Tord zsunął się z kanapy, chwytając się za ramię, kiedy intensywny ból wytrącił go z martwego snu. Próbując złapać dech, ból podwoił się, a jego palce wbiły się w ramię, tuż nad miejscem, w którym znajdowały się bandaże. Minęły minuty, zanim ból w końcu zniżył się do znośnego kłucia. Powoli zabierając dłoń z ramienia, przycisnął je do czoła, zamykając oczy i próbując równocześnie zwalczyć opanowującą go falę zawrotów głowy oraz zatrzymując więcej łez przed opuszczeniem kącików jego oczu.
Było coraz gorzej. Jego ramię ledwo go bolało, kiedy pierwszy raz obudził się na tamtym polu, ale teraz ból był na tyle mocny, żeby zbudzić go z objęć Morfeusza. Edd powiedział, że ważne jest, iż usunęli bandaże, nawet jeśli zrezygnował z tego oświadczenia po reakcji Tord'a na to, aby spróbować je rozciąć. Nie wiedział dlaczego spanikował. Po prostu widział przybliżające się do niego nożyczki ryjące pod bandażami, aby je odciąć. Naciskały na jego skórę, a metal był taki zimny i ostry i... za BLISKO NIEGO, ZABIERZCIE TO Z NIEGO.
Znów łapiąc oddech, chwycił rękaw swojej nowej bluzy, lekko ściskając zabandażowaną rękę. Ostry ból znów go unieruchomił i spowodował, że zaczął szlochać. Edd nadal spał. Nie mógł go obudzić po tym, jak traktował go tak miło. Przynajmniej jeden z nich zasługiwał na odpoczynek.
Powoli opuszczając nogi, dopóki jego stopy nie oparły się o podłogę, powoli zdjął dłoń ze swojego ramienia, żeby chwycić i zrzucić koce okrywające jego ciało. Naprawdę, było ich za dużo, ale Edd nalegał i ciągle dokładał ich więcej i więcej, póki nie zaczął się pod nimi wszystkimi niemal pocić. Dał mu też cztery poduszki i najwyraźniej nadal miał ich tyle, żeby samemu spać, co rodziło inne pytanie, mianowicie ile pościeli Edd faktycznie posiada w mieszkaniu. Kiedy go opuścił, Tord zrzucił dwie z nich na podłogę i spał z jedną pod głową, a ostatnią przyciskając do szyi. Tak śpiąc, czuł się bardziej swojsko. Dwie poduszki naprawdę były idealną ilością.
Powoli odnajdując stopy, Tord mozolnie błądził przez mieszkanie, przechodząc przez otwarte drzwi, nim znalazł się w łazience. Zamknął je za sobą i po chwili zakluczył, nim skupił się na lustrze wiszącym nad umywalką. Wyglądał koszmarnie. Był chyba pierwszym, który to przyznał, odkąd Edd zachowywał się zbyt miło dla jego dobra, a naprawdę nie znał nikogo innego, kto mógłby skomentować jak wygląda, ale bezsenność i choroba mocno się na nim odcisnęły. Miał wielkie wory pod oczami i wyglądał źle. Jakby wszystkie kolory odpłynęły z jego twarzy w jednym momencie. Jego ręka spłynęła na rękaw i na krótką chwilę się zatrzymał. Poprzednia koszulka, którą nosił miała oderwany rękaw, powodując, że niemożliwe było niezobaczenie jego ręki w tym stanie. Co jeśli teraz wyglądała gorzej i przez bandaże sączyło się więcej krwi? Nawet nie miał ochoty sprawdzać.
Zaciskając szczękę, drżącą ręką chwycił rękaw i gwałtownym ruchem podciągnął go aż do łokcia. Bandaże zaczynały się na jego nadgarstku i podchodziły do jego ramienia i mógł zobaczyć otwarty odcinek, w którym Edd zaczął je odcinać. Nawet jeśli wycinek był mały, umożliwiał zobaczenie przebarwień skóry i połysk metalu pod ranami. Nie miał pojęcia jak daleko sięgały kawałki metalu, albo jak dużo ich było, lecz nawet krótki rzut okiem utwierdzał w przekonaniu, że ramię było w złym stanie.
Już nie chciał więcej widzieć. Po prostu to zostawić. Zignorować. JEŚLI nie zmierzyłby się z problemem, czy w ogóle musiałby uznawać, że istnieje? Jego racjonalne myślenie mówiło mu, że, niestety, to tak nie działa, ale od tej pory miało tendencję do bycia całkowicie przyćmiewanym przez resztę podświadomości. Mimo to z trzęsącymi dłońmi, chwycił spleciony koniec bandaża i lekko go pociągnął. Szmatka nieco ustępowała, odsłaniając przebarwioną skórę wokół jego nadgarstka i linię szwów, a także zasuszoną i świeżą krew i... i...
CZYTASZ
Forget Me Not - Nie zapomnij mnie
FanfictionNie wiedział kim jest. Nie wiedział gdzie jest. Ale biorąc pod uwagę listy gończe porozrzucane po mieście, może powiedzieć, że jest poszukiwany. Nawet jeśli prawdopodobnie złamana, bezużyteczna czerwona broń w jego rękach, nadal ma jakieś znaczenie...