Pogo chyba sprzedał mi HIVa

550 47 19
                                    

Z Twiggym dzieje się coś bardzo niedobrego. Jest bledszy niż normalnie, prawie nie śpi, choć stara się to ukryć. Plusem jest to, że zaczą z niego wychodzić ten chamski, uszczypliwy Ramirez którego nie widziałem od bardzo dawna. Nie rozumiem co się z nim dzieje ale nie jest najgorzej. Tylko czasem, gdy wspomnę o pracy to znowu staje się przerażony. Może boi się zostać sam w domu, w którym był krzywdzony. W sumie to mu się nie dziwię. Dlatego obiecałem mu już, że poczekam z pracą i nie będę go zostawiał. Chyba muszę z nim poważnie porozmawiać. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj Twiggels będzie miał ciężki dzień. Zabieram go do nowego psychologa bo stary okazał się kompletnym chujem.
Choć wiem, że w ogóle nie zmróżył oka i tak jak każdego ranka postanawiam go obudzić.
- Jeordie skarbie, pora wstawać- powiedziałem cicho i pocałowałem mojego chłopaka w czoło.
- Nieeeeeeee... mogę tu zostaaać? Proszę Maniek...
- Maniek? A od kiedy ja jestem mamutem? Aż tak zgrubłem?
- Nieee po prostu jesteś włochaty, trochę gburowaty, ale masz wielkie serducho. I dupę.
- Eeeeeeeeej to było wredne. Jak ty tak możesz... Moje biedne uczucia... Obrażam się- powiedziałem udając doszczętnie załamanego. Twiggy, jak to mięciutka buła którą jest, natychmiast mnie przytulił i z twarzą w moim ramieniu wymamrotał przeprosiny. Ależ on jest głupi...
- No już ty mały idioto, ja tylko żartowałem- Jeordie spojrzał na mnie z mordem w oczach poczym trzepnął mnie w ramię i poszedł do łazienki. Ja tymczasem oddałem się temu, czego nienawidzę najbardziej czyli gotowaniu. Jak już przejmę władzę nad światem to wynajmę sobie jakąś Magdę Gejssler żeby mi gotowała, bo to jest kurwa pojebane. Poza tym i tak jestem w tym chujowy. Jak mi coś nie wyjdzie to nakarmię tym Lily, która swoją drogą właśnie próbuje spowodować mój zgon.
- No już sierściuchu. Zaraz dostaniesz żarcie - w odpowiedzi Lily poklepała mnie łapą po nodze jakby chciała powiedzieć "tak trzymaj kurwiu". Idealnie się dobraliśmy. Po prostu kurwa idealnie.
Twiggy się myje więc mam trochę czasu na rozkurwienie kuchni próbując stworzyć coś do wpierdolenia.
Niestety nie było mi dane dokończyć przypalania tostów w spokoju. Usłyszałem głośne JEB! dochodzące z łazienki, więc jak na pieprzoną dziką gazelę przystało popędziłem na górę, praktycznie z buta wywalając drzwi do łazienki.
To co zobaczyłem sprawiło że poczułem się jak po wyjebaniu kartonu wódki. Twiggy leżał na ziemi z rozwaloną głową. Z prysznica wciąż ciekła woda, mieszając się z krwią wydobywającą się zarówno z dużej rany na jego głowie jak i z ust. Natychmiast do niego podbiegłem i sprawdziłem puls. Uczucie ulgi przetoczyło się przeze mnie powodując dreszcz. Jest puls. Oddycha. Żyje.
- Twiggels! Obudź się, błagam!- darłem się jak ten debil. Zaraz sąsiedzi wezwą policję... Chyba że ja zadzwonię pierwszy. Pora znowu zrobić sobie wycieczkę do szpitala.
*********
- Co tu się odpierdoliło?!- Ach, Szatan, delikatna i subtelna jak zwykle. Właściwie to cieszę się że przyszła.
- Nie mam pojęcia debilu. Robiłem śniadanie...
- Przypalałeś tosty- posłałem jej mordercze spojrzenie po czym postanowiłem ją zignorować.
- jak już mówiłem, robiłem śniadanie i nagle usłyszałem głośne JEB! więc pobiegłem do łazienki sprawdzić czy  Twiggsowi nic się nie stało.
- Jak mogę się domyślić coś mu się jednak stało. Upadł na głowę.
- Ja pierdole to nie jest dobry moment na śmieszkowanie Ka...- W tym momencie Szatan zatkała mi mordę skarpetą. Dwutygodniową, męską skarpetą w klauny. Ożeszkurwajapierdole. To skarpeta Pogusia. 
- Cśśśśśśśśś... Nie wymawiamy tego imienia, zapomniałeś Brian?- No tak, zakazane słowo. Niczym 'Voldemort' w dzieciaku z magicznym kijem i rudym kumplem. Chociaż beznosa gadzia nastolatka była mniej przerażająca niż ta lambadziara która wepchnęła mi do ryja starą skarpetę. Swoją drogą powinienem wypluć ten nieszczęsny kawałek szmaty zanim wypadną mi włosy i zaczną śmieszyć rozczłonkowane zwłoki.
- Jak dostanę jakiegoś syfa to ty mi płacisz za leczenie- ostrzegłem dźgając niepozorne stworzenie w brzuch.
- Oj Manson, tobie już nic na ten ryj nie zaszkodzi, a poza tym złego diabli nie biorą.
- A patrząc na ciebie powinni.
- Jaaa? No kto by chciał skrzywdzić takiego słodkiego cherubinka?- To mówiąc wyszczerzyła się jak debil próbując zrobić jedną z tych uroczych animcowych minek.  Postanowiłem rozegrać to jak zimna suka wiec pokazałem jej środkowy palec i sie odwróciłem.
- Oj daj już spokój bezbeku... Jeśli cię to pocieszy to trzymałam tą skarpetę w ciemnym, zimnym miejscu, zanim znalazła się ona w twojej japie...
- Co masz na myśli mówiąc ciemne i zimne miejsce?
- Najdalsze, niezbadane krainy, które znajdują sie pod łóżkiem Zima- dreszcz obrzydzenia przebiegł mi po plecach. Nikt nie wiedział co się działo pod łóżkiem tego zwyrola, ale nieoficjalnie nazywaliśmy to miejsce kostnicą. Bo chuj jeden wie ile trupów on tam przetrzymywał.
- Nie. Pomagasz.- wycedziłem przez zęby. 
- No dobra nooo, poza tym wydaje mi się że reszta twoich cieplutkich kolegów właśnie nadciąga- mała cholera miała rację. Już teraz dało się usłyszeć słodki, melodyjny głos Gacy'ego.
- Gdzie są moje seksowne pończochy Linton?! Jestem pewien że ostatni raz je miałem jak nocowałem u ciebie na chacie!
- Zajebiście że sobie o tym przypomniałeś, tylko czemu akurat teraz?
- Bo chciałem je założyć a ich kurwa nie było!
- A zamieżałeś je uprać?- zapytałem.
- Co? Nie...- A to pieprzony brudas, menel cholerny. Podszedłem do niego i podczas gdy on kłapał dziobem ja wepchnąłem mu do ryja jego syfiastą skarpetę.
- Jesteś kurwa obrzydliwy

______________________________________
Witam kurwa
Wakacje som wienc bende dodawać trochę częściej
Komentujcie pls

______________________________________Witam kurwaWakacje som wienc bende dodawać trochę częściejKomentujcie pls

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Jestem DiabłemWhere stories live. Discover now