6

5 0 0
                                    

*Jaebum*

Obudziłem się rano o świcie, gdyż przez słowa Jinyounga i zniknięcie Wanga bardzo źle spałem.

Przez pracę w fabryce byłem przyzwyczajony do bardzo wczesnego wstawania i do zimna, ale tej nocy straszliwie wymarzłem. Jednak wskakiwanie do zimnej wody w środku nocy nie było najlepszym pomysłem mimo całego ubawu jaki przy tym mieliśmy.
Chyba się przeziębiłem.

Pociągając co chwila nosem poszedłem pozbierać swoje mokre ubrania, żeby je wysuszyć.

Zapowiadał się deszczowy dzień. Pozostali chyba nadal spali, gdyż panowała przenikliwa cisza.

"Ja cię znam" - te słowa Parka nie dawały mi spokoju, skąd on mnie zna, przecież nigdy się nie spotkaliśmy, sam zobaczyłem go pierwszy raz dopiero w momencie porwania. Po co ja zdjąłem tą cholerną maskę i odsłoniłem twarz.
Nie ma innej możliwości jak ta, że kojarzy mnie z fabryki i w takim razie mojego wspólnika pewnie też. Teraz to nawet jak uda nam się zgarnąć okup to i tak on wie kim jesteśmy i szybko nas aresztują.
Bałem się tej myśli, bałem się reakcji JS. Jak dowie się, że przez moją lekkomyślność i spoufalanie się z porwanym zdradziłem naszą tożsamość i przez to każdy nasz plan jest i tak skazany na porażkę, to może posunąć się do czegoś okropnego.
Te pieniądze z okupu były jedynym co trzymało go przy życiu, a wizja lepszego życia odebrała mu kompletnie skrupuły.

Mój kolega miał bardzo dużo wariackich pomysłów na wykorzystanie tej kasy, a ja poprostu chciałem zabrać mamę, zaszyć się gdzieś gdzie nas nikt nie znajdzie i zacząc nowe, lepsze, łatwiejsze życie.
Postanowiłem nic Wangowi nie mówić i włożyłem maskę. Zobaczymy co będzie.
Moje rozmyślania przerwało trzapnięcie drzwiami samochodu. Wyszedł z niego JS przeciągając się i mocno masując obolałą od niezbyt wygodnej pozycji na samochodowym siedzeniu szyję.
Patrzyłem na niego gdy szedł w moją stronę i próbowałem wyczytać z jego twarzy i spojrzenia czy widział mnie i czarnowłosego wczoraj w nocy, ale po tej skacowanej gębie nie mogłem niczego odczytać.

- Umieram z głodu, jest coś?
- Nie, wczoraj wszystko zeżarliśmy.
- Wszamałbym ramen. Mam ogromnego kaca. Daj jakieś piwko .
- Też nie ma, waliłeś wczoraj wszystko jak leci.
- Ja pierdole!. Pojedziesz znowu do sklepu? Ja się nie nadaję.
- Ok. Jak będzie lało to schowaj moje ubrania.
-Właśnie, skąd masz te drogie ciuszki? - zapytał mnie retorycznie- Zajumałeś paniczowi . Pachniesz nim na kilometr.- powiedzial z ironicznym uśmiechem.
- Wziąłem je z torby Jinyounga bo swoje przeprałem- wymyśliłem na prędce.
-A, ok....Dobra jedź już.

Wziąłem porfel bogatego, wskoczyłem na rozgraciały rower i pędziłem ile sił w nogach żeby wrócić przed deszczem. Zaczynało grzmieć. Poczułem ulgę, że JS o niczym nie wiedział, tak się wczoraj napruł, że pewnie jak nas nawet widział to i tak nie pamięta.
Tym razem nakupiłem pełno żarcia i piwo, ale tylko dla wspólnika. Ja wolałem więcej razy nie pić. 
Alkohol sprawiał, że robiłem się miękki i targały mną wyrzuty sumienia. Wczoraj pozwoliłem Jinyoungowi wyjść z baraku to kto wie może następnym razem bym mu pokazał którędy uciec. Nie mogłem sobie pozwolić na kolejny błąd, choć teraz gdy porwany mnie rozpoznał nie widziałem już najmniejszej szansy na powodzenie planu.

" Dlaczego skacowany Wang był taki spokojny?" - miałem jakieś dziwne przeczucie.

PorwanyWhere stories live. Discover now