Rozdział 4

126 21 2
                                    

Huk strzału był niewyobrażalnie głośny. Przerażony spojrzałem w stronę Maxa i zobaczyłem go leżącego na ziemi i skomlącego. Zrobiłem krok w przód , chciałem do niego podejść, ale gdy tylko to zrobiłem lufa pistoletu została wycelowana we mnie. Zastygłem w bezruchu, kompletnie nie wiedziałem co mam robić.

Zaryzykować i pomóc Maxowi? Może jakimś cudem uda mi się uniknąć strzału? 

To był zbyt ryzykowny pomysł. Gdybym tak zrobił to nie byłoby jednego, a dwoje rannych wilków. Niestety nie tylko ja myślałem żeby tak zrobić. Nie zdążyłem zareagować, a w stronę leżącego na ściółce czarnego wilka rzucił się Victor. Huk znowu przeszył powietrze niczym strzała. Miałem wrażenie, że moje bębenki eksplodują.

- Zostałeś już tylko ty więc, albo zmykaj, albo i ty dostaniesz kulką - powiedział mężczyzna celując do mnie. Oczywiste było, że nie miałem zamiaru tak po prostu odchodzić zostawiając przyjaciół samych. Gdybym tak zrobił to okazałbym się strasznym egoistą. Tak uczynić nie mogłem, ale co zrobić, gdy tamten celuje Ci pistoletem prosto między oczy? Nie miałem wyboru, zawróciłem i rzuciłem się szalonym pędem przed siebie. Po okołu dwudziestu sekundach zatrzymałem się i odwróciłem. Z daleka widziałem jak mężczyzna podchodzi do bezwładnego ciała Victora i robi to samo co u Maxa, nie pozwala by trucizna się rozprzestrzeniła. To było bardzo dziwne. Moim planem było wykorzystanie nieuwagi strzelca, szybka zamiana w człowieka i dzięki nadnaturalnej sile uratowanie któregoś z nich. Teraz tylko pytanie, którego? Wybór był bardzo trudny, miałem wrażenie, że decyduję o tym, który z nich ma przeżyć, a który umrzeć. Decyzja była cholernie trudna. Wiedziałem, że czegokolwiek nie zrobię, któregokolwiek nie uratuję, to i tak będę miał poczucie winy. Po dokonaniu chyba najtrudniejszej decyzji w moim życiu, rzuciłem się pędem w tamtym kierunku. Zadbałem o to by moje łapy wyjątkowo cicho i bezszelestnie poruszały się po ściółce. Udało się, bo mężczyzna nie wykrył mojej obecności. Był odwrócony plecami do mnie. Wiedziałem, że go nie pokonam. Wyjątkowo szybko przemieniłem się w człowieka i bardzo cicho podbiegłem do czarnego wilka, ta to jego postanowiłem uratować. Max jest naszym alfą i wiem, że jeśli pomogę właśnie jemu, to on wymyśli taki plan, aby uratować i Victora. 

Jak najszybciej i najciszej podniosłem nieprzytomnego już wilka i zacząłem biec przed siebie, teraz już nie dbałem o to czy ktoś mnie usłyszy, czy nie. Liczyła się tylko strzał. Po chwili usłyszałem huk wystrzeliwanej z pistoletu kuli. Nic nie poczułem więc mężczyzna najwyraźniej chybił. Gdy w oddali zobaczyłem dom Maxa, jeszcze bardziej przyspieszyłem. W końcu wbiegłem po niskich schodkach i prawie wyważyłem drzwi wejściowe wchodząc. Wręcz natychmiast w korytarzu pojawił się Lucas, który chciał sprawdzić o co chodzi. Nic nie mówiliśmy tylko czym prędzej pobiegliśmy do salonu. Wiedziałem, że Max niedługo znów przemieni się w człowieka, gdyż jego postrzelone ciało nie będzie miało siły utrzymać wilczego stanu. Niosąc go czułem jak jego ciepła krew spływa po moich lodowatych rękach. W momencie, kiedy położyliśmy Maxa na kanapie on momentalnie przemienił się w człowieka. Nigdy nie widziałem takiej przemiany. Wyglądało to jak mutacja, najpierw zniknęła sierść, a potem jago łapy zaczęły przekształcać się w ludzkie kończyny. 

- Nie pozwól Harry'emu tu wejść - powiedziałem przejęty do Lucasa, a ten tylko pokiwał głową na znak zgody. Gdy chłopak wyszedł, starałem się powtórzyć uchy które wcześniej robił Max na Calu. Niestety, gdy doszedłem do momentu wyciągania kuli z jego lewej łapy nie mogłem opanować drżenia rąk. Wziąłem głęboki oddech i zebrałem się w sobie. Włożyłem pęsetę w miejsce postrzału i ostrożnie wyjąłem srebrną kulę. Jak najszybciej sięgnąłem po przygotowany wcześniej fioletowy płyn i tak jak Max wcześniej wlałem do rany trzy krople. Wszystko zrosło się w oczach. Wypuściłem oddech. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak długo go wstrzymywałem. Teraz nadszedł czas transfuzji. Nie miałem pojęcia jak się do tego zabrać, ale przecież Lucas już jedną przeprowadzał, więc może będzie umiał to powtórzyć. Zawołałem go i chłopak zjawił się już po chwili.

- Lucas, jak przeprowadzić transfuzję? - zapytałem z nadzieją, że będzie wiedział jak to zrobić. Chłopak potwierdził moje oczekiwania:

- Daj ja to zrobi, widziałem jak Max wcześniej robił to na mnie - chłopak wziął przeźroczystą rurkę leżącą na stoliku i strzykawkę z dziwną końcówką. Wbił igłę w zgięcie mojej ręki i szybko podpiął rurkę. Później wziął drugą identyczną strzykawkę i nakłuł nią u Maxa to samo co u mnie, a następnie uwolni przepływ ciepłej, czerwonej cieczy - Co się właściwie stało?

Opowiedziałem mu wszystko, zaczynając od momentu odkąd wyszliśmy z domu, a kończąc na tym jak z powrotem tu wróciliśmy, tylko, że bez Victora.

- Max mówił mi, że po transfuzji, Cal powinien obudzić się po około dwóch godzinach, więc pewnie w jego przypadku też tak będzie. Oczywiście jeżeli wszystko poprawnie zrobiłeś. - stwierdził Lucas - jak się obudzą to trzeba będzie się porządnie zastanowić co dalej. Przez tyle czasu nic się nie działo, a teraz nagle posypało się tyle nieszczęść. 

Chłopak miał rację. Zostało nam teraz tylko czekać. Po minięciu około pół godziny Cal się obudził. Natychmiast zaczęliśmy go wypytywać jak się czuje i czy czegoś potrzebuje. Młodzieniec poprosił jedynie o szklankę wody. Później wstał i stwierdził, że czuje się całkiem dobrze, ale było też coś dziwnego. Cal nie pamiętał, że go postrzelono. Przez następne dwie godziny, na przemian z Lucasem, opowiadaliśmy mu co go ominęło.

- Max nie powinien się już obudzić? - zapytał jasnowłosy.

- Powinien - powiedział zmartwiony Lucas. Weszliśmy wszyscy do salonu, gdzie wciąż nieruchomo leżał nasz alfa.

- Dziwne - powiedziałem - Zrobiłem wszystko dokładnie tak jak wcześniej Max. Podszedłem jeszcze bliżej do niego. 

- Damon, ile strzałów z pistoletu pamiętasz? - zapytał mnie wystraszony Lucas pochylający się nad ramieniem Maxa.

- Dwa trafne i jeden nietrafio... - wtedy zdałem sobie sprawę, że ostatni strzał wcale nie był nieudany. Owszem nie trafił mnie, ale Max był podwójnie ranny...


Władca Lasu [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz