Rozdział 9: Tom jest dupkiem, Część druga

419 52 33
                                    

Nie odpowiedział. Cóż, tak naprawdę nie mógł. To było dosyć trudne, mówić kiedy nie mógł złapać na tyle dużo powietrza, żeby wykrztusić słowa, albo nawet jasno myśleć. Więc znowu poruszył rękę, naciskając ją na ramię obcego i próbując go odepchnąć. Potrzebował powietrza.

- O coś cię spytałem.

Tord jęknął, gdy jego dłoń została brutalnie chwycona za nadgarstek i uderzyła o podłogę w pobliżu jego głowy. Ruch w żaden sposób nie był delikatny, a teraz jego ramię i nadgarstek dołączyły do listy rzeczy, które bolały jak cholera. Nie używając swojej lewej ręki i z prawą jako nadal bezużyteczną, nie miał żadnej możliwości, aby zrzucić z siebie obcego. Może jeśli byłby zdrowszy albo silniejszy mógłby spróbować użyć nóg. Ale teraz nie było to po prostu możliwe.

Nie mógł oddychać.

Kolano mocniej naciskało na jego klatkę piersiową i jego żebra stęknęły ze stresu. Dłoń trzymająca przód bluzy znajdowała się niekomfortowo blisko jego gardła i za każdym razem, gdy próbował nabrać oddechu, czuł ją, niewygodną i obcą. Pytanie, które zostało zadane, trzeszczało w jego głowie, ale nawet jeśli znał odpowiedź, nie był w stanie wydusić z siebie słów.

Nie widział.

Twarz majacząca nad nim rozmyła się przez łzy. Zamykając oczy, spróbował skupić się na wdychaniu powietrza. Czuł metal w swoich ustach. To było... znajome. Niewygodnie znajome. Czuł w gardle bicie swojego serca. Nawet z zamkniętymi oczami, odczuwał dziwne zawroty głowy, jakby świat wokół niego się kręcił.

Nie mógł się ruszać.

Czuł jak jego ciało drżało pod ciężarem nieznajomego. Kiedy mężczyzna pierwszy raz wszedł do mieszkania, nie zdawał sobie sprawy z tego, jaki był ogromny. Ale teraz, leżąc na podłodze, z obcym górującym nad nim, czuł się mały. Nie mógł uciec. Miał ochotę zwinąć się w kulkę i schować. Chciał... Chciał...

- TOM, PRZESTAŃ!

Ot tak, ciężar na jego klatce piersiowej odpuścił i ręce trzymające jego bluzę oraz nadgarstek zniknęły. Próbując złapać oddech, oczy Tord'a gwałtownie się otworzyły. Sapanie szybko zmieniło się w kaszel, kiedy przeturlał się na bok, a jego ręce owinęły się wokół torsu, w miejscu gdzie kolano naciskało na jego żebra. Nieznajomy stał kilka stóp dalej, wyglądając na wcale nie mniej wściekłego niż wtedy, kiedy go zaatakował. Ale teraz Edd znajdował się pomiędzy nimi, rękami naciskając na klatkę piersiową nieznajomego, utrzymując go na dystans. Edd, który już raz przybył mu na ratunek, teraz znów to robił. Za każdym razem, gdy nieznajomy próbował do niego podejść, Edd podążał za nim, odmawiając mu przejścia. Zamykając oczy, powoli mrugnął, nim podniósł dłoń, żeby wytrzeć nos. Krwawił. Prawdopodobnie przez uderzenie głową o podłogę, po tym jak został zrzucony z kanapy. To wyjaśniało metaliczny posmak w jego ustach.

Drżącą ręką nacisnął na ziemię, a jego palce wbiły się w dywan, gdy zmuszał się podnieść swoje ciało. Podnosząc się na nogi, położył dłoń na ścianę, próbując oprzeć się o coś bardziej stabilnego niż on sam, żeby nie spaść znów na podłogę. Kiedy to zrobił, obcy odwrócił się w stronę Edd'a i przemówił z pogardą.

- Edd, co ty robisz? Wybaczasz mu po tym co zrobił poprzednim razem? Dlaczego go bronisz?

Brzmiał groźnie. Ale nawet myśl, że Edd był znacznie niższy niż nieznany, nie sprawiała, że wyglądał na jakkolwiek przestraszonego, a zamiast tego uparcie trzymał się między Tord'em i innym mężczyzną. Bronił go. Upewniał się, że był bezpieczny.

- On niczego nie pamięta, Tom! Jeśli na chwilę się uspokoisz, możemy o tym zwyczajnie porozmawiać, jak normalni, cywilizowani ludzie.

Rozmawiali o nim. Te straszne czarne oczy przeniosły się z Edd'a, a zamiast tego zaczęły wpatrywać się w niego, powodując dreszcze przechodzące przez kręgosłup Tord'a. Co on zrobił? To musiało być coś złego, jeśli pierwszą reakcją osoby, która go zobaczyła był atak. Czy to znaczyło, że się znali? Pytania rodziły się w jego głowie jedna po drugiej, kiedy człowiek odwrócił się żeby spojrzeć na Edd'a.

- Hej. To nie ja rozwaliłem nasz dom! Próbował nas zabić! Każesz mi po prostu mu wybaczyć, bo niczego nie pamięta? Skąd wiesz, że cię nie okłamuje?

Co?

- Jest ranny, Tom. Znalazłem go głodującego w zaułku! Mógł zginąć.

Zaraz.

- To byłoby lepsze po tym, co zrobił.

ZARAZ.

Potknął się. Chwilę później siedział na ziemi, patrząc na plecy Edd'a. Nadal rozmawiali, praktycznie krzycząc na siebie, ale już ich nie słyszał. On... Co on zrobił? Pytania, które wypełniały jego głowę – wszystkie zniknęły, zostawiając go z ponurą realizacją tego, co powiedzieli.

Oczywiście, wiedział o liście gończym. Była to jedna z pierwszych rzeczy jakie znalazł i chociaż nie na ulicy, to był właśnie powód, dla którego skończył tam na pierwszym miejscu. Ukrywał się przed wzrokiem innych, żeby uniknąć potencjalnych sprzeczek z władzami. Wiedział, że zrobił coś niewłaściwego... cóż, wydał jakiś niewłaściwy rozkaz. Ale nie wiedział co to było. To było pytanie, na które długo chciał poznać odpowiedź, aby dać mu jakąś wskazówkę na to, kim był przedtem. Zostało mu jednak dane tylko imię, nawet jeśli nie było prawdziwym imieniem.

Ale nigdy naprawdę nie wiedział co znaczył plakat. Wiedział, że zrobił coś złego, ale nigdy nie rozważał możliwości, że próbował kogoś skrzywdzić.

Nigdy nie rozważał możliwości, że próbował skrzywdzić Edd'a.

Leżące pod nim bezwładne ciało.

Chwytając się za głowę, zaszlochał, próbując zignorować obrazy rodzące się w jego myślach. Nie. Nie chciał o tym myśleć.

Zielona bluza poplamiona czerwienią.

Skup się. Przypomnij coś jeszcze. Proszę.

Śmiali się. Oni się śmiali.

Nie Edd. Nie jego przyjaciel.

Palce delikatnie dotknęły jego ramienia, ale gwałtownie cofnął się przed nimi, posuwając się cal po calu bliżej w stronę ściany. Nie mógł tego robić w tym momencie. Po prostu... nie mógł. Ręka natychmiast zniknęła i, po krótkiej przerwie, Edd znowu się odezwał.

- Do holu. Już.

Głosy oddaliły się, podczas gdy Edd wyciągał obcego z mieszkania, a drzwi zamknęły się za nimi z kliknięciem. W pomieszczeniu zapadła cisza, a Tord został opuszczony znajdując się w kącie salonu, zwijając się w kulkę, a plecami przyciskając się do ściany. Nie zajęło dużo czasu, aby pojedyncze szlochy przebiły się przez ciszę, pomimo jego usilnych starań aby je zatrzymać.

Było cicho.

Czuł, jakby się dusił.

***

Wow, oficjalnie mamy maraton. Mam nadzieję, że się cieszycie.

Forget Me Not - Nie zapomnij mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz