Rozdział 7: Przerwa

372 47 4
                                    

- Spieprzyliśmy.

Patryk na krótką chwilę odwrócił głowę w stronę swojego towarzysza, zanim z powrotem skupił się na czerwonym kawałku metalu, który trzymał. Obracając go w swoich rękach, uważając na kłujące krawędzie, zmarszczył brwi podnosząc leżący w pobliżu podobny kawałek. Był ledwo wielkości paznokcia u jego kciuka, ale każdy jego skraj był niewiarygodnie ostry. Jeśli on naprawdę skaleczył się jedną z części, musiał mieć założone szwy.

- To znaczy, że naprawdę spieprzyliśmy sprawę. To jest co najmniej tysiąc razy gorsze niż wtedy, kiedy rozpętaliśmy apokalipsę.

Całe pole było pokryte odłamkami złomu i przewodami. Były to w głównej mierze małe kawałki, więc nie wydawało się ich wystarczyć, aby stworzyć z którejkolwiek z nich zagrażającą broń. A nawet jeśliby wystarczyło, próba znalezienia wszystkich malutkich kawałeczków wśród niebieskich kwiatów była praktycznie niemożliwa. Poza tym, żaden z nich nie miał drygu Czerwonego Lidera do budowania rzeczy. W najlepszym razie byli pilotami, a rozbili więcej samolotów, niż mogliby teraz zliczyć.

- Ale przynajmniej nikt nie zginął.

Ponownie patrząc na Paul'a, Patryk zmarszczył brwi, podczas gdy Paul wzruszył ramionami i odwrócił wzrok, a jego odkryte oko unikało patrzenia na jakiekolwiek miejsce w pobliżu Patryka. Oczywiście nie była to prawda. Pewnie, apokalipsa była niewiarygodnie krótka, ale mnóstwo ludzi straciło swoje życie. Oni sami prawie umarli stawiając czoła ogromnej hordzie zombie.

- Cóż, tak czy siak nikt kto by nas obchodził.

- Nie wiemy kto nie żyje – odpowiedział miękko Patryk, wstając z powrotem i podchodząc do drugiego pilota. Tak naprawdę, ochroniarz byłby prawdopodobnie lepszym określeniem. Mieli po prostu dbać o bezpieczeństwo Czerwonego Lidera i tym razem ponieśli całkowitą porażkę. Najważniejsza osoba w ich armii jako zaginiona w akcji, prawdopodobnie martwa, a to wszystko była ich wina. Nie powinni byli puścić go na misję, tak wcześnie po tym... incydencie. Nadal zażywał środki przeciwbólowe. Nie zdołali jeszcze usunąć bandażów z jego ramienia, a nawet po założeniu szwów rana nie przestałaby krwawić. To nie był stan, w którym ktokolwiek mógłby się poruszać, szczególnie nie lider ich całego zrzeszenia. Powinien był skupić się na odpoczywaniu i leczeniu. Powinien był po prostu wydać innym rozkazy i dać wszystkim działać, zamiast brudzić sobie ręce.

Powinien był...

Powinien był...

Oni powinni byli być bardziej stanowczy jeśli chodziło o jego nieruszanie się.

To była tylko rada dotycząca skradzionej technologii. Coś kogoś innego, kogokolwiek innego, mogłoby z łatwością wystarczyć*. Technologia była stara, magazyn był opuszczony lata temu i cena na jego głowie znacząco zniknęła. Ale nalegał. Prawie wyszarpując swoje ramię z kroplówki i kuśtykając w stronę wyjścia, cały czas narzekając założył na siebie swoją bluzę.

Bluza. Nie nosiłby niczego innego.

Nie powinni byli go wypuścić.

- Wydostał się z ognia – dodał Patryk, pozwalając odłamkom złomu opaść na ziemię. Nie mógł pozbyć się tego obrazu ze swojej głowy. Cały magazyn pochłaniany przez ogień. Okna wydmuchujące na zewnątrz płomienie, wściekle liżące niebo. Dwójka stała tam, na tyle blisko, aby czuć intensywny gorąc. Powolne, leniwe uświadomienie, że byli z nich tylko we dwoje.

Tord nie uciekł z magazynu.

- Tylko dlatego, że nie znaleźliśmy ciała, nie oznacza, że wyszedł – odparł Paul. Na polu zapadła cisza, kiedy drapał się po twarzy, w pobliżu bandaży zakrywających jego prawe oko. Zawsze zdawało się mocniej swędzieć, gdy czuł się niekomfortowo lub był zestresowany. Nie lubił tego. Nie powinni byli tak walczyć, kiedy wszystko szło tak źle. Minęło tylko kilka sekund nim Paul westchnął i podszedł do Patryka, wyciągając i uspokajająco chwytając jego dłoń. – Przepraszam. Masz rację.

Patryk zachowując ciszę spojrzał w dół na złączone ręce, zanim lekko ścisnął rękę Paul'a.

- Znajdziemy go – przekonywał cicho.

- A jeśli nie?

- To już nie wrócimy.

***

*"It had just been a tip about some stolen tech. Something someone else, anyone else, could have easily done".

Nie mam zielonego pojęcia, czy dobrze to przetłumaczyłam. Jeśli ktoś miałby jakieś poprawki, proszę pisać.

Forget Me Not - Nie zapomnij mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz