Treść nie odnisi się w znacznym stopniu do prawdziwych wydarzeń. Jest to wymysł na potrzeby fanfiction. Niektóre fakty mogły zostać zmodyfikowane.
Siedzę właśnie na metalowym krześle i muszę podjąć najważniejszą w życiu decyzję. Simon omawia szczegóły kontraktu, ale nie potrafię się skupić. Patrzę ślepo na świstek papieru leżący przede mną. Przyczyną mojego bujania w obłokach jest on. Ubrany w idealnie dopasowany garnitur, uwydatniający jego zgrabną sylwetkę i mięśnie. Jego bujna czupryna jest dziś wyjątkowo zaczesana do góry, co dodaje mu urody. Miliony wspomnień przepływają przez moją głowę.
~*~
Wleciałem zdyszany przez szklane drzwi do budynku. Brakowało mi tchu. Po kilkunastu głębszych wdechach, gdy unormowałem bicie swojego serca, podszedłem do miłej kobiety i wziąłem od niej numerek. To właśnie dziś jest ten dzień. Dzień, w którym mam szansę na spełnienie moich marzeń, a mianowicie dotyczyły one śpiewania. Już od dziecka marzyłem o staniu na wielkiej scenie i śpiewaniu dla osób, które ze zniecierpliwieniem czekają na mój występ. I oto dziś, po skończeniu szesnastu lat, jestem tutaj. W programie odkrywającym muzyczne talenty- X-Factor. Zdenerwowanie odczuwałem coraz bardziej. Stałem w kolejce już dwie godziny, a do mojego występu wciąż pozostawało mnóstwo czasu. Postanowiłem pójść do toalety- chyba wiadomo w jakim celu. Udałem się w poszukiwaniu wyznaczonego miejsca, a przy okazji rozglądnąłem się wokoło. Budynek był ogromny. Podłogi okryte wzorzastymi dywanami, ściany w kolorze bordowym, a na nich ramki ze zdjęciami uczestników programu. Zafascynowany zacząłem przyglądać się postaciom na nich. Większość osób kojarzyłem, ponieważ sam byłem ogromnym fanem programu. Idąc tak nie zauważyłem otwierających się drzwi znajdujących się idealnie przede mną. Zaskoczony, nie zdążyłem się uchronić przed zbliżającym się uderzeniem i oberwałem w czoło. Nieco zdezorientowany jeszcze usłuszałem męski głos.
- Oops!
- Hi- mruknąłem.
- Nic Ci nie jest? Przepraszam- Usłyszałem głos, od którego na moich plecach pojawiły się ciarki. Chłopak wyciągniął rękę i pomógł mi wstać.
- Nie, wszystko dobrze. Tylko trochę mnie zaskoczyłeś. To ja nie zauważyłem tych wielkich drzwi przed sobą, nie twoja wina.- Uśmiechnąłem się i spojrzałem na chłopaka. Momentalnie zamarłem. Osobnik ten był ubrany w zwykłą niebieską koszulkę, a do tego granatowe jeansy. Jego stopy okrywały Conversy. Lśniące, brązowe włosy opadały mu na czoło. Twarz zdobił ogromny uśmiech, a oczy... Najwspanialsze jakie kiedykolwiek widziałem. Niebieskie tęczówki lśniły niczym diamenty. Mogłem patrzeć się w nie godzinami.
- Louis.- Wyszczerzył się jeszcze bardziej, o ile było to możliwe.
- Harry.- oddałem nieśmiało uśmiech. Zaskoczyłem się, gdy mnie przytulił. Wydaje się taki miły i otwarty. Dopiero po chwili ocknąłem się i oddałem uścisk.
- Przepraszam, ale wyglądasz tak przyjaźnie, że nie mogłem się powstrzymać.- Zaśmiał się dźwięcznie. Chyba powinienem sprawdzić puls mojego serca, bo możliwe, że przestało bić.
-Nie, wszystko w porządku.
- Przyszedłeś tu na przesłuchanie jak sądzę?
- Tak, a ty?
- Ja również. Czego zabłąkany Pan szukał tutaj?- Mrugnął Lou. O boże.
- Szukałem toalety. Wiesz może, gdzie się znajduje?- zapytałem.
- Drzwi, które, jak sądzę, z wzajemnością Cię nienawidzą, prowadzą do łazienki.- Zaśmiał się, a po chwili ja dołączyłem do niego.
- Poczucia humoru to Tobie raczej nie brak.- Powiedziałem.- Nie, żebym narzekał.
- No ja myślę Hazz.
- Hazz?
- Tak, zdrobnienie Twojego imienia. Mogę Cię tak nazywać, no nie?- Zrobił słodkie oczka. Nie mogłem odmówić. Z resztą, to było nawet słodkie.
- Jasne.
- Jaśnie Pan pozwoli, że pomogę Panu otworzyć te drzwi, bo Bóg wie jeden, co jeszcze zdążą Ci zrobić.- Otworzyl mi drzwi i sie ukłonił, co skwitowałem śmiechem.
- Dziękuję BooBear.- Nie skomentował zwrotu, jakim się do niego odniosełem, tylko się uśmiechnął.
- Poczekam tu na Ciebie. Nawet jeżeli nie chcesz, to nie pozbędziesz się mnie. Przylepa ze mnie.- No i znowu ten dźwięczny śmiech.
~*~
Pewnie zastanawia Was moje zachowanie. Ach, pominąłem ten ważny szczegół, którym powinienem Was zaszczycić już na początku opowieści. Jestem gejem. I od zawsze byłem. Często miałem przez to problemy, jako że moim kolegom zbytnio nie przypadali do gustu, jak to oni mówią, pedały. Nie raz byłem z tego powodu wyśmiewany, poniżany, a nawet bity. Od tamtego czasu bardziej kryję się z moją orientacją. Nawet Louis o tym nie wie. Ale byłem głupi, bo nie pomyślałem, co by było, gdybyśmy podpisali umowę. W tym wypadku muszę im powiedzieć, że nim jestem. Zbierałem się na to już od dłuższego czasu. Strzasznie się boję co będzie, jeśli oni się dowiedzą. Wyśmieją mnie? Nie będą się do mnie przyznawać? A może będą obojętni?
Ostatni wdech.
- Jestem gejem.- powiedziałem i każdy popatrzył na mnie w osłupieniu.
- To jakiś żart prawda?- spytał Mike, pracownik Modest!, z którym omawialiśmy umowę.
- Nie. Mówię to szczerze. Jestem gejem.
- Hazz, to prawda?- zapytał zaskoczony Louis.
- Ty nic o tym nie wiedziałeś?- zapytał zdziwiony Niall. Chłopcy wiedzieli, że od zawsze łączyła nas silna więź i sądzili, że wiemy o sobie wszystko i nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. A jednak.
- Zostawcie te durne pogaduszki na potem. Co to ma do jasnej cholery znaczyć Harry?- zapytał wkurzony Mike.- Dlaczego dopiero nam o tym mówisz?
- Cóż, po prostu bałem się. Miałem przez to wiele problemów i nie chciałem powtórki, kiedy wreszcie mam szansę spełnić moje marzenia.
- Mam nadzieję, że nie sądzisz, że gdy podpiszesz umowę będziesz mógł umawiać się jawnie z chłopakami.
- Słucham?- zapytałem zaskoczony.
- Modest! Management jest bardzo znaną firmą. Potrafimy bardzo szybko zapewnić komuś sławę. Ale NIE zdobędziesz sławy, jak będziesz gadał na lewo i prawo o swojej pieprzonej orientacji! Myślisz, że dzieciom rodzice pozwolą słuchać pedałów?! NIE! To obrzydlistwo, które powinno się leczyć. W umowie masz to napisane grubym drukiem, że...
- NIE MÓW W TAKI SPOSÓB O HOMOSEKSUALISTACH!- zdenerwowany uderzyłem w stół jednocześnie podnosząc głos.- Widzę te cholerne literki!- Chłopcy próbowali mnie uspokoić.
- Nie takim tonem! Cóż, to jest tylko TWÓJ wybór czy podpiszesz umowę i będziesz się krył, czy odmówisz i nie dość, że zniszczysz, jak to ty ująłeś, Twoje marzenia, ale również marzenia pozostałej czwórki. Przemyśl to.- Dokładnie przestudiowałem jego słowa. Miał rację. Rozglądnąłem się po chłopakach.
- Dobrze, masz rację. Przepraszam. Podpiszę tą umowę.- Mike, widocznie usatysfakcjonowany, uśmiechnął się.
- Nie musisz tego robić, jeżeli nie chcesz.- powiedział Liam, na co reszta przytaknęła.
- Muszę. Nie chcę zniszczyć własnych marzeń poprzez taką głupotę.
- To nie jest głupota.- Uśmiechnął się do mnie Lou. Od razu zrobiło mi się lepiej.
- Przepraszam jaśnie Panów, że przerywam tą jakże ważną rozmowę, ale umowa czeka i zaraz może sobie pójść.
~*~
No i mniej więcej tak zaczął się koszmar dla mnie, Harrego Edwarda Stylesa. Tego pierdolonego geja, którego jego wytwórnia uważała za chorego psychicznie.
CZYTASZ
Larry Stylinson- Surprises
FanficPewnego dnia droga Lou oraz Harrego przecina się w programie X-Factor, gdzie szesnastolatek odkrywa, że jest szaleńczo zakochany w niebieskookim. Tylko czy chłopak odwzajemni te uczucia? Czy podejrzenia fanów lub Eleanor nie zniszczą planów Harrego...