Hinata
Obudziłem się rano. Kageyama zdążył już zniknąć. Poczułem lekki zawód. W końcu nawet się ze mną nie pożegnał. Prędko ubrałem się i zbiegłem na dół.
- Hey, pamiętasz, że zaraz jedziemy? - Spytała uśmiechnięta mama. Miałem dziwne poczucie, że coś jest nie tak.
- Eee... gdzie? - Spytałem zdezorientowany, a mój niepokój tylko się nasilał.
- Jak to gdzie? Jedziemy odwiedzić tatę. Nie cieszysz się? - Oddychałem płytko i szybo.
- N-nie. Nie chcę. - Odpowiedziałem płaczliwym głosem.
- Oh, nie masz wyboru, skarbie. Wszystkim nam będzie tam lepiej. - Przekonywała mnie wciąż uśmiechnięta. Zerwałem się do biegu. Wybiegłem z domu. Gdzie biec? Nie wiedziałem. Pobiegłem więc do szkoły. Nie dbałem o to, iż nie miało to najmniejszego sensu. Jaki był dziś dzień? Jaki rok? Co tu się do cholery dzieje? Z każdą chwilą coraz bardziej zaczynałem panikować. To tylko sen. To tylko sen. Powtarzałem te słowa jak mantrę, aż rzeczywiście się obudziłem.
Byłem w swoim pokoju sam. Ubrałem się i pobiegłem na trening. Na sali była cała moja dotychczasowa drużyna z wyjątkiem mojego przyjaciela.
- Co ty tu robisz, przegrywie? - Odezwał się ktoś, aczkolwiek nie byłem w stanie zarejestrować kto.
- C-co? - Wyjąkałem stojąc jak skończony idiota w osłupieniu.
- Jesteś żałosny. Nie chcemy Cię tu. - Znów ten sam głos.
Do moich oczu napłynęły łzy. D-dlaczego on mi to robi? Spojrzałem na całą drużynę.
- Nie chcemy tutaj żadnych pedałów. - Tym razem powiedział to oburzony kapitan, na co wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
- Ja nie jestem... Nie wiem kim jestem. Dlaczego odrzucacie mnie? Nie tolerancja? A Kageyama?
- Kto? Oh, wymyśliłeś sobie przyjaciela, bo nikt Cię tu nie lubi? - Śmiał się. Za wszelką cenę starałem się nie płakać. Sen. Znów sen. Tylko sen. Błagam niech to będzie sen.
Obudziłem się po raz kolejny w własnym pokoju. Sam. Począłem szykować się na spotkanie z przyjaciółką z Tokio. Wyszedłem szybko z domu. Gdy dotarłem na miejsce spotkania - ona już tam była.
- Oh, Hinata. Wreszcie jesteś. Zaprosiłam Cię tu, bo chciałam Ci tylko powiedzieć, że zrywam z Tobą wszelki kontakt. Nie będę zadawać się z żadnym jebanym pedałem.
- Ale ja nie jestem... - Począłem. Kim jestem? Sam nie wiedziałem. - Przecież... Sama wolisz dziewczyny... Nawet, gdybym wolał chłopców... Jaka w tym różnica?
- Przecież lesbijki są fajne! A pedały? Ugh. Kto by chciał się z takimi przyjaźnić?
Czy to kolejny sen? Może... Może wcale się nie zbudziłem?
Tym razem wstałem, słysząc rozchodzące się zewsząd pukanie do drzwi. Byłem całkowicie sam w domu. Poczłapałem do źródła hałasu. Przez judasz ujrzałem policję co szybko mnie rozbudziło.
- D-dzień dobry. - Wyjąkałem otwierając im drzwi.
- Dzień dobry, młody. Musimy Cię poinformować, iż twoja Matka i siostra zginęły w wypadku samochodowym. Od jutra zamieszkasz z ojcem.
Nogi się pode mną ugięły. Począłem rozpaczliwie płakać. Po chwili znów dostrzegłem wiele niedopowiedzeń. Kolejny sen?
- Hinata... - Usłyszałem głos nie należący do nikogo z tu obecnych. - Shouyou...
CZYTASZ
Paracetamol //KageHina
Hayran Kurgu- K-kageyama... D-dlaczego mnie p-pocałowałeś? - Wyjąkałem, a szkarłat wkradł się na moje policzki. - Jaa... Ponoć całowanie uśmierza ból. To taki... Paracetamol. - Odrzekł zawstydzony. - Działa? Pokręciłem przecząco głową. Czarnowłosy posmutniał...