzę zamknięty w jednym pokoju. Właściwie to ciężko to nawet nazwać pokojem, może kiedyś nim był, ale teraz to tylko magazyn na śmieci. Dobra, może trochę przesadzam, nie jest aż tak źle, ale nie jest też dobrze. Mam łóżko, więc to ogromny plus, ale pragnę zaznaczyć, że przez pierwsze dwie noce bałem się w nim spać, bo pościel była zakurzona i jestem prawie pewny, że widziałem jak coś się pod nią przemieszcza. Drugim pozytywnym aspektem jest dołączona do pokoju łazienka, moja prywatna można powiedzieć i na szczęście nie tak straszna jak ta, w której byłem przetrzymywany pierwszej nocy. Ale to tyle, no chyba, że okno jest czymś znacząco polepszającym standardy. W sumie jest, bo dzięki temu mam jakieś poczucie czasu, w dodatku z nudów mogę po prostu przy nim siedzieć i patrzeć na ulicę, na której szczerze mówiąc, dzieje się więcej niż można, by przypuszczać. Właściwie od kiedy byłem świadkiem ulicznej jatki i rzucania w siebie kamieniami, mój zapał do podziwiania widoków drastycznie zmalał. Już wcześniej się zorientowałem, że nie jest to jakaś bogata dzielnica, ale nie sądziłem, że jest aż tak niebezpieczna. To jakiś raj dla chuliganów i gangsterów. Prawie każdy nosi przy sobie jakiegoś rodzaju broń, nieważne czy pistolet, czy nóż, jakikolwiek środek bezpieczeństwa. To trochę rozjaśniło mi słowa Caina, kiedy nie przejął się moją ucieczką

I gdzie by poszedł? Nie ma dokąd uciec. 

Uciec jest gdzie, tylko pytanie, czy by mi się to udało bez żadnego uszczerbku. Prawdopodobnie nie, ale i tak nie mam zamiaru się poddawać. Muszę się stąd wydostać, tylko jeszcze nie do końca wiem jak. Jestem pod kluczem i nie mam żadnych szans na wydostanie się z tego pokoju. W licznych kartonach, które są tutaj składowane, również nie znalazłem niczego przydatnego, bo wszystkie są puste. Nie wiem na co im one, ale zdarzyło się, że Jasper zabierał kilka z nich, kiedy przynosił mi posiłki. Właśnie, Jasper. Jest jedyną osobą, którą widuję i w sumie mnie to cieszy, bo jest najbardziej sympatyczny z całej ich czwórki. Nie to, że zdążyłem ich jakoś lepiej poznać, ale pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Jasper to po prostu bardzo pozytywna i zadowolona z życia osoba, cudowny lekkoduch, ale niestety zbyt lojalny, żeby jakkolwiek mi pomóc. Za każdym razem, kiedy przychodzi do pokoju, staram się nawiązać z nim jakąś konwersację. Uczestniczy w niej z zapałem tak długo, dopóki nie pada pytanie, na które nie może udzielić odpowiedzi.

Niestety.

Także po całym tygodniu dosłownie i w przenośni nie ruszyłem się z miejsca. Wiem jedynie, że wciąż jestem w San Pedro Sula, ale to tyle. Zero informacji jak się tutaj dostałem i po co jeszcze mnie trzymają. To co najmniej frustrujące, ale zauważyłem, że już się przyzwyczaiłem do całodobowej rutyny. Zawsze zostaję budzony przez Jaspera, który przynosi mi śniadanie, dzięki czemu wiem, że jest ósma rano. Za każdym razem zostawia mi tacę na szafce przy łóżku i potrząsa mym ramieniem, dopóki się nie budzę. Potem wychodzi, by zjeść razem z chłopakami na dole. Zawsze słyszę ich głośne rozmowy i śmiechy, które brzmią tak zwyczajnie, zbyt zwyczajnie. Nigdy nie poruszają jakiś podejrzanych tematów, a słowo daję, że wsłuchuję się w każde zdanie, by przypadkiem nie przepuścić niczego czegoś na swój temat. Nigdy jednak o mnie nie rozmawiają, zawsze są to mało istotne wymiany zdań, przez co tworzą w mojej głowie obraz normalnej paczki znajomych, co tak bardzo kontrastuje z tym, czego doświadczyłem wcześniej. Ich śniadanie trwa jakąś godzinę, po której w domu kończą się jakiekolwiek rozmowy. Wtedy do mojego pokoju wraca Jasper i jeśli może, to przez jakiś czas dotrzymuje mi towarzystwa. Mimo wszystko to doceniam, bo jestem towarzyską osobą i źle znoszę samotność, zwłaszcza w zamknięciu. Tak właściwie to posiłki stanowią główny element mojego dnia, moment, na który czekam, bo w końcu coś się dzieje, no i mam szansę na jakikolwiek kontakt z czymś z żywym, pomijając drapanie szczurów, które muszą się gdzieś kryć w tym składowisku kartonów. Obiad zawsze jest krótki i zawsze o innej porze. Wtedy dom jest pusty i tylko Jasper wpada, żeby podrzucić więźniowi coś do jedzenia. W odróżnieniu od śniadania, nigdy nie jest to coś domowej roboty, a raczej posiłki przywożone z jakiś tutejszych knajp, które konsumujemy razem na moim łóżku. Mogę je nazywać moim? Nie chciałbym, ale chyba tak należy, skoro tylko ja na nim śpię. Potem znowu zostaję sam, zżerany przez własne myśli i domysły. Nienawidzę tej bezczynności, ale zmuszono mnie, bym ją znosił. Kolacje natomiast zawsze są dosyć późno i bywają raczej skromne. Jakieś drobne przekąski podrzucane do pokoju. Właściwie wieczory są najfajniejsze, bo oznaczają koniec dnia i koniec obowiązków Jaspera. Cokolwiek to znaczy. Wolę nie pytać, bo odpowiedź mogłaby mnie przerazić. Jednakże praktycznie każdego wieczoru Jasper przynosi konsolę i telewizor z, jak twierdzi, sypialni Caina i lepiej, żebym mu o tym nie mówił, bo będzie w czarnej dupie. Nie to, że mam jakąkolwiek możliwość, by porozmawiać z Cainem, a nawet jeśli, to raczej bym nie wydał jedynej osoby, która wykazuje się względem mnie jakimkolwiek zainteresowaniem. Zdaję sobie sprawę, że może to być jakaś jego rola, polecenie z góry, ale Jasper jest tak sympatyczną osobą, że żadna rozmowa z nim nie wydaje się wymuszona. Jest szczerze ciekawy tego kim i jaki jestem. Dużo też mówi o sobie, oczywiście pomijając pewne znaczące i zapewne nielegalne kwestie. Mogę powiedzieć, że nawiązałem z nim jakąś więź, staje się on dla mnie kimś bliskim i nic dziwnego, że dzieje się to tak szybko, skoro jest jedynym człowiekiem, którego widuję. Jedyną oznaką, że istnieje ktoś jeszcze są śniadania i niestety też noce.

b l o o m | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz