5 km to niby nie dużo... Może jak ma się kurwa wolne ręce i buty, które nie są kapciami w kształcie jakichś jebanych różowych królików! Czy to w ogóle ma jakiś sens? Możliwe, że żaden z nich mnie nawet nie pamięta. Po co ja się wysilam? Twiggy na pewno mnie nie kocha. On pewnie nawet nie jest gejem. Może po prostu tam wrócę? To jest łatwiejsze. Ja nawet kurwa nie wiem gdzie jestem! Ehh... Trzeba było się zajebać kiedy był na to czas.
- Hej! Podwieźć cię gdzieś psycholu?- Zapytał jakiś facet wystawiając głowę z samochodu. Zajebiście. Przynajmniej do czubków nie będę musiał wracać z buta.
- Wysadzisz mnie z powrotem w psychiatryku, co nie? Może to i lepiej... I tak się kurwa zgubiłem. Tylko mnie po drodze nie zgwałć ani nic... Wiem, że niezła ze mnie dupa, ale to ja zazwyczaj wkładam...
- Nie brzmisz jak wariat. Przynajmniej nie jak taki którego trzeba zamykać.
- Tak? A ilu psycholi spotkałeś? Założę się że jestem pierwszym jakiego widzisz na wolności.-Powiedziałem unosząc już odrośniętą brew.
- Pff. Sam nie jestem do końca normalny. Ale jak to mówią, tylko wariaci są coś warci. Tak przy okazji Johnny.- Och. Jak miło. Przedstawił się. Powinienem być uprzejmy i zrobić to samo, co nie?
- Brian... Ale wolę jak się do mnie zwracają Marilyn.
- Pedał?
- A nawet jeśli to co? Możesz też mówić mi Manson.
- A to dlaczego?
- Nie lubię swojego imienia, więc wymyśliłem sobie pseudonim. Marilyn Manson.
- Dobra, a oprócz psychiatryka, z którego wyraźnie widać, że uciekłeś, to gdzie byś chciał jechać ślicznotko?
- Powiem ci jak to ze mnie zdejmiesz.- Powiedziałem sugestywnie spoglądając na "sweterek", który na sobie miałem.
- Przed chwilą prosiłeś, żebym cię nie gwałcił, a teraz każesz mi cię rozebrać. Zdecyduj się.
- Łatwiej mi będzie przyjebać ci, jeżeli będę miał wolne ręce. Zwyrolu.
- Spokojnie księżniczko.- Powiedział Johnny zdejmując ze mnie kaftan.
Wsiadłem do jego samochodu.
- To gdzie jedziemy?
- Pozwól, że cię poprowadzę. Powiedziałem.
*************
Dotarłem pod dom Twiggsa. Mam nadzieję, że tam jest... Nawet jeżeli nie chcę mnie znać, to wolę spróbować. Jeszcze nie wiem co mu powiem. Może rozmowa jakoś sama się potoczy. Wdech kurwa... Wydech kurwa. No to pukamy...
- Kogo niesie do jasnej cholery?!- Zaraz się rozpłaczę... To Twiggy.
- To ja Ramirez. Otwórz!
- Manson?! O kurwa! Gdzieś ty był?!
- W wariatkowie.
- I cię tak po prostu wypuścili?
- Nie "wypuścili" skarbie. Sam uciekłem.
- Czyli nadal nie jesteś normalny...
- Twiggs. Ja nigdy nie byłem normalny.
- To wiem... Wejdziesz? Jeszcze cię sąsiedzi zobaczą i będzie przypał...
- Wstydzisz się mnie Twiggy?
- Z takim ryjem jak twój to własna matką się do ciebie nie przyzna.- Prychnął Twiggy. Jedyne czego teraz chcę to przytulić go i powiedzieć jak bardzo go kocham, ale on pewnie by mnie wyśmiał. Może... Może uda mi się znowu go zdobyć...
- Jak tam się sprawy mają White. Nie było mnie tu dość długo, więc wolałbym wiedzieć.
- No więc niedługo po tym jak cię zamknęli Berkowitz popełnił samobójstwo, Zim został ciężko pobity i do dziś ledwo chodzi. Na pogrzebie Berkowitza spotkaliśmy jego przyjaciela, albo kuzyna... Nie pamiętam... W każdym razie nazywa się Kenneth ale wołamy na niego...
- Ginger Fish.
- Dokładnie. Skąd wiedziałeś?
- Podczas mojego pobytu w wariatkowo żyłem w swego rodzaju własnej rzeczywistości. Ginger też tam był.
- O kurwa! Też tam byłem? Jak to się skończyło.
- Z-zabiłeś się... Wy wszyscy zginęliście. J-ja też. Tak się obudziłem.
- Brian, jesteś jeszcze bardziej pojebany niż sądziłem. Uwielbiam cię stary. Jesteś dla mnie normalnie jak brat.- No kurwa świetnie. Najpierw friendzon, teraz familyzon, a potem co? Krzesłozon?
- Dobrze, że wróciłeś.
- Tak. Też się cieszę... Twiggels.- Ostatnie słowo wyszeptałem. Nie może się dowiedzieć...______________________________________
Ave! Wiem, że dawno nie był rozdziału i takie tam inne... Możecie mi wierzyć lub nie, mam też życie poza internetem(Wow. Szok c'nie?). Więc ten, no... Nie spodziewajcie się rozdziałów więcej niż raz na tydzień.W galerii macie obrazek który perfekcyjnie oddaje to co ostatnimi czasy dzieje się w mojej głowie.
A tu macie Twiggy'ego, który właśnie zrozumiał, że to koniec słodkiego dzoeciństwa.
A to rysunek autorstwa XsmerteX
(ZAPRASZAM DO TEJ PANI BARDZO SERDECZNIE)
Przedstawia on Mansona z różowym kamyczkiem Angusem.
666/10
YOU ARE READING
Jestem Diabłem
FanficKontynuacja "Zaufaj mi jestem Antychrystem" Co tu się odjebało? Zajebista okładka została wykonana przez @_GeezusWay_ W końcu nygga, w końcu...