Nie wiedział ile dokładnie czasu zajęło mu poczucie się na tyle dobrze, żeby opuścić łazienkę. Chociaż właściwie, „dobrze" nie było właściwą definicją. Nawet jeśli jego serce się uspokoiło i mógł znowu się poruszać, znowu czuł się wyczerpany. Przez sen, którego zaczerpnął stosunkowo niedawno, był jeszcze bardziej nękany przez jego pragnienie. Mimo tego, udało mu się oprzeć chęci zwinięcia w kulkę na łazienkowej podłodze i zaśnięciu na zimnych, kojących kafelkach.
Nie było to kwestią wygody, odkąd spędził ostatni tydzień na ulicach, a kafle były znacznie mniej szorstkie niż beton.
Nie było też kwestią wypoczynku, bo był pewien, że choć podobała mu się wizja snu na podłodze z nadzieją, że potem będzie mniej zmęczony, to rozumiał, że przeciwnie zbudzi się bardziej wyczerpany niż zwykle.
Miało znaczenie, iż zdawał sobie sprawę, że nie był jedyną osobą muszącą się zaadaptować do tej sytuacji. Odesłał Edd'a, kiedy musiał zostać sam i się uspokoić, ale zostając w łazience chwilę dłużej niż to konieczne zmartwiłoby go jeszcze bardziej.
To było dziwne myśleć o innych. Po kilku dniach dbania tylko o siebie, był dosłownie rzucony w sytuację konfrontującą z drugą osobą. Był to ktoś, kto właściwie znał go mniej niż dzień, ale i tak martwił się o niego na tyle, aby zabrać go z ulicy, poczęstować go jedzeniem i doprowadzić go do porządku, nawet jeśli sam Tord nie był na to gotowy.
Minął mniej niż dzień, ale nie mógł nic poradzić na to, że postrzegał Edd'a jako przyjaciela.
Jego przyjaciela.
Przekręcił więc gałkę i powoli otworzył drzwi łazienki, pozwalając by ciemny pokój rozświetliło światło z zewnętrznego holu. Odsuwając się od ostrych świateł, poczekał aż jego oczy przyzwyczają się, zanim poszedł do przodu i wyjrzał na korytarz, szukając jakichkolwiek znaków wskazujących na obecność właściciela zielonej bluzy. Jednak zamiast znaleźć Edd'a, odkrył małą kupkę czystych ubrań leżącą na podłodze. Niestety nie była to jego czerwona bluza, ale starannie złożony zielony dres, szara bluzka i para luźnych spodni. Schylając się, chwycił stos lewą ręką i spojrzał, zanim podniósł prawą dłonią kawałek papieru zostawiony na jego szczycie.
Przepraszam
- Edd
Tord zmarszczył brwi, śledząc oczami napisane przeprosiny. Dlaczego? Czego dotyczyły te przeprosiny? Co Edd sobie myślał? Nic z tego nie było jego winą. On był jedynym, który robił wszystko źle. On był tym słabym.
Odwrócił papier na drugą stronę i czytając co było tam nakreślone, tylko mocniej marszczył czoło.
P.S
Poszedłem po więcej bandaży i trochę leków. Niedługo wrócę.
Przez chwilę był gotów udowodnić, że potrafi o siebie zadbać. Wrócić do łazienki, chwycić parę nożyczek i samemu rozciąć stare, brudne bandaże. Ale gdy tylko pomysł zjawił się w jego głowie, zauważył, że ramię go zabolało, a ręce zaczęły się trząść. Sięgając lewą dłonią aby dotknąć ramienia, zmarszczył brwi, próbując patrzeć wszędzie, tylko nie na bandaże. Wiedział, że to było dziecinne. Zatrzymując brudne, wilgotne i zakrwawione bandaże na ręce dłużej niż to konieczne mogło prawdopodobnie spowodować infekcję. Nie, nie prawdopodobnie. To było gwarantowane. Ale pomimo tej wiedzy, nie potrafił zmusić się do wejścia do łazienki i zadbania samemu o siebie.
Zamykając oczy, na sekundę oparł głowę o ramę drzwi, podwajając swoje myśli. Nie mógł jeszcze się ubrać, nie, dopóki się nie umyje. Przecież to był w stanie zrobić, prawda? Wchodząc do łazienki i włączając światła, położył ubrania na szafce obok nożyczek. Przez chwilę patrzył na wyzywające, ostre narzędzie i zatrzymał się zanim przesunął na niego ubrania, chowając przed zasięgiem wzroku. Już, teraz było... trochę lepiej. Przynajmniej nie musiał na nie teraz patrzeć. Wzdychając, odwrócił się w stronę prysznica i przekręcił klamkę tak mocno, jak to możliwe, nim powoli usiłował wydostać się z własnych ubrań. Nie miał problemów ściągając spodnie. Jednak jego szara koszula, była pod tym względem trochę bardziej skomplikowana. Ale w końcu, po pięciu minutach borykania się, zdołał zrzucić z siebie koszulkę na podłogę, mimo protestów jego prawej ręki. Trzymając ręce z dala od strumienia wody, wszedł do kabiny i westchnął z ulgą, gdy ciepła woda spływała po jego plecach. To było miłe. Łatwo mógł wyobrazić siebie leżącego na dnie brodzika i zapadającego w sen. Ale czyszczenie się było największym priorytetem, więc zamiast tego znowu skierował na siebie strumień, zamykając oczy i pochylając głowę, aby włosy mogły się zmoczyć.
Tord nie słyszał powrotu Edd'a. Wykąpanie się zajęło mu więcej czasu niż zwykle, jednak robił to z tylko jedną funkcjonującą ręką. Tak czy owak, kiedy wyszedł z łazienki mając na sobie świeże ubrania i zieloną bluzę z kapturem, zarzuconą na ramienia jak pelerynę, Edd zdążył już wrócił i mamrotał coś do siebie, kiedy rozpakowywał rozmaite leki i butelki na stół w kuchni. Natychmiast go zauważając, Edd uśmiechnął się, kładąc na stole butelkę leków przeciwbólowych.
- Lepiej wyglądasz - skomentował, wyjmując z innej torby pudełko z sokami jabłkowymi i położył je obok leków.
- I czuję się lepiej - odpowiedział Tord, prawie natychmiast zaczynając kaszleć.
- Cóż, - zaczął, gdy tylko przeminął atak kaszlu. - Przeważnie lepiej.
- Wziąłem dla ciebie coś ze sklepu. Głównie leki przeciwbólowe i syropy na kaszel, ale mam też trochę innych rzeczy.
Sięgnął do najbliższej siebie torby i wyłożył z niej bluzę, wyciągając ją w stronę Tord'a. W odróżnieniu od zielonej, którą to tylko Edd zdawał się nosić, ta była jasnoczerwona, ale nie dokładnie taka, jaką wcześniej nosił. „Pomyślałem, że ta ci się bardziej spodoba," powiedział Edd trzymając bluzę. Ostrożnie odbierając ją od niego, Tord stał przez chwilę, nim przyłożył ją do swojego policzka i poczuł miękki materiał z boku jego twarzy. Była miła w dotyku. Właściwie nie założył całkowicie bluzy Edd'a, którą mu pożyczył, ale ta o wiele bardziej mu odpowiadała. Była dla niego bliższa, zupełnie jakby jego własna, pomijając fakt, że Edd właśnie mu ją wybrał.
- Mogę ją założyć?- zapytał, spoglądając na Edd'a, jednocześnie trzymając bluzę blisko siebie.
- Jasne! W końcu, jest teraz twoja.
Jego. Technicznie rzecz biorąc, posiadał teraz dwie rzeczy. Złamany pistolet wymazujący pamięć i nową, czerwoną bluzę z kapturem. Jedno było złamane i bezużyteczne, drugie ciepłe i miękkie. Spoglądając na prawe ramię, zatrzymał się na sekundę, nim wsunął je do środka bluzy, lekko się krzywiąc, gdy materiał przeciągnął się przez bandaże i ucisnął rękę. Ale zacisnął szczękę i przeszedł przez to, szybko przeciągając kaptur przez głowę. Czuł się cudownie nosząc to i szybko schował ręce do dużej kieszeni z przodu ze spokojnym uśmiechem.
- Dziękuję – powiedział, znów spoglądając na Edd'a. – Jest idealna.
- Cieszę się, że ci się podoba – odpowiedział Edd, znowu się uśmiechając, nim otworzył opakowanie leków i zaczął wyliczać ich niewielką liczbę, wysypując je na serwetkę. Siedząc naprzeciwko niego, Tord zrelaksował się i westchnął. To było powolne posuwanie się do przodu, ale rzeczy zaczęły się dla niego układać. Oczywiście, były jeszcze sprawy, które go niepokoiły i problemy, które trzeba było rozwiązać, ale siedząc przy kuchennym stole z Edd'em obok niego, sprawiało, że czuł się...
Szczęśliwy.
***
I jak nie będzie następnych rozdziałów, jak będą? Wiem, że ostatnio mocno zaniedbałam swój profil i bardzo was za to przepraszam, ale przez c a ł y czas przebywałam w szpitalu. Teraz, gdy tylko wróciłam przesiedziałam kilka godzin tłumacząc dla was ten rozdział. Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni i ... do zobaczenia wkrótce!
CZYTASZ
Forget Me Not - Nie zapomnij mnie
FanfictionNie wiedział kim jest. Nie wiedział gdzie jest. Ale biorąc pod uwagę listy gończe porozrzucane po mieście, może powiedzieć, że jest poszukiwany. Nawet jeśli prawdopodobnie złamana, bezużyteczna czerwona broń w jego rękach, nadal ma jakieś znaczenie...