Chciałabym wam powiedzieć, że było mi łatwo się przystosować. Że nie miałam żadnych problemów, oporów i konfliktu sama ze sobą, ale nie będę kłamać. Było strasznie. Nie umiałam się odnaleźć w nowej rzeczywistości, do której zostałam wepchnięta tak nagle.
Po piętnastu latach znalazłam wytłumaczenie na wszystkie dziwne wypadki, które mi się zdarzały w dzieciństwie. Może nie było ono zbyt logiczne i była to kwestia bardziej wiary niż fizyki, ale ktoś w końcu mógł mi powiedzieć prawdę. Mama przez długi czas ukrywała przede mną fakt tego, że jestem herosem. Rozumiem, że nie mogła mi powiedzieć - bez żadnych konsekwencji i strachu, że mnie straci.
Ale czy to właśnie wtedy - w dziewięćdziesiątym piątym - tak się nie stało?
Ryzykowałam zbyt dużo i nie chodzi mi tutaj o własne życie - niezależnie jak bardzo jest kruche, ale o moją tożsamość. Wewnętrzne ja, które jest niezrozumiałe nawet dla mnie. Mimo że na wewnątrz wszystko jest w porządku to w głębi umierałam i umieram do tej pory. Uśmiecham się, robię zakupy i odrabiam lekcje razem z dziećmi. Ale wieczorami gdy Nick nadal jest w pracy, płaczę w poduszkę. Przyciskam twarz do poszewki w kwiaty, by żaden dźwięk nie wydostał się poza ściany sypialni. Niemy szloch opuszcza moje gardło i wtedy zawsze ogarnia mnie poczucie samotności. W takich chwilach pragnę nic nie czuć. Chcę aby te wszystkie przytłaczające uczucia, zniknęły. Wolę nie czuć nic, niż zbyt dużo i to jednocześnie. Jest tylko jeden problem - moje marzenia nigdy się nie spełniają.
– Mamo? Wszystko okej?
Patrzę w brązowe oczy syna. Ośmiolatek jest niepewny, a w ręku trzyma zeszyt z matematyki. Uśmiecham się delikatnie i staram się niezauważalnie zetrzeć łzy, które do tej pory spływały mi po policzkach. Nie chcę, aby syn widział, że płakałam. Nie chcę okazywać przy nim słabości, bo na razie jestem w jego oczach bohaterką i super-mamą, a one nie płaczą. Zbyt dużo łez wylałam przez całe życie, ale to nie powstrzymuję mnie od dalszego użalania się nad sobą. Bo jestem prawie pewna, że to właśnie robię - użalam się. Na naprawianie błędów i zmianę zdania, jest za późno.
– Tak, skarbie. Z mamą wszystko w porządku.
– To czemu płakałaś?
Kucam przy chłopcu i staram się go przekonać za pomocą mocnego uścisku, który pozwala mi jednocześnie opuścić ostatnią łzę z kącika oka. Czuję jak drobne ręce obejmują mnie za szyję. Dzięki temu czuję się lepiej i dziękuję bogom za to, że obdarzyli mnie takim skarbem jakim jest mój syn. Kocham jego zaraźliwy śmiech, brązowe oczy i blond włosy, które skręcają się przy kocówkach. Jest małym aniołkiem i nie zamieniłabym moich dzieci na nic innego.
Czasami żałuję, że nie podjęłam innych decyzji wtedy kiedy miałam na to okazję. Nie postąpiłam inaczej, nie wypowiedziałam kilku słów, które mogły zmienić bieg wydarzeń. Ale wtedy patrzę na śpiące bliźniaki i wiem, że tu jest moje miejsce na Ziemi. Przy nich i mężu.
– Wiesz kochanie, mamy tak mają. Czasami są smutne i wtedy troszeczkę płaczą. Ale to nic takiego i nie musisz się martwić. Mamusia bardzo cię kocha i nigdy by nie chciała, abyś był smutny.
– Ja też nie chcę, abyś była smutna. A jak dam ci buziaka to nie będziesz już płakać?
– Oczywiście, skarbie.
Soczysty buziak od syna spowodował, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. I wcale nie był wymuszony, ani sztuczny. Kiedy patrzyłam w jego oczy widziałam iskierki radości. Nie było jeszcze żadnych cieni pod oczami, przekrwienia czy innych oznak zmęczenia. Na razie był moim ośmioletnim aniołkiem, który kładł się chwilę po ósmej i obejrzanej dobranocce. Pragnę by tak było zawsze. Aby moi synowie byli szczęśliwi, a przeszkody podrzucane im pod nogi, pokonywali razem.
CZYTASZ
Pomódl się za mnie || Percy Jackson
FanfictionMelanie miała piętnaście lat, kiedy kiedy trafiła do Obozu Herosów. Dziś ma trzydzieści sześć i nadal płaci za swoje błędy. Nie żałuje żadnej chwili spędzonej z Ryanem, ale kiedy o nich myśli ma łzy w oczach. Była w stanie zrobić dla niego wszystko...