Część 12

298 9 0
                                    

Tak jak obiecałam siedziałam na tyłku bite dwie godziny. Zrobiły mi się odleżyny na sto procent.

- Jestem, zbierał dupę. - wszedł jak torpeda do domu i ruszył w moją stronę. - O jak nigdy się posłuchałaś. - oparł się o ścianę i skrzyżował ręce.

- Ha ha bardzo śmieszne. Pomożesz mi? - spytałam po nieudanej próbie wstania. Podbiegł do mnie i wziął na ręce.

- Mogłabyś schudnąć. - jak stanę to zabije.

- Jestem chuda! - krzyknęłam mu do ucha.

- Zrozumiałem. - będąc w korytarzy pomógł założyć mi buty i ponownie pomagając mi wstać zamknął drzwi i wsadził mnie do samochodu.


- Nie, nie, nie, nie ma mowy o żadnej operacji. - spanikowałam. Boję się małej igły, a co dopiero jak mają mi wbijać coś w kolano gdy jestem nieprzytomna.

- Pani McLuner, operacja jest nieunikniona. Jeśli się pani jej nie podda chrząstka może już porządnie odpaść. Nie wspominając, że część kości jest przemieszczona. Naprawdę niefortunnie pani upadła. Dobrze, że z okiem wszystko w porządku.

- A co jeśli będą jakieś komplikacje? - zapytałam.

- Taką operację przeprowadzamy naprawdę często. Jest bezpieczna, nic się nie stanie. Nastawimy kość i panią zaszyjemy. Zgoda? - pokiwałam głową.

- W takim razie ja pójdę zwołać ekipę i przejdziemy do rzeczy. Zaraz przyjdzie pielęgniarka panią przygotować. - lekarz chciał już wychodzić.

- Panie doktorze! - odwrócił się gdy za mocno krzyknęłam. - Może pan poprosić chłopaka z którym przyjechałam?

- Oczywiście. - wyszedł

Boję się tej operacji nieziemsko. Tak ja bałam się jednego zabiegu, który nie skończył się dobrze. Myśl, że mogę przestać oddychać, że moje serce przestanie bić. Przez natłok złych myśli zaczęły mi lecieć łzy z oczu. Nic mnie tak nie przeraża jak operacja.

- Pani McLuner, nikogo nie ma. - zmarszczyłam brwi. Podziękowałam tylko lekarzowi i wyciągnęłam rękę po telefon, który leżał na półce. Znalazłam numer John'a i od razu zadzwoniłam.

- Halo? - usłyszałam i od razu pociągnęłam nosem i odchrząknęłam.

- Gdzie jesteś? - zapytałam.

- Na parterze. Musiałem wyjść na zewnątrz zadzwonić. Już wchodzę do windy mogę stracić zasięg. - mówił szybko jakby się czegoś przestraszył. - Stało się coś?

- Za godzinę będę mieć operację. - powiedziałam na jednym wdechu i znów się popłakałam.

- Już idę. - rozłączył się. A jak tak będzie wyglądać operacja? Żyję, żyję i nie żyje. Kiedy teraz jest w porządku mam umrzeć?

Po minucie już widzę John'a w drzwiach. Wyciągnęłam ręce w jego stronę jak małe dziecko które upadło i chce, żeby ktoś je przytulił. Ten bez zastanowienia podbiegł i wziął mnie w ramiona. - Ej no będzie wszystko w porządku. Najwyżej zostaniesz z jedną nogą. - bezczelny. Uszczypnęłam go w kark. Odskoczył jak poparzony i spojrzał na mnie z uśmiechem. Ja patrzyłam tylko na niego z przymrużonymi oczami.

- Nie waż się tak mówić, nigdy więcej. - powiedziałam, a John uśmiechnął się całując mnie w nos.

- A co będą ci robić? - powiedział pocierając dłońmi o moje uda.

- Złamałam kolano. Kość się przesunęła i chrząstka może odpaść? Chyba, nie wiem, jak tylko usłyszałam operacja, prawie zeszłam na zawał.

I desire youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz