*Jinyoung*
- Masz. Dzwoń do ojca. Niech przyniesie 2 mln to wypuścimy cię wolno. Niech przyjdzie sam. Szkodaby było zmasakrować taką piękną buźkę- powiedział do mnie jasnowłosy mięśniak z ironicznym uśmiechem rzucając telefon w moją stronę.
Nie chwyciłem go. Stałem bez ruchu, jedyną moją reakcją było odruchowe przymrużenie oczu. Smartfon odbił się od mojego torsu i upadł na betonową podłogę rozpadając się na części i tłukąc wyświetlacz. Przydeptałem go jeszcze gniotąć kartę.Wolałem tu zdechnąć niż zadzwonić do tej oschłej kreatury jaką był mój ojciec. Nie miałem zamiaru prosić go już nigdy i o nic. Nawet w takiej sytuacji w jakiej teraz się znalazłem. Już raz uratował mi tyłek i tej pogardy z jaką od tamtej pory na mnie patrzył, nie chcę potęgować.
Właściwie nigdy nie czułem się kochany przez niego, ale od tamtego incydentu znienawidził mnie, albo przestał w końcu udawać, że nie jestem błędem.
-Kurwa. Co z tobą? Co ty odpierdalasz!?
*Jaebum*
Patrzyłem na tą całą sytuację zupełnie zaskoczony. Dobrze, że moją rozdziawioną gębę zakrywała maska.
Moje zdziwienie zdradzały tylko wielkie oczy nerwowo zerkające raz na Wanga, raz na bogatego. Odsunąłem się krok w stronę drzwi, bo byłem pewien, że mój przypakowany kolega spełni swoją obietnicę o zmasakrowaniu tej pięknej buźki Jinyoungowi.... Tzn twarzy...
Wang z trudem powstrzymał się od ciosu. Wybiegł z baraku, trącając moje ramie i wciskając mi torbę JY z jego portfelem.- Jedź gdzieś kupuć katrtę startową. Zadzwonimy z nowego numeru z mojego telefonu.
- Ale nie mamy teraz prywatnego numeru do szefa.
- Zajmę się tym, jedź po tę kartę.Przejechałbym się tą czarną furą, ale nie miałem prawka. JS był młodszy ode mnie, a już dawno miał papiery. Ja kompletnie nie miałem do tego smykałki. Jedyne auta jakimi umiałem kierować to te na baterie albo na ekranie monitora.
PS4 to ostatnio moja ulubiona i jedyna rozrywka. Na PSa wydałem zresztą cała poprzednią wypłatę. Dostałem o to straszną burę od matki, z masą wyrzutów jaki to ja jestem nieodpowiedzialny i lekkomyślny. Jak zwykle miała rację. Zamiast jej pomóc wypiepszyłem kasę na szczeniacką rozrywkę.
Nie zdziwię się jak kiedyś, korzystając z mojej nieobecności, sprzeda ją, żeby zapłacić za mieszkanie.
Wiem jak ciężko jest w życiu samotnej kobiecie z dzieckiem, a mimo to nigdy nie słyszałem, żeby narzekała na swój los. No może teraz, kiedy już jestem dorosły a nadal nie potrafię się usamodzielnic. Codziennie obiecuję sobie, że jej wszystko wynagrodzę. Teraz chyba miałem okazję.Wsiadłem na stary, pordzewiały rower. Jechałem powoli, bo droga była piaszczysta. Zajechanie do oddalonego o 5 km miasteczka zajęło mi sporo czasu.
Zdjąłem maskę, bo nie chciałem zwracać na siebie uwagi. Był tam tylko jeden sklepik. Sprzedawał w nim nadal ten sam niziutki facet co kilka lat temu, miałem wrażenie, że mnie poznał , wkońcu byłem tu częstym bywalcem próbując z Jacksonem kupić Soju udając pełnoletnich. Tym razem kupiłem alkohol bez problemu, na co sprzedawca się lekko uśmiechnął pod nosem.
Wziąłem jeszcze kartę startową i coś do żarcia. Płacąc schowałem portfel poniżej lady, bo ilość takiej gotówki u kogoś kto chodzi w spranej bluzie i parkuje pod sklepem zrupieciałym rowerem, może wydawać się podejrzana, a co najmniej dziwna.Wróciłem gdy było już ciemno. Zmrok zapadł bardzo szybko.
Usłyszałem dzwięk uderzenia o blachę więc rzuciłem rower na ziemię, tłukąc przy okazji coś szklanego w torbie. Podbiegłem do baraku, z którego wyszedł równie rozwścieczony co ucieszony JS.
-Mam numer - powiedział zadowolony Jack
YOU ARE READING
Porwany
FanfictionJackson i Jaebum to dwaj koledzy pracujący, jak i ich całe rodziny, w firmie przetwórstwa rybnego w Busan. Pracują w zimnie i smrodzie za niewielkie pieniądze. Na nic zdają się protesty i strajki. Wyzyskujący ich właściciel firmy CEO Park nie chce s...