Była noc.
Naruto siedział właśnie na jednym z licznych dachów Konohy, przymglonym wzrokiem spoglądając na gwiazdy, których było dzisiaj nadzwyczaj wiele. Za kilka dłuższych chwil. gdy słońce wzejdzie zza horyzontu, będzie musiał wracać do mieszkania, by przygotować się do nadchodzącej ceremonii, na której zostanie mianowany Szóstym Hokage. I, choć na jego twarzy błąkał się uśmiech i na swój własny sposób cieszył się z tego, że jest następcą Piątej, w głębi duszy skrywał swój ból i samotność, dokuczające mu już od przeszło dwóch i pół miesiąca.
Nie pomógł też fakt, że dużo myślał o tamtej rozmowie, którą odbył z Sasuke. Ino rzeczywiście była w ciąży, bo jej brzuch delikatnie się już zaokrąglił, a ona sama zrezygnowała z misji na czas dochowania. Jednak, gdy chciał z nią porozmawiać, przeprosić, wyjaśnić całą sprawę, zawsze go zbywała, brała pod rękę Sai'a i odchodziła jak najdalej od blondyna. To tylko powodowało, że zatracał się powoli w szaleństwie coraz bardziej. I miał już poważne wątpliwości, czy aby na pewno zasługiwał na te wszystkie tytuły, jakie mu przez lata dano. Bohater Wioski Liścia? Pogromca Akatsuki? Niepokonany, znający sekretne techniki, które zmiotą każdego na pył? Choć część z tych rzeczy było prawdą, bo uratował Konohagakure i wyeliminował Akatsuki - choć nie samodzielnie - to nadal był tylko człowiekiem, który popełniał błędy. I jednym z nich właśnie było to, że nie powiedział Yamanace całej prawdy.
Otarł samotną łzę, która spłynęła z jego oka i spojrzał w dal, wprost na powoli wyłaniające się słońce. Musiał się powoli zbierać. Za trzy godziny zacznie się ceremonia, a jemu nie wypadało się w takich chwilach spóźniać.
Pomyślał o swoim mieszkaniu i użył chakry, pochłaniając swoje ciało w czarnych płomieniach i pojawiając się już w środku swojej niewielkiej klitki. Bez pośpiechu ogarniał włosy, umył zęby i przyszykował skromne śniadanie. Wyciągnął także czyste, codzienne ciuchy i wyprasował je, by prezentować się jak najlepiej mógł. Nie mógł przecież pokazać się z tej złej strony. Ludzie zaczną plotkować!
Gdy zakończył wszystkie czynności, do planowanych uroczystości zostało mu niecałe trzydzieści minut. Ubrał się więc elegancko, narzucił na siebie szary, nowo uszyty płaszcz i zawiązał opaskę na szyi, wychodząc z domu i zamykając go na klucz. Nie śpieszył się, a miejsce docelowe nie znajdywało się aż tak daleko, dlatego darował sobie teleportację i ruszył tam na nogach.
Po drodze mijał mieszczan, którzy ubrani odświętnie zmierzali w to samo miejsce. Każdy witał go z szerokim uśmiechem, machał mu, kilka osób nawet pocieszało go i mówiło, by się nie stresował. Dostał też kilka kwiatków od dziewczynek, które, gdy mu je wręczały, oblane były purpurą. Podziękował im oczywiście za ten gest i zmierzwił włosy, obdarzając uroczym, może nawet za uroczym uśmiechem. Cóż, nigdy nie musiał okazywać aż tak otwarcie uczuć, więc przychodziło mu to z trudem. Nawet z Ino mieli... Swoje własne znaki.
Na miejsce dotarł kilka minut przed rozpoczęciem. Zgrabnie wyminął zebrany już tłum, w którym wyhaczył Shikamaru i Temari, Gaarę, Fuu, Sasuke, Tenten i Nejiego, a także kilku innych, mniej mu znanych kolegów z Akademii. Skierował swe kroki na sam szczyt budynku, gdzie stała już Tsunade, w ręce trzymając jego nową szatę. Cała biała, z czarnymi płomieniami na dole, napisem "Szósty" na plecach i wizerunkiem Lisa z prawej strony. Prócz samego obrazka i koloru dolnej części, nie różniła się niemal niczym od szat, które przyodziewał jego ojciec, gdy jeszcze przyszło mu chodzić na tym świecie.
- Jesteś wreszcie. - głos Tsunade wyrwał go z krótkiego zamyślenia. - Już myślałam, że się rozmyśliłeś i nie przyjdziesz.
CZYTASZ
Droga ku samotności [Naruto]
FanfictionDziesięcioletni Naruto po kilku latach spędzonych w ANBU zostaje wysłany do Akademii przez Trzeciego Hokage. Jednakże, w przeciwieństwie do wszystkich swoich rówieśników, on posiadał o wiele większy asortyment technik. Stopniowo zaczął nawiązywać ko...