I've been looking for a long time but I never found home

856 60 75
                                    


Szukałem długo, ale nigdy nie znalazłem domu.

~ ~ ~

Budzą mnie promienie słońca, które padają bezpośrednio na moją twarz. Z początku staram się gdzieś przed nimi schować, zasłonić ramieniem, albo utonąć w poduszce, ale mój zaspany umysł wyłapuje jakiś ruch, jakby powierzchnia tuż obok mnie zaczęła się zapadać. Decyduję się otworzyć oczy i stawić czoła kolejnemu dniu, ale kiedy pierwszą rzeczą, którą widzę są zielone, szeroko otwarte oczy patrzące bezpośrednio na mnie, myślę, że jednak wcale się jeszcze nie obudziłem. Leżę na łóżku z Cainem, wygląda na to, że w jego sypialni, ale nie pamiętam, bym tutaj zasypiał. Do tego Cain jest przytomny, wciąż owinięty bandażem i zakryty kołdrą, leży na plecach z głową zwróconą w moją stronę.

- Chciałbym, żebyś już się wybudził – mówię zachrypniętym głosem, święcie przekonany, że to nadal sen, nawet na moment nie odwracając od niego wzroku. Jeśli po raz pierwszy od tygodnia mogę zobaczyć jego oczy, to nie zamierzam spieszyć się z obudzeniem, nawet jeśli to co widzę, to tylko wytwory mojej wyobraźni.

Cain nieco marszczy swoje brwi, ale jego usta rozszerza delikatny uśmiech, kiedy nieco się przesuwa, a jego lewa dłoń niezgrabnie sięga do mojej twarzy. To jest krótkie, jego kciuk ledwie zahacza o moją dolną wargę, a potem powoli przesuwa się wzdłuż szczęki. Nie sądzę, bym kiedykolwiek w śnie tak wyraźnie odczuwał czyiś dotyk.

- Myślę, że właśnie to zrobiłem – oznajmia cichym i zmęczonym głosem. – Tak właściwie to od dobrych pięciu godzin patrzę, jak śpisz.

- To niedorzeczne – krótko się śmieję, nieco przesuwając się w jego stronę. Moje czoło opiera się o jego nagie ramię i to również wydaje się prawdziwe. Tak samo jak jego zapach i wszystko inne, co go otacza. Myślę, że moja podświadomość pierwsza się orientuje, że tak naprawdę to nie jest sen, kiedy reszta wciąż stara się to przetworzyć. Zamykam oczy i mocno nabieram powietrza, pozwalając by kilka łez spłynęło po moich policzkach. Nawet nie wiem, czemu chcę mi się płakać. Możliwe, że z ulgi, albo zmęczenia. – Powiedz mi, że to jest prawdziwe. Powiedz mi, że zaraz się nie obudzę, by zobaczyć cię wciąż w śpiączce, bezwładnie leżącego na łóżku.

Cain nie odzywa się przez chwilę, jego usta są dociśnięte do mojej głowy, kiedy nieśpiesznie wdycha mój zapach. To nie trwa długo, ale jestem tak zdesperowany, żeby przekonać się czy to się dzieje naprawdę, że każda sekunda wydaje mi się minutą, może nawet godziną.

- Jeśli to sen, to najpiękniejszy jaki miałem, włącznie z momentem, w którym Seth przenosił cię do mojego łóżka, bo zasnąłeś na podłodze z głową na materacu.

Na te słowa nagle podnoszę się na łokciu, by odpowiednio na niego spojrzeć. Jego głowa wciąż spoczywa na tej samej poduszce, loki są tak samo splątane, otaczając jego bladą twarz. Szeroki pas bandaży owija jego klatkę i nadgarstek, a opatrunek na ranę postrzałową znajduje się w tym samym miejscu, nieco zabarwiony przez krew. Wszystko wygląda tak, jak pamiętam przed zaśnięciem.

- Jak się czujesz? – pytam od razu, sięgając dłonią do jego policzka. Jest ciepły i nabrał trochę kolorów, ale jego twarz wciąż wygląda na zmęczoną i zapadniętą.

- Odurzony i zamglony. Marco nieźle mnie naszprycował, ale nie chciałem zasypiać, skoro ty jeszcze drzemałeś.

- Mogłeś mnie obudzić – mówię z wyrzutem. Jeśli faktycznie był przytomny od pięciu godzin, to dlaczego, do cholery nikt nie raczył mnie poinformować?

- Seth powiedział, żeby tego nie robić. Podobno niewiele spałeś przez ostatni tydzień – odpowiada i słyszę to poczucie winy w jego głosie. Jest ono wypisane na całej jego twarzy, w smutnych oczach i zmarszczonych brwiach.

b l o o m | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz