Rozdział Czwarty

4.9K 279 191
                                    


       Z dnia na dzień zaczął zwracać coraz większą uwagę na to, że Sakura i Ino prowadziły cichą wojnę o jego i Uchihy względy. W przeciwieństwie do Sasuke, blondyn wydawał się zadowolony z tego, że ktoś się nim interesuje. Przez całe życie tylko Kurama wyrażał jakiekolwiek zainteresowanie jego osobą. Nigdy nie miał prawdziwych przyjaciół. Teraz w końcu miał okazję.

       Tylko czy na pewno teraz tego chciał?

       Po Akademii planował swoją przyszłość w ANBU. Odciąć się od świata, pogrążyć w śmiertelnie niebezpiecznych misjach. Umrzeć jak prawdziwy shinobi, chroniąc ukochaną wioskę i jej mieszkańców. Zbędne więzi tylko by mu w tym przeszkadzały. Strach o życie przyjaciół, bliskich... Nie mógłby skupić się w pełni na tym, by dbać o priorytety misji.

       Uśmiechnął się ponuro.

       Siedział właśnie na dachu jednego z budynków, przyglądając się uśpionej Konosze. Był teraz taki spokój, ulice wymarły, w domach gasło światło. Czemu takiej ciszy nie mogło być przez cały czas?

       Już miał wracać do swojego mieszkania, gdy wyczuł w wiosce nieznane mu sygnatury chakry. W zawrotnym tempie kierowały się w głąb zabudowań, w stronę siedziby Hokage. Była ich szóstka, jeśli dobrze wyczuł.

       Złożył szybko pieczęcie i, bazgrając liścik z wyjaśnieniami, wysłał go do przywódcy  jednej z grup ANBU. Sam założył na twarz maskę lisa i ruszył w miasto.

       Sprawnie pokonywał kolejne budynki, przeskakując co poniektóre i zastanawiając się, kto mógłby być tak głupi, żeby zaatakować Konohę. Orochimaru? Chmura? A może tylko bandyci, którzy w tych ciężkich czasach porwali się na napad dla okupu? Nie miał jednak czasu na głębsze namyślenia, bo dołączył do niego oddział Kota. Skinął mu głową na powitanie. Zbliżali się.

       W końcu jednak dotarli do intruzów. Szóstka shinobi z ochraniaczami wioski Chmury. Zagrodzili im drogę, przyjmując postawę bojową i czekając na nadchodzący atak.

       - Proszę, proszę - odezwał się jeden z nich. - Sławne ANBU Konohagakure. Ciekaw jestem, czy naprawdę jesteście tacy dobrzy po odejściu Kopiującego Ninjy i jego ostrza błyskawicy.

       - Żebyś wiedział - odpowiedział mu Naruto, uaktywniając pierwszy stopień trybu demona. Oczy zalśniły szkarłatem.

       Oddział ANBU ruszył z zadziwiającą prędkością do ataku, atakując i przyjmując obowiązek likwidacji dwóch na głowę. Kitsune szybko zadawał ciosy, celując we wszystkie znane mu punkty witalne, żadne z uderzeń jednak nie dotarło do celu. Ninja, z którym walczył był wysokiej klasy szermierzem i sprawnie omijał każde cięcie. Wszystko zostało jednak przerwane, gdy Naruto wyczuł znajome chakry na miejscu bitwy,

       Gdy tylko dostrzegł, z jego rówieśnicy nieumyślnie - a może umyślnie? - wtargnęli na pole bitwy, natychmiast przestał nacierać na przeciwnika i odskoczył do tyłu, do względnie bezpiecznego miejsca. Szybko zlustrował wzrokiem okolicę. Jego towarzysze z oddziału dobrze radzili sobie z przeciwnikami, choć nadal to oni mieli przewagę. Zauważył także, że jeden z napastników składał już pieczęcie i mierzył w grupkę młodych, przyszłych shinobi. Jeśli dobrze rozpoznał znaki, miał naprawdę niewiele czasu.

       - Kurama! - warknął do lisa w głowie.

       - Już! - odpowiedział mu.

       Blondyn został pokryty czerwoną poświatą, oczy zalśniły jeszcze głębszą czerwienią, wąsiki pod maską wyostrzyły się, a paznokcie u rąk zmieniły się w pazury. Powietrze w okół niego zwiastowało, że w tym młodym chłopaku miesza się właśnie ogromne zło. On natomiast szybko doskoczył do swoich przyjaciół, zagradzając wrogiemu ninja dostęp do przyjaciół.

Droga ku samotności [Naruto] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz