Nie byliśmy na żadnych zakupach. Ani w żadnym innym mieście. Pojechaliśmy samochodem bo facet chciał ze mną pogadać. Po tych poważnych sprawach było całkiem miło. Śmialiśmy się, a ja słysząc swoje ulubione melodie w radiu oczywiście zaczęłam tańczyć i śpiewać. Wbrew pozorą, da ich się lubić. Wiem co myślicie, jak ja mogę z nimi normalnie rozmawiać? Jak ja mogę spędzać z nimi czas? Przecież oni mnie porwali, przetrzymują. Jednak z drugiej strony, nie bije od nich nienawiść czy agresja. Więc dlaczego mam z nimi nie rozmawiać. Upewnili mnie, że wrócę, znaczy On to powiedział. Jakby nie patrzeć oni mi zostali, żebym mogła z kimś normalnie porozmawiać. A właśnie, jak tylko mnie wypuszczą muszę jak najszybciej wyjaśnić wszystko z Ed'em. To nie jest dziwne, że od dwóch czy trzech dni nie nocuje w domu? Że mnie nie widział? Dlaczego nikt mnie nie szuka. Czy ja do końca życia mam być sama? To jest moje przeznaczenie? Mam jednak wielką nadzieję, że kiedyś nie będę musiała się tym przejmować. Może czas odpuścić i zacząć wszystko od nowa? Jednak to nie jest takie proste. Świat krąży i krąży a ja stoję w miejscu. Siedzę nad rzeką z facetem który zlecił moje porwanie i myśle. On też myśli, tak mi się wydaje. Nie odzywamy się do siebie. Nie jest to w żaden sposób krępujące. Tylko cisza. I szum wody ledwo sięgającej za kostkę, spływającej po kamieniach w dół rzeki. W mojej głowie narodził się głupi pomysł. Zaczęłam ściągać buty. Wstałam i weszłam do wody. On tylko spokojnym wzrokiem mnie obserwował. A ja czułam jak pojedyncze kamyczki wbijają mi się w stopy. Patrząc w dół zauważyłam drugą parę stóp. Spojrzałam do góry i po prostu się uśmiechnęłam. Jest wczesna jesień, a woda lodowata. Przydało mi sie takie orzeźwienie. Jednak mam nowy pomysł. Dłużej nie myśląc położyłam sie w wodzie.
- Teraz do auta to ty nie wsiądziesz. - zaśmialiśmy się oboje.
- Po prostu się połóż. - on też zrobił to od razu.
- Jeżeli ta woda dotknie mojego fiuta, skurczy się do rozmiarów orzecha. Przysięgam. - kolejny wybuch śmiechem.
- Zastanawiałeś się kiedyś jak to by było być samemu na świecie? - no i zrobiło się poważnie.
- Byłem sam. Mimo, że codziennie mijałem tysiące ludzi. Nie miałem nikogo. Krążyłem tu i tam. W końcu jakimś cudem znalazłem chłopaków. Wiem, że to co robimy nie podoba się każdemu, ale to nasze życie. Kochamy to. Kochamy tą adrenalinę. A teraz? Nie wyobrażam sobie życia samemu. Nie wyobrażam sobie życia bez tych zjebów. Każdy na swój sposób pojebany, ale to są moi bracia. Kocham ich i nigdy nie wrócił bym do tego co było przed nimi. Nigdy. - ostatnie słowo powiedział niezwykle cicho. Jakby wstydził sie tego co powiedział. Lecz to było piękne. Pierwszy raz słyszałam takie słowa. Przede wszystkim szczere słowa.
- Myśle, że oni też cię kochają. - spojrzałam na niego i uwaga! Widziałam łzy w oczach. - Ty płaczesz! - poderwałam się jak pojebana.
- Co?! Nie. Przewidziało ci się. - też szybko wstał. - Idziemy? - zapytał i ruszył od razu. Ja natomiast zatrzymałam go chwytając za łokieć. Odwrócił się do mnie, ale nie patrzył mi w oczy. Złapałam go za policzek, żeby skierował całą uwagę na mnie.
- Nie wstydź się tego. Każdy ma prawo na chwilę słabości. Nawet taki twardziel jak ty. -dotknęłam go w klatkę piersiową palcem i zachichotałam. On nie był dłużny.
- Nie jestem twardzielem, udaję. - przyznał się.
- Wiem. - okazałam dumę i ruszyłam pewnym krokiem do auta. On już nic nie mówiąc ruszył za mną. W totalnej ciszy wracaliśmy do domu. Było już ciemno, a przede wszystkim zimno. Aż zaczęłam trząść się z zimna. Starałam się to ukryć i chyba jestem w tym niezła bo wychodziło. Po dwudziestu minutach już wyjeżdżaliśmy na podjazd. Widziałam, że samochody jeszcze stoją więc chłopaki są. Wysiedliśmy i ruszyliśmy do środka. Ja przyśpieszyłam gdy tylko zauważyłam, że napalili w kominku. Podeszłam szybko bez słowa i usiadłam ze szkrzyżowanymi nogami plecami do kominka. Oni patrzyli jakbym uciekła z psychiatryka.
- Chyba ma dla nas misje. - Ian nachylił sie do Kol'a i powiedział mu to zdanie co rozśmieszyło każdego w pomieszczeniu. Oprócz niego. Nawet nie zatrzymując się ruszył na górę. Może potrzebuje przestrzeni.
- Ej, nie śmiejcie sie. Nie mam ciuchów na przebranie, a jestem mokra. - ok, to jeszcze niedojrzali chłopcy.
- Mówisz? - zaśmiali się.
- Głupi jesteście. Co oglądacie? - podeszłam do kanapy i znalazłam małe miejsce między Chris'em a Kol'em.
- Niemożliwych. Ludzie robią naprawdę dziwne rzeczy i czasami nie wyobrażasz sobie, że to możliwe. - może i jestem dziewczyną, ale lubie tego typu seriale. Chwyciłam miskę z popcornem o której chłopcy już zdążyli zapomnieć. Było kilka scen naprawdę śmiesznych, ale były również takie, przy których musiałam zakryć oczy. Minęło trochę czasu, a wszyscy sie już zmyli. Ja dalej leżałam. Jak juz nikogo nie było na dole ściągnęłam spodnie i koszulkę. Powiesiłam ubrania przy kominku, żeby szybciej wyschły. A ja leżałam zakryta kocem, więc w miarę czułam się bezpiecznie. Oglądałam właśnie jakiś babski program. Nic mądrego. Gdy się skończyło poszłam do kuchni bo poczułam głód. Lodówka świeciła pustkami, więc wzięłam ostatnią saszetkę herbaty i zaparzyłam. Wzięłam kubek z gorąca wodą i z powrotem usiadłam na kanapie. Tym razem włączyłam wiadomości. Jeśli przesiaduje tylko tu i nie mam dostępu do internetu to jedyny sposób, żeby dowiedzieć się co z tym naszym światem. Wypiłam napój i sprawdziłam czy ciuchy są suche. Niestety, mokre. Wzięłam się na odwagę i poszłam przykryta kocem na górę. Weszłam do sypialni. Spodziewałam się, śpiącego na łóżku mężczyznę, a zastałam faceta opierającego się o ścianę i przeglądającego jakieś zdjęcia.
- Nie przeszkadzam? - grzecznie zapytałam bo może chce zostać sam.
- Nie. - odpowiedział i spojrzał na mnie. Miał zdziwiony wyraz twarzy. Przypomniałam sobie, że mam tylko bieliznę i koc na sobie. - Czy coś byś ode mnie chciała? - zapytał z uśmiechem, a ja oczywiście wyczułam podtekst.
- Ymm...nie, to znaczy, właściwie tak. - jak ja nie lubie rumieńców. - Dałbyś mi jakąś koszulkę? Moje ubrania dalej są mokre.
- Pewnie. - wstał i podszedł do szafy. Wyciągnął czarny t-shirt i podał mi go. Zauważył, że za żadne skarby nie puszczę koca i założył mi koszulkę na głowę ja wyciągnęłam jedną rękę i włożyłam w rękaw. Po trzech sekundach byłam ubrana. Mogłam położyć koc na łożku i przesiadłam do zdjęć które oglądał.
- Kto to? - zapytałam gdy zauważyłam kobietę na zdjęciach.
- Moja mama. - powiedział.
- Gdzie ona jest? Gdzie jest twoja rodzina? - jestem zbyt ciekawska.
- Właściwie to...nie wiem. - posmutniał.
- Przepraszam, nie powinnam pytać. - jesteś beznadziejna Taylor.
- Nie, spokojnie. Tylko wspominałem trochę, no wiesz, dzieciństwo? Jakby. - ale on sie zawstydza.
- Nie lubisz jak ludzie widzą twoją słabość prawda? - rozgryzłam go.
- Tam, to prawda. Jesteś jedyną osobą na świecie, która widziała jakakolwiek łzę u mnie. Nawet jak się urodziłem nie płakałem...podobno. - zaśmialiśmy się.
- Ale z ciebie twardziel. - wiedział, że żartuje.
- Z krwi i kości mała. - usiadł obok mnie na podłodze. - A więc, ty już widziałaś moją słabość, wiesz co nią jest. A jaka jest twoja?
- Moja słabość? - zapytałam sama siebie. - Ludzie.
- Ludzie są twoją słabością?
- Tak. Z jednej strony nie lubię ludzi, ale mam zaufanie do nich. Chyba, że stanie się coś co zniszczy to zaufanie. - ostatnie zdanie powiedziałam jakby do siebie.
- Stało się coś w twoim życiu prawda? I to całkiem niedawno. - spojrzałam na niego zdziwiona. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, tylko kiwnęłam głową. - Nie wiem jak ktoś mógł to zrobić. - skąd on...?!
Komentarz? A może gwiazdka? Wybór należy do ciebie 💝