9

4 0 0
                                    

*Jaebum*

- Pomyliłem się co do ciebie - powiedział do mnie gdy chwytałem za klamkę żeby otworzyć drzwi i jak najszybciej stamtąd wyjść. - Myślałem, że jesteś inny - dodał - Nie sądziłem, że za takim szczerym uśmiechem może kryć się taka parszywa kreatura - ciągnął dalej.
Ja zdobyłem się jedynie na oklepaną odzywkę - Widać pozory mylą- i chwyciłem ponownie za klamkę. Nie chciałem słuchać jak kolejny raz w moim życiu ktoś próbuje uświadamić mi, że jestem nic nie wart i, że się mną zawiódł.
Gdy już miałem wychodzić wtargnął Jackson. Z całym impetem otworzył drzwi odpychając i uderzając mnie nimi. Osunąłem się prosto na bogatego, który przytrzymał mnie żebym nie upadł prosto w wodę skapującą z przeciekającego dachu.
JS szybko złapał jedną ręką za szyję Jinyounga i przyszpilił go do ściany.
- Gdzie są kluczyki!!!?-
- Nie wiem o czym mówisz.
- Oddawaj kluczyki od auta, bo cie zajebę - darł się uderzając drugą pięścią w blachę tuż przy głowie czarnowłosego.
-Ja ich nie mam.
- Nie pierdol!
- Zostaw go ! - zebrałem się na odwagę - On ich nie wziął, przecież nie wychodzi z tej nory.
- Myślałeś, że zwiejesz stad tak łatwo? - zwrócił się do Parka wzmocniając uścisk na jego szyji. - Po waszych wczorajszych harcach w wodzie skorzystałeś z okazji i zawinąłeś kluczyki.
- Nie mam ich - wymamrotał ledwosłyszalnie bogaty.
- Przestań. Udusisz go! - krzyknąłem i z całej siły złapałem go za barki odciągając od porwanego, który opadł na materac krztusząc się łapczywie łapanym do gardła powietrzem.
- W takim razie może ty je wziąłeś JB i chcesz mu pomóc w ucieczce? Coś za bardzo polubiłeś się z synalkiem szefa, co?
- Pojebało cię. Pewenie ci gdzieś wyleciały jak się wczoraj nawaliłeś.

Dałem Wangowi telefon ze zdjęciem, żeby odwrócić jego uwagę od kluczy.
-Ale on się tu uśmiecha. Takiego nie wyślę - powiedział i szybko zrobił fotę skulonego i trzymającego się za obolałą szyję chłopaka. Taki widok skruszyłby najtwardsze serce. Moje łamał na tysiące kawałków.

Zdjęcie z odpowiednim dopiskiem JS wysłał do szefa od razu, ale mimo upływu wielu godzin i tym razem nie było odzewu. Nie obchodziło mnie to już kompletnie. Siedziałem okręcony kocem po czubek głowy w rogu drugiego baraku marznąc i pocąc się niemiłosiernie. Był koniec lata ale pogoda była od paru dni typowo jesienna, ciągle lało i było zimno. Temperatura w nocy spadała do ok 8, 10 stopni. Nie przygotowaliśmy się na dłuższy pobyt tutaj. Myśleliśmy, że szef od razu wykupi jedynego syna. Nie wiedzielismy o ich jakichś zatargach, bo niby skąd mielibyśmy wiedziec. Ja nawet nie wiedziałem jak Jinyoung wygląda. Nasz plan był kompletnie nie przemyślany i nie dopracowany, nie przewidzieliśmy żadnych komplikacji.
Umierałem z głodu. Mój kolega, jeśli powinienem go jeszcze tak nazywać, co chwilę nerwowo chwytał za telefon wyczekując jakiejkolwiek odpowiedzi. - Kurwa mać!- wrzasnął nagle - Kurwa, rozładował się. Wziąłeś ładowarkę? -
- Nie - odpowiedziałem obojętnie.
- Ja pierdole, muszę jechać ją gdzieś podładować. Kupię też coś do żarcia.

Kluczyków nie znalazł, a że deszcz nie był już taki gęsty pojechał do miasteczka rowerem. Najpierw jednak sprawdził czy aby napewno nie zapomniał zatrzasnąć kłudki na drzwiach baraku gdzie przetrzymywany był Park. Nie ufał mi już chyba wcale, bo klucze zabrał ze sobą.

Burczało mi w brzuchu niemiłosiernie, cała nasza trójka nie miała w ustach nic od wczoraj. Nie miałem siły się ruszyć. Z głodu aż mi było nie dobrze i do tego brało mnie jakieś choróbsko. Czułem się fatalnie.

Czekałem dosyć długo na Wanga ale widać podładowanie telefonu musiało trochę potrwać. Postanowiłem zebrać resztę sił i skorzystać z nieobecności wspólnika i zrobić to co zaplanowałem wczoraj. Wyjąłem kluczyki od samochodu z buta i udałem się w stronę czarnego auta...tak to ja je wziąłem. Usiadłem za kierownicą i przekonany, że mimo braku prawka i tylko paru lekcji od wujka dam radę poprowadzić to cacko.
Zaplanowałem sobie, że zwieję gdyż od początku nie chciałem brać w tym porwaniu udziału, a jak Wanga złapią i on mnie wsypie to za wycofanie się liczyłem na łagodniejszy wymiar kary.
Trzęsącymi rękoma z trudem trafiłem kluczykiem do stacyjki, a gdy mi się to udało zapaliłem silnik i światła. Nie ruszyłem jednak z miejsca. W mojej głowie powracała ciągle jedna myśl "Powinienem czarnowłosego zabrać ze sobą, nie mogę go zostawić z tym świrem, bo on go zatłucze".
Zgasiłem samochód i poszedłem pod drzwi baraku. Przypomniałem sobie jednak o kłudce i o tym, że JS zabrał klucze do niej ze sobą. Szarpałem mocno za zapięcie ale to było na nic. Muszę poczekać aż wróci wspólnik i wykraść mu klucze podczas snu. Liczyłem, że Wang i tym razem postanowi ukoić nerwy w alkoholu i tym samym szybko zaśnie.
- Jinyoung, śpisz? Jinyoung? To ja Jaebum.
- Co chciałeś?- powiedział oburzonym głosem.
- Wyciągnę cię stąd.

PorwanyWhere stories live. Discover now