Zabiję go...

462 57 34
                                    

Dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy. A mianowicie :
• Twiggy mieszka sam, to znaczy teraz sam ze mną.
• Jego starzy wyjechali do Europy i teraz dają mu hajs na życie.
• Jego chłopak nazywa się Justin. No kurwa... A ja myślałem, że to mnie rodzice skrzywdzili.
- Twiiiggs... Głodny jestem. Zamówmy pizzę czy inne gówno.
- No dobra Marilyn. Ale ty zamawiasz.
- Nadal nie pozbyłeś się fobii społecznej?
- No niby tak... ale nie do końca.
- Oj, no dobra. Ale będziemy musieli nad tym popracować. Nie będę ci zamawiał żarcia do końca życia. A nie chcę, żebyś zdechnął z głodu.
- Ojoj. Jesteś dla mnie ostatnio jakiś dziwnie miły... To dlatego, że pozwalam ci u mnie mieszkać?
- Nie. Po prostu "naprawili mnie" i teraz jestem grzecznym Antychrystem.
- No nieeeee!!!! I co teraz będziesz przyjazny i kulturalny? Bleeeee... Wróć Mansi! Bądź tym wrednym i opryskliwym dupkiem co zawsze!
- Dobrze Twiggs. Mogę być kim tylko chcesz żebym był. Jeżeli dasz mi hajs na pizzę.
-No, jednak nie zmieniłeś się tak bardzo. Interesowna gnida.- Parsknął Twiggy. Uwielbiam z nim gadać. Zwłaszcza kiedy jesteśmy sami... Szkoda, że on ma już kogoś... Wziąłem telefon i zamówiłem nasze ulubione pizze. Plusem tego, że znamy się tak dobrze jest to, że nie muszę zawracać mu dupy pytaniem co chce zjeść.
- Zamówiłem. Będą za jakieś 20 minut.- Powiedziałem odkładając telefon.
-Masz ochotę porobić coś do tego czasu?- Zagadnąłem wyraźnie znudzonego Twiggy'ego.
- Możemy pograć na PlayStation. Mam Mortal Kombat.
- Wiesz, że skopię ci tyłek prawda?
- Nie ma szans. Podczas gdy ty układałeś kamienie kolorystycznie, ja napierdalałem w Mortala tak długo, aż rozwaliłem pada. Nie ma takiej możliwości, żebyś mnie pokonał. Nawet Justin ze mną nie wygrał.
- No tak. Ale ja w przeciwieństwie do Justina znam wzszystkie twoje słabe punkty. Wiem, że kiedy jest finałowa runda, to stresujesz się i mylisz kombinacje, więc po prostu napierdzielasz w przyciski jak popadnie. Wiem, że zazwyczaj myli ci się X z kółkiem. I wiem, że nie potrafisz wywołać umiejętności specjalnej Raidena i Shao Khana. Wiem, że jak byłeś mały to zabujałeś się w Kitanie. Wiem też, że zawsze chciałeś mieć moce Ermaca. I że nienawidzisz Sub-Zero i jesteś team Scorpion.
- W-wow... Aż tak dobrze znasz moje nawyki? Nigdy nie myślałem, że zwracasz jakąś szczegulną uwagę na moje zachowanie...
- Ale, jak widzisz, zwracam. Notuję w pamięci każdy szczegół dotyczący ciebie Jeordie. Jesteś naprawdę  fascynującą odobą.
- Oj weź bo się zaczerwienię nooo...- Powiedział zasłaniając twarz dłońmi. I jak tu go nie kochać? On jest tak nesamowicie uroczy... No i kurwa dzwonek. Coś mi to przypomina... (pytanie za kawałek pizzy z kota. W którym rozdziale której części wydarzyło się coś podobnego)
- Pójdę otworzyć. A potem dopilnuję, żebyś wszystko zjadł. Pamiętam, że jesteś strasznie kościsty.
- Ojoj, Manson. Ty chyba masz syndrom babci.
- Być może. Ale to tyczy się tylko ciebie. Więcej Twiggy'ego równa się więcej moich przyjaciół.
- Hej! Niee pozwolę doprowadzić się do takiego stanu, że będą mi podwójnie bilety w kinie liczyć. Nawet ty mnie do tego nie zmusisz. Poza tym, on nie lubi jak za dużo jem...- Miałem się zapytać o co chodzi, ale ktoś napierdalał w dzwonek tak namolnie, że nie mogłem tego dłużej ignorować. Kiedy tylko otworzyłem drzwi zobaczyłem... no na pewno nie dostawcę pizzy. Wysoki, raczej muskularny blondyn, niebieskie oczy, (ogólnie marzenie Adolfa Hitlera) nienagannie wystrojony w koszulkę polo i strasznie ciasne spodnie. Typowy banan. Co on tu do chuja robi?
- Jeordie, co ja do cholery mówiłem o jedzeniu?! Nie jesz, dopóki  ci nie pozwolę! A teraz co, zamawisz sobie dwie pizz... A kim ty kurwa jesteś?- Powiedział pizduś, poczym dość brutalnie mnie popchnął. Auć. Nie będę tolerował tej mendy.
- Justin?! Nie sądziłem, że dziś przyjdziesz... mówiłeś że nie masz czasu...- Wyjąkał Twiggy patrząc mi przez ramię. Był trochę niższy, więc było to dla niego trudne.
- I to ci daje pozwolenie na sprowadzanie sobie innego gościa?! Kim on w ogóle jest?! Sądziłeś, że możesz zastąpić MNIE tym czymś?! Jesteś nic nie wartym, kłamliwym pedałem który... - Twiggy kulił się coraz bardziej  z każdym jego słowem. Dość tego. No po prostu kurwa dość.
- Czy ty się możesz kurwa zamknąć? Nie będziesz tak mówić do Twiggy'ego! Jestem jego przyjacielem i nie pozwolę żebyś go tak traktował ty jebany idioto!- Krzyknąłem chwytając go za tą jego zapewne niezwykle drogą koszulkę.
- B-rian idź do swojego pokoju i-i p-proszę nie wychodź... J-ja i Justin musimy p-porozmawiać...
- Twiggy, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, wiesz, że nie będę cię oceniał ale...
- Wypierdalaj! Liczę do trzech i już cię tu nie ma dziwolągu! I mam nadzieję cię tu nigdy więcej nie zobaczyć.
- Wybacz dupku, ale ja tu mieszkam. Więc przykro mi, ale będziesz mnie tu dość często widywał. Idioto.
- Mieszkasz z nim?! Ty nic nie warty...- Ten cep chwycił Twiggelsa za włosy. O nie. Nie. Nie kurwa nie!
- Zostaw go ty chory pojebie!
- M-marilyn z-zostaw n-nas... p-proszę.- Wydukał Twiggy ze dławiąc się własnymi łzami. Prosił mnie, żebym go zostawił, ale jego oczy błagały o pomoc.
- Twiggy nie. Nie zostawię cię. Nie pozwolę tej szmacie...
- Powiedziałem wynoś się!- Warknął Justin poczym wrzucił mnie do łazienki. I mnie tam kurwa zamknął.
************
Całą noc. Całą pierdoloną noc słyszałem krzyki Jeordiego. Ten skurwysyn poniżał go i wyzywał, a Twiggy go przepraszał. On go kurwa przepraszał za to, że oddycha! Mój biedny Twiggels... Jak tylko stąd wyjdę to zajebię tego chuja! Jak długo to już trwa?! Jak długo Twiggs pozwala mu się tak traktować? Jak długo on tak cierpi?

____________________________________
No dzień dobry wam wszystkim. Jak widzicie znowu daję wam powód do skopania mi tyłka w komentarzach. Mam nadzieję, że nie jesteście jakoś szczególnie źli na to co się stało...
Bo będzie jeszcze gorzej xdd

I_Will_Always_Be trzymaj się Żyrafko 🐪(to nie żyrafa noale...)

Jestem DiabłemWhere stories live. Discover now