Kilka razy wspominałam wam już o Las Vegas. O naszym wyjeździe, który okazał się ucieczką od rzeczywistości. Spaniu w tanich motelach, posiłkach na całodobowej stacji benzynowej, rozmowach i krzykach nad urwiskiem. To wszystko było jak nierealny sen tylko, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Świadczą o tym zdjęcia, blizna na plecach Ryana i pluszak wygrany w konkursie gier, który teraz leży zapomniany w kartonie w piwnicy.
Wiem, że te kilka dni było nam bardzo potrzebne, ale jednocześnie nic nie rani mnie bardziej niż przypomnienie sobie tego wyjazdu.
***
– Przyszedłem się pożegnać.
– Spóźniłeś się pół godziny i jedyne co mi mówisz to to, że przyszedłeś się pożegnać? Żartujesz?
To była naprawdę zła pora na nieśmieszne żarty Ryana. Moja ostatnia rozmowa z mamą przez Iryfon skończyła się płaczem i jeszcze większym zamętem w głowie niż mogłam sobie wyobrażać. Tuż przed wyjazdem do Obozu, obiecałam mamie, że we wrześniu wrócę do domu. Teraz - kiedy odkryłam to wszystko i zyskałam w życiu dwie wspaniałe osoby, miałam łzy w oczach na myśl o powrocie. Nie chciałam jej zranić, ale z drugiej strony szali było moje cierpienie i nie umiałam podjąć decyzji.
W tamtym momencie to chyba właśnie Ryan podjął ją za mnie. Zupełnie nieświadomie wybawił mnie z poczucia winy, które prędzej czy później by mnie dopadło.
– Wyjeżdżam, Melanio.
Wyjeżdża. Mój niebieskooki Anioł Stróż z niesfornymi loczkami i uśmiechem, który powoduje, że nie wiem co mam powiedzieć, opuszcza mnie. Wtedy kiedy go najbardziej potrzebuje on znika i nie mam pojęcia kiedy znowu go zobaczę.
Może wydawać wam się to troszeczkę żałosne, że moja piętnastoletnią wersja tak przeżywała wyjazd chłopaka, który nawet nie był jej. Ale wy wiecie, że pojadę z Ryanem w tą szaloną podróż. A gdybyście nie wiedzieli? Czy nie czulibyście tej samej pustki i przerażenia jednocześnie, wypełniające wasze młode serce. Czy nie poświęcilibyście wszystkiego - naprawdę wszystkiego - by te słowa nigdy nie opuściły ust McCrota? Albo chociaż nie w takiej formie.
– Nie, nie możesz. Nie możesz mnie teraz zostawić. Potrzebuję się, Ryan.
Mój głos się łamał kiedy patrzyłam w twarz chłopaka. Chciałam ją zapamiętać w najdrobniejszych szczegółach, ze wszystkimi małymi bliznami od źle naostrzonej maszynki, do piegów na nosie. Chciałam móc patrzeć w te błękitne oczy (identyczne jak tafla jeziora za nami) codziennie - przed zaśnięciem i od razu po obudzeniu.
– Muszę odpocząć od tego wszystkiego. Jestem już spakowany, a samochód stoi przy drodze na dole Wzgórza. Postaram się wrócić przed końcem Obozu, ale nie jestem pewien.
– I mówisz mi o tym wszystkim właśnie teraz? W ostatniej chwili?
– Tylko z tobą się pożegnałem i tylko ty wiesz, że wyjeżdżam...
– Raczej uciekasz, Ryan! To zwykły akt tchórzostwa!
Widziałam grymas formujący kiedy wykrzyczałam mu prosto w twarz, że jest tchórzem. Jeśli skupić się tylko na tym aspekcie to ja też była tchórzem. Wiem, że nie powinnam mu przerywać, bo jedną z pierwszych niepisanych zasad naszych spotkań było, że słuchamy siebie nawzajem. Możliwe, że mnie trochę poniosło, ale miałam ku temu całkiem dobre powody.
– To nie jest żadna ucieczka! To urlop, wakacje czy jak chcesz to sobie nazwij. A skoro sobie już wszystko wyjaśniliśmy to żegnaj Melanio.
Podświadomie liczyłam na coś więcej. Nickky często zabierał mnie na westerny do najbliższego kina i chyba naoglądałam się za dużo w tamtym czasie miłosnych uniesień pomiędzy poszukiwanym kowbojem, a samotną pensjonariuszką. Ryan McCrot nawet mnie nie dotknął, a jego głos, aż paraliżował. Chociaż gdybym przyjrzała się uważniej dostrzegłabym spocone dłonie wciśnięte w wąskie kieszenie jeansów, które ściskały kluczyki od samochodu, bruzdę pomiędzy brwiami i przygryzioną wargę, na której były ślady zaschniętej krwi.
CZYTASZ
Pomódl się za mnie || Percy Jackson
FanfictionMelanie miała piętnaście lat, kiedy kiedy trafiła do Obozu Herosów. Dziś ma trzydzieści sześć i nadal płaci za swoje błędy. Nie żałuje żadnej chwili spędzonej z Ryanem, ale kiedy o nich myśli ma łzy w oczach. Była w stanie zrobić dla niego wszystko...