IX

769 31 24
                                    

Moja pierwsza myśl tej soboty? „Mam ochotę na pączka".

Właśnie czekam na Arbuz, ponieważ niespodziewanie do niej zadzwoniłam i zaprosiłam na śniadanie w kawiarni. Zwykle jadam jakieś płatki albo zwykłe kanapki, ale cóż zrobić, gdy kobietę najdzie ochota na coś słodkiego.

Dziewczyna podała mi swój adres i poprosiła, abym zaczekała na nią na placu zabaw, który ma przed blokiem. Uwielbiam huśtawki. Są moją metaforą życia. Raz jest się wysoko, czyli odnosi się sukcesy, a raz nisko, czyli coś się psuje, ale gdy już jesteśmy nisko to i tak następnie wracamy do góry. Obydwie są zależne od siebie, bo bez góry nie byłoby dołu, a bez dołu nie byłoby góry. Lubię rozmyślać o życiu.

Tak zatapiając się w myślach, huśtałam się coraz wyżej i wyżej. Powoli zamknęłam oczy i poczułam zimny wiatr. W takich chwilach czuje, że żyję. Czuję, że jestem prawdziwa, że nie jestem wytworem wyobraźni kogoś, że jestem człowiekiem. Inni mogą twierdzić, że to dziwne, szalone, lecz dla mnie właśnie to definiuje ludzi. Ich uczucia, spojrzenie na świat oraz wyobraźnia. Takie chwile pokazują, kim jesteśmy. Wszytko, jest spokojne, wyciszone. Nie ma tutaj żadnej adrenaliny czy skrajnych sytuacji. Możemy myśleć co nam się podoba, ponieważ nikt nas nie oceni. Chyba że mamy wymyślonego „przyjaciela", który krytykuje nas na każdym kroku, wtedy trzeba to drugie „ja" pokonać.

- Ekhem - Arbuz przerwała moje refleksje głośnym chrząknięciem.
- Ooo... hej? Jak długo tutaj stoisz? - zapytałam zatrzymując się.
- Dopiero przyszłam - zaśmiała się.
- Ahh okej... Lubię myśleć - powiedziałam z małym uśmiechem.
- Zauważyłam, a teraz chodź - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę parku.
- Chwila, czy to nie ja Cię zaprosiłam? - zapytałam z głupim uśmieszkiem.
- A znasz jakieś dobre miejsce na śniadanie? - zatrzymała się i puściła moją rękę.
- Eeee...
- No właśnie - przeszła przez pasy, a ja szybko ją dogoniłam.
- To gdzie idziemy? - zaciekawiłam się.
- Kawiarenka gdzie pracuje mój przyjaciel.
- Przyjaciel? - popatrzyłam się na nią, po czym zabawnie poruszyłam brwiami.
- Taaaak...
- Czy aby na pewno? - kontynuowałam.
- Jakaś ty ostatnio dociekliwa.
- Oj tam, nie przesadzaj. To więc jak z nim jest? Przyjaciel czy jednak nie?
- No wiesz... Kiedyś tam bardzo dużo przebywałam i on cały czas mnie obsługiwał, mimo że były też inne kelnerki. Pewnego dnia miałam zły nastrój i rozpłakałam się akurat tam. Zobaczył to gdy przyszedł odebrać zamówienie i ten no zapytał, co się stało...
- Dał Ci ciastko na koszt firmy?! - przerwałam jej podekscytowana.
- Co? Nie. Po prostu mu powiedziałam, że zły dzień, on mi się przedstawił, powiedział, że wszytko będzie dobrze i później za każdym razem jak tam przychodziłam, pytał się „co tam? Jak tam?" i tym podobne. No i tak sobie czasem rozmawiamy, ale ostatnio nie miałam okazji, aby go odwiedzić - uśmiechnęła się.
- Podjarka lvl hard jezu - podekscytowałam się jeszcze bardziej.
- Dobra spokojnie. Dziwnie się dzisiaj zachowujesz...
- Ja? Nieee po prostu mam dobry humor.
- A to dlaczego? - zapytała zaciekawiona.
- Nie mam pojęcia. Po prostu chce już zjeść pączka ok? Daleko jeszcze? - odpowiedziałam uspakajając się.
- Pięć minut.
- Uhh okej...

***********

- Wróciłam! - krzyknęłam, po czym zdjęłam kurtkę.
- No hej - usłyszałam zaspany głos mojej kuzynki, która właśnie wyszła ze swojego pokoju, będąc w piżamie oraz szlafroku.
- Maaaarta... - uwielbiam to imię.
- Aidaaa....
- Będzie dzisiaj Martyna? - zapytałam, zdejmując buty.
- Chyba tak. Ty dzisiaj robisz obiad - powiedziała, po czym weszła szybko do łazienki.
- Ehh no dobra, ale ty kupujesz składniki! - postanowiłam posprzątać w kuchni, ponieważ skoro to ja mam robić dzisiaj nasz główny posiłek, chciałabym, aby moje miejsce pracy było czyste.

Lubie mieszkać z Martą. Umiemy się dogadać.
Martyna to dziewczyna Marty. Przychodzi do nas prawie codziennie, ponieważ dziewczyny pracują razem.
Jestem tolerancyjna więc jedyne, co mnie obchodzi to to, że kuzynka jest szczęśliwa.
W sumie nie dziwie się Martynie. Marta jest wysoką, długowłosą szatynką, która kocha teatr.

- To, co dzisiaj jemy? - zapytała dziewczyna, wchodząc do kuchni.
- Myślałam nad jakimś makaronem.
- Ale jaki sos?
- Kurczak, szpinak, śmietana.
- Brzmi ciekawie. Zatem ja wychodzę, a ty przygotuj się, bo jestem dziś wyjątkowo głodna - powiedziała, po czym ruszyła do przedpokoju.
- Przypominam Ci, że nadal jesteś w piżamie i szlafroku - zaśmiałam się.

- Ano tak... Yyy to ja idę się przebrać.

Yep. // GargamelVlog Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz