Rozdział 4.

1.2K 59 3
                                    

Minęły dwa miesiące od tego feralnego wydarzenia. Żyłem jako tako. Nikt nie zauważył moich ran, z czego byłem bardzo zadowolony. Nie chciałbym martwić chłopaków. Nie chciałbym zawieść Louisa, któremu obiecałem, że tego nie zrobię. Jakieś 2 godziny temu pisałem piosenkę z jednym z naszych pisarzy. Muszę przyznać, że naprawdę świetnie wyszło. You never want to know how much you weigh. Ostatnio przyznam, moim nieskromnym zdaniem, że świetnie radziłem sobie z pisaniem piosenek. But you're perfect to me. Niektórych nie pokazałem, bo były zbyt osobiste i oczywiste do zrozumienia. I'm in love with you and all these little things.

Muszę również powiedzieć, że od jakiegoś czasu jestem wielkim fanek tumblra. To jak twój pamiętnik, robisz z nim, co tylko zechcesz. Jednak nie wstawiałem nic na swój. Kierowałem się czymś w stylu- posty z tablicy to mój pamiętnik.

~*~

Wstałem wcześnie rano. Nagle, tak znikąd, zachciało mi się coś zagrać. Przypominając sobie, że mamy na górze pianino, cicho wstałem i udałem się do tego miejsca. Pomieszczenie było dość zakurzone. Na przeciwko wejścia znajdowało się duże, drewniane okno, które oświetlało to miejsce.  Z lewej strony były półki pełne wszelakich książek. Na górze były poustawiane różne figurki. Z prawej strony pokoju znajdowały się natomiast drzwi prowadzące do, jeżeli się nie mylę, łazienki. I na środku mój cel- mahoniowe pianino oraz zdobione krzesełko. Delikatnie przejechałem palcem po instrumencie. Od razu został widoczny ślad. Naprawdę zaniedbaliśmy to miejsce. Usiadłem na krześle i nacisnąłem klawisz. Od razu usłyszałem wydostający się dźwięk. Tęskniłem za tobą. 

I have died everyday 

waiting for you 

Darling, don't be afraid 

I have loved you for a 

Thousand years 

I'll love you for a 

Thousand more

Palce wręcz mechanicznie wykonywały ruch. Tą piosenkę znałem na pamięć. Aktualnie była moją ulubioną. Autorka potrafiła przekazać tym tyle przeżyć, słów, uczuć. Christina jest niewątpliwie bardzo mądrą osobą.

Nagle moje zainteresowanie przykuły rzeczy stojące na półkach, ponieważ pianino stało zwrócone w ich stronę. Wstałem i przyjrzałem się im bliżej. Oczy wypełniły mi się łzami. On wciąż ją ma. 

~*~

Nie wierzę w to, że nasza podróż właśnie dobiega końca. Nie wierzę w to, że my tu już nigdy więcej nie wrócimy. Rzuciłem się z płaczem na Louisa.

- Nie, to nie może być koniec. Boo, nie!- krzyczałem, dławiąc się łzami.

- Harry... Wiesz jak bardzo chciałbym Ci powiedzieć, że to nie jest prawda?- ledwo odpowiedział, poniewać jego łzy spływały gorzko po twarzy. Cała nasza piątka była w rozpaczy.

- Ale ty mnie nie opuścisz, prawda?- wręcz wyłkałem.- Będziemy na zawsze? Ty i ja? 

- Ha- Harr- eh. Proszę, na- nawet tak nie mów.- Louis się totalnie rozkleił.

- Chciałbym Ci coś dać- powiedziałem po dość długiej chwili ciszy, przerywanej jedynie naszym szlochem. 

- Ale...- Chciał zaprotestować.

- Nie ma żadnego ale. Wierzę Ci na słowo, że mnie nie opuścisz. Naprawdę ne wiem, co bym teraz bez Ciebie zrobił. To Ty sprawiasz, że się śmieję. Jezu, to brzmi jak jakieś miłosne wyznanie- Zachichotałem, co w połączeniu z płaczem brzmiało trochę jak dławiący się koń.- Chcę Ci to dać, żebyś nigdy, ale to przenigdy o mnie nie zapomniał.- Poszedłem i wyciągnąłem ze swojej szafki pluszowego misia. Był on niewielkich rozmiarów, biały, a w rękach trzymał serduszko z podpisam 

"Harry & Louis,

Oops & hi,

forever & together" 

Louis stał otępiony, po czym znienacka rzucił się na mnie wybuchając, dosłownie, rzeką łez.

- Ty i ja, na zawsze. I obiecuję Ci, że Cię nigdy nie opuszczę. Kocham Cię Harry.

- Też Cię kocham Louis.

~*~

Pomimo czasu, wciąż pamiętam wszystko bardzo dobrze. Jakby to było wczoraj. To był jeden z bardzo ważnych momentów- Louis po raz pierwszy powiedział, że mnie kocha.

- Ktoś tu się rozczulił, co?- usłyszałem zza pleców głos, który tak doskonale znałem.

- Wciąż to masz?- wskazałem na pluszaka.

- Wciąż jesteś jak mały bachorek i płaczesz przez misie?- Dopiero wtedy zorientowałem się, że kilka łez spłynęło mi po policzku. Szybko je starłem.

- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie.

- Jak widać, tak. Może to dziwne, ale zawsze jak tu przychodzę to go przytulam. Jest taki słodki, jak ty.

- Naprawdę?

- Jest tylko jedna różnica.

- Jaka?

- Ty jesteś miliard razy słodszy i to Ciebie bym wybrał.

~*~

I to był jeden z pierwszych dni, gdy tego nie zrobiłem. Ale tylko i wyłącznie dla Louisa.

Larry Stylinson- SurprisesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz