They told you fight night you're supposed to lose

1.1K 71 21
                                    


W noc walki powiedzieli ci, że powinieneś przegrać.

~ ~ ~

Rozmawialiśmy naprawdę długo. Myślę, że za oknem robiło się już ciemno, kiedy powiedziałem, że potrzebuję trochę przestrzeni. Odkrycie zakrytych elementów i spojrzenie na całość w zupełnie innym świetle obudziło nieprzyjemny ból w mojej głowie, ale tym razem nie miał on nic wspólnego z wcześniejszym urazem. To po prostu było... Wiele. Jeszcze tygodnie temu byłem w Miami, irytując się brakiem swoich ulubionych płatków na sklepowej półce, zupełnie nieświadomy tego co dzieje się na innym kontynencie. I nie można mnie winić, bo niby skąd miałbym wiedzieć, ale cholera, sprawa jednak w jakimś stopniu mnie dotyczyła. Znałem Alishę, może nie tak dobrze, jak powinien był, ale mimo wszystko nigdy nie spodziewałbym się, że jest córką jakiegoś mafiosy z Cleveland, który na dobrą sprawę chce ją zabić. Gdyby mi powiedziała, pewnie bym nie uwierzył, ale może byłbym ostrożniejszy. Może bym się od niej odgrodził. I nie dlatego, że jestem samolubnym dupkiem. Może nie doszłoby do tragedii, która zniszczyła moje życie. Może nie wróciłbym do narkotyków i nie musiał potem podnosić się z samego dna. Nie widziałbym zawodu w oczach siostry, ani nie słyszał jej płaczu, kiedy po raz setny przełożyłem narkotyki ponad wszystko inne. I jasne, łatwo jest zgonić to na jedną katastrofę, ale cierpienie, z którym nie mogłem sobie poradzić, więc wybrałem łatwiejszą ścieżkę, nie usprawiedliwia krzywdy, jaką wyrządziłem innym. Ostatecznie, może wcale nie jestem lepszy od osób, z którymi przyszło mi teraz mieszkać.

Nie żałuję, że Alisha znalazła się na mojej drodze. Jestem jedynie wściekły, że nie powiedziała mi prawdy. Rozumiem, dlaczego tego nie zrobiła, ale wciąż wydaje się to niesprawiedliwe. Los złączył nasze ścieżki i nie ma co nad tym rozpaczać. Jednak nawet po niemal dwóch latach nie potrafię przestać się za to biczować. Czuję się, jakbym ją zawiódł, co jest absurdalne, bo to nie ja mam ojca psychola! Znaczy dobra, to kwestia sporna, ale mój przynajmniej nie jest mordercą.

Kurwa! Nie wiem już co mam o tym wszystkim myśleć i chyba wolałbym nie robić tego w ogóle. Tak, to najlepsze wyjście. Wydarzyło się wiele złego i pewnie tyle samo ma się jeszcze stać, ale nie mogę męczyć się nad tym każdej nocy. Mam to już za sobą. Chodziłem na pieprzoną terapię, wiem jak sobie z tym radzić. To po prostu frustrujące, że teraz, nawet kiedy poznałem prawdę, wciąż jestem więźniem. Może już nie tak skorym do ucieczki, ale jednak trzymają mnie tutaj wbrew mojej woli. Jestem zamknięty w tym domu i nawet na moment nie pozostaję bez nadzoru. Nie jest to całkowicie złe, bo w pewien sposób oderwało mnie od gwaru i oczekiwań, które wiązały się z moim dawnym życiem. Czy mogę już powiedzieć dawnym? To brzmi, jakbym umarł.

Ugh, naprawdę powinienem przestać.

Siedzę w swoim pokoju już od kilku godzin i nie robię nic innego, tylko się zadręczam. I jak dotąd nie przysłużyło mi się to w najmniejszym stopniu. Słyszę, że Cain na dole wcale nie ma lepiej. Niemal ciągle wisi na telefonie. Z tego co wyłapałem ma to związek z hangarami i Jacksonem. Najwyraźniej próbują go znaleźć, ale wolę nie myśleć, co z nim zrobią, jak już im się to uda. Już się nasłuchałem gróźb, podziękuję, naprawdę.

Wciąż jestem słaby po tym uderzeniu i przez większość czasu po prostu leżę, bo od chodzenia kręci mi się w głowie. Mógłbym zasnąć i po sprawie, ale mój umysł jest całkowicie i buntowniczo rozbudzony, dlatego nawet się nie zmuszam. Leżę na materacu i wgapiam się w sufit, pogrążony we własnych myślach.

W którymś momencie uchylają się drzwi i Cain wpycha głowę do środka, najpewniej by sprawdzić, jak się czuję. Nie mówię nic, tylko macham dłonią, by dać mu znać, że nie śpię, bo przez mrok zapewne nie widzi mojej twarzy.

b l o o m | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz