Rozdział Siódmy

3.9K 270 127
                                    


       Egzamin Kakashiego został zaliczony na ocenę pozytywną. Dzisiejszego dnia, równo siedemdziesiąt dwie godziny od testu mieli wykonać swoją pierwszą misję jako drużyna siódma, co Naruto przyjął z naburmuszeniem. Nie dość, że Trzeci wsadził go na siłę do drużyny i nie mógł wrócić do czynnej służbie pod maską Kitsune, to musiał wykonywać dodatkowo misje rangi D. Cholerny staruch i te jego "metody wychowawcze"

       Blondyn wyszedł właśnie z mieszkania. Za pół godziny mają mieć zbiórkę pod biurem Hokage by odebrać pierwsze zadanie. Uzumaki modlił się tylko, żeby to nie było znalezienie zagubionego sierściucha. Tora znana była z tego, że uciekała od swej pani, a złapanie jej przyprawiało nie jedną drużynę i nie jednego jounnina o migrenę. Głupi kot był naprawdę szybki i zwinny.

       Zjawił się na miejscu jako drugi. Gdy dotarł na miejsce, Sasuke już tam stał opary o mury otaczające biura głowy wioski, z tym swoim nienawistnym, pełnym pogardy spojrzeniem przeczesującym okolice. Gdy tylko dostrzegł, że nie jest już sam, wyprostował się i obdarzył blondyna chłodnym, acz nie wrogim spojrzeniem.

       - Naruto - odezwał się.

       - Sasuke - mruknął blondyn.

       - Kim ty tak naprawdę jesteś, Uzumaki? - zapytał. - Twoje umiejętności znacznie wykraczają poza te, które uczą w Akademii. Ninjutsu i taijutsu masz na naprawdę wysokim poziomie. Co robiłeś, gdy my uczęszczaliśmy do szkoły? Kim byłeś, gdzie się podziewałeś przez te dwa lata?

       - Ty też wykraczasz poza normę naszych rówieśników. - odgryzł mu się. - Techniki Ognia, wspaniałe umiejętności kontrolowania i wypuszczania chakry, uaktywniony sharingan. Nie powiesz mi, że nie odstajesz od reszty, prawda?

       - Nie unikaj odpowiedzi! - warknął.

       - Nie unikam - mruknął. - Po prostu ci tego nie powiem. A tobie, zamiast skupiać się na mnie, radziłbym przyłożyć się do treningu. Z tego co wiem, Itachi nadal rośnie w siłę i jest o wiele potężniejszy od ciebie. Nie zdołasz go pokonać, nie w obecnym stanie, jeśli skupisz się na przyziemnych rzeczach takich jak ja.

       Uśmiechnął się ledwie widocznie na widok zszokowanej twarzy Uchihy. Niech ma teraz chłopak zagwostkę na temat tego, skąd Naruto wiedział, że to jego starszy brat wymordował cały klan.

       Gdy czekali na Sakurę i Kakashiego milczeli, jakby oboje pogrążeni we własnym świecie. Gdy w końcu jednak dotarli i wszyscy byli już gotowi, by wejść i odebrać pierwszą drużynową misję, ruszyli powolnym krokiem do środka.

       Stali w wielkiej komnacie, gdzie za długim, dębowym stołem siedziała rada odpowiedzialna za przydzielanie misji. Na środku miejsce zajmował Hokage, po jego obu stronach zaś chunnini, którzy odbierali wszelkiego rodzaju zlecenia od ludzi.

       Staruszek Sarutobi długo wertował listę zastanawiając się, jaka misja będzie odpowiedzialna dla początkujących genninów. Pogoń za Torą? Wyprowadzenie psów? Zbieranie śmierci? A może pomoc na budowie?

       - Drużyna siódma zostaje przydzielona do pomocy przy budowie rezydencji na skraju wioski. - jego głos w końcu rozbrzmiał po pomieszczeniu po kilku dłuższych chwilach. Spędzicie na budowie tyle czasu, aż robotnicy uznają, że prace zostały zakończone. Pamiętajcie - dodał - że są to nasi zleceniodawcy, więc musicie zachować należny im szacunek.

       Naruto westchnął cicho, spoglądając spod byka na przywódcę Konohagakure. Choć nigdy nie miał zbyt wysokiego mniemania była to dla niego ujma na honorze, że on, członek oddziałów specjalnych ma wykonywać jakieś podrzędne misje rangi D. Dawno skończył się czas, gdy brał udział w takich zleceniach. Nawet, jeśli "doświadczenie z Akademii" tylko na takie pozwalały, Hiruzen powinien zdawać sobie sprawę z tego, że dla nich to nie będzie miła, przyjemna praca, tylko katorga.

Droga ku samotności [Naruto] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz