Rozdział Ósmy

3.8K 240 58
                                    



       Zaszła mała zmiana planów i, zamiast wyruszyć z ranka następnego dnia, wyruszyli przed zmierzchem. Czwórka shinobi rozdzieliła się, by skuteczniej ochraniać powóz i strażników. Choć trójka wojowników, która towarzyszyła im jako osobista ochrona dziewczyny, z całą pewnością nie wyglądała na słabych, Kakashi niezbyt im ufał. Mimo wszystko chciał, żeby to jego drużyna zajęła się ochroną.

       Naruto szedł z prawej strony powozu, rozglądając się uważnie na wszystkie strony. Eskortowali córkę pana feudalnego Kraju Miodu. Nawet jeśli nie był to wielki i bogaty kraj, jej ojciec z całą pewnością zapłaci największe sumy, by uratować ukochaną córeczkę. Wszyscy przydrożni bandyci, widząc taką obstawę z pewnością będą skuszeni wizją łatwego i szybkiego zarobku.

       Blondyna nurtowało też to, jak wygląda dziewczyna którą mieli ochraniać. Miała podobno czternaście lat, czyli tylko dwa lata więcej od nich i była piękna jak kwiat róży o zachodzie słońca. Niestety tylko Kakashi ją widział i to też przez krótki moment. Gdy jednak wrócił, na twarzy gościł mu rumieniec. Cholerny szlachcic który służył jej jako doradca blokował wszystkie formy integracji z ich zlecedawczynią.

        Podróżowali już trzecią godzinę, a słońce powoli zachodziło za horyzont, gdy Hatake i Uzumaki wyczuli zbliżające się niebezpieczeństwo. Trzy sygnatury obcej, potężnej chakry kierowały się w ich stronę.

       Kakashi jako pierwszy wyskoczył na przód i wysunął kunai'a . W ślad za nim po kilku sekundach dołączył Naruto, samemu przygotowując się do walki która z całą pewnością się odbędzie. Sasuke i Sakura przybliżyli się do powozu z nadzieją, że dadzą radę w razie niebezpieczeństwa zażegnać wizję śmierci.

       Nie musieli długo czekać na to, żeby ich wróg się pojawił. Usłyszeli cichy świst i przed nimi, w tumanach kurzu i odłamków skał pojawiły się trzy postacie. Każdy z nich miał przekreślony ochraniacz. Jeśli dobrze widział i się nie mylił, była to wioska gór. Nukeninowie...

       Niemal od razu rzucili się do walki. Blondyn wyskoczył wysoko w powietrze, by po chwili z ogromną prędkością i siłą zacząć upadać na ziemię i uderzając we wrogiego shinobi. Cios złamał blok, a noga jinchuuriki odkopała nadbiegającego do powozu przeciwnika. Szybko też wysunął z rękawów kunai'e i przystąpił do powolnego wykańczania przeciwnika.

       Jego ruchy były szybkie. Nie martwił się teraz tym, że jest z całą pewnością obserwowany przez Sasuke i Sakure. Liczyła się misja, a on nie miał czasu by się bawić w podchody i nie pokazywać im jego prawdziwych zdolności.

       Skupił swoją chakrę i zmieszał ją z Kuramą. Jego oczy zalśniły, a z ręki zaczęła wydobywać się czerwona energia. Szybko objęła stal noża, barwiąc i ostrząc go, co tylko wzmocniło natarcie.

       Teraz jego prędkość wzrosła, więc mógł sobie pozwolić na pełne spuszczenie się ze smyczy. Kopał, uderzał, wyrzucał go w powietrze, by następnie zdzielić go z nogi w brzuch i wbić niemal w ziemię. Dawno już nie czuł takiej ekscytacji walką. Pozwolił, żeby powłoka powoli ogarniała jego ciało, ale Kurama szybko przerwał połączenie i pozwolił tylko na częściowe użycie jego wspaniałej chakry.

       Kakashi zaś zajął się pozostałą dwójką. Jeśli dobrze pamiętał, ta trójka znajdywała się w księdze Bingo. Za ich głowy Daimo wioski gór wyznaczył wysoką nagrodę, co oznacza, że byli wcześniej kimś ważnym. Tym bardziej więc był zaskoczony widząc, że Naruto bezproblemowo wykańcza jednego z nich i już pędzi do następnego, by ukrócić jego życie. Skądś poznawał te ruchy, tą grację, ten... błąd i żądzę mordu w oczach? Dlaczego on miał czerwone oczy?!

Droga ku samotności [Naruto] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz