Strzelec zamarł widząc pędzącego w swoją stronę wściekłego wilka. Mimo to nie puszczał dziewczyny, wręcz przeciwnie, przycisnął jej lufę pistoletu jeszcze mocniej do skroni. Wylie pisnęła przerażona. Byłem bardzo ciekaw, czy jest ona tutaj przypadkową ofiarą, czy też bardzo dobrze zna likandropię. Spojrzeliśmy po sobie z Maxem. Wiedziałem, że chłopak myśli dokładnie o tym samym co ja. Przeniosłem wzrok na moją lewą stronę, po której stał równie zdziwiony Lucas. Chłopaki co prawda nie wiedzieli kim dokładnie jest ta dziewczyna, ale podejrzewam, że się domyślili.
Wściekły alfa, który chciał uratować Wylie rzucił się na Strzelca, ale tamten nie wydawał się tym ruchem ani trochę zaskoczony. Bardzo sprawnie wydobył lewą ręką z lewej kieszeni ostry nóż i wystawił go, gdy wilk na niego skakał. Przez to poważnie go zranił. Alfa padł na ziemię obok niego. Można było się domyśli, że ostrze zostało wykonane ze srebra. Inaczej rana nie byłaby istotna, w końcu jednym z atutów wilkołaków jest wyjątkowo szybkie uzdrawianie, ale wiąże się z tym także to, że nigdy nie możemy się upić oraz narkotyki nie robią na nas żadnego wrażenia. Strzelec w końcu spojrzał w naszą stronę. Ja, Max i Lucas staliśmy obok siebie pomiędzy drzewami. Strzelec czekał na nasz ruch. Mój alfa spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym, abym był gotowy na jego znak. To samo przekazał Lucasowi. Chcieliśmy uratować i dziewczynę i nieznajomego. Może od niego uda się wyciągnąć, gdzie jest Victor. Gdy staliśmy i czekaliśmy na znak Maxa, zza nas wybiegł ciemno brązowy wilk. Pędził ile sił w nogach. Nikt się go tutaj nie spodziewał, a strzelec w szczególności. Zwierzę rzuciło się na niego i powaliło go na ziemię razem z Wylie. Dziewczyna czym prędzej się podniosła i pobiegła w naszą stronę. My również nie traciliśmy czasu. Podbiegliśmy do nieprzytomnego alfy i Max szybko podniósł go. Gdy nieznajomy wilk to zobaczył zaczął na niego warczeć, bronił tamtego. Wtedy Max zaświecił na niego swymi czerwonymi oczami, dając mu do zrozumienia, że ma do czynienia z alfą. Tamten nie dawał za wygraną i warczał jeszcze głośniej. Niestety nie przewidział, że powalony strzelec wkrótce się otrząśnie i podniesie. Wtedy ja ponownie go powaliłem. Widziałem jak mężczyzna próbuje wydobyć nóż lub dosięgnąć leżącego kawałek od niego na ściółce pistoletu, ale jego próby były daremne. Przygniotłem jego ręce całym ciężarem swojego ciała. Kątem oka widziałem jak Max zajmuje się nieznajomym wilkiem, a Max alfą. Nigdzie nie widziałem Wylie i trochę mnie to martwiło. Ona pewnie nawet nie wiedziała co się stało.
- Damon! - usłyszałem Maxa wołającego mnie. Odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem chłopaków biegnących w stronę naszej siedziby. Ja również się podniosłem i ile siły w nogach biegłem za nimi. Max trzymał na rękach nieprzytomnego wilka, a za Lucasem biegł kolejny. Oznaczało to, że blondyn jakoś się z tamtym dogadał. Cały czas byliśmy w ludzkiej postaci. Spojrzałem w prawo i zobaczyłem już prawie okrągły księżyc. Zwiastował on wielkimi krokami nadchodzącą pełnię. Nie podobała mi się ta wizja, w końcu tym razem nie było problemem jak Harry sobie poradzi, tylko czy Harremu nic się nie dzieje. W końcu dobiegliśmy do domu. Max łokciem otworzył drzwi i wpuścił wszystkich do środka. Dał mi tylko mi znak, żebym został z nieznajomym. Wokół wilka po chwili zaczęły wirować liście i kilka sekund później obok mnie stał brunet. Wyglądał jakby był w naszym wieku.
- Rafe - przedstawił się i skinął mi głową. Odpowiedziałem mu na to swoim imieniem i obydwoje weszliśmy do środka. Zostałem z chłopakiem w kuchni, domyśliłem się, że Max nie chce, aby wchodził on do pokoju, gdzie leczy on tajemnym sposobem tamtego. Rafe usiadł na jednym z kuchennych stołków., Zrobiłem to samo.
- Kim jesteście? - zapytałem. Chłopak spojrzał na mnie. Jego oczy były tak intensywnie niebieskie, że aż przerażające.
- Michael wam wszystko opowie. Wieżę w zdolności uzdrawiające Maxa.
- Skąd wiesz kim on jest? - nie potrafiłem ukryć zdziwienia. Widziałem tego chłopaka pierwszy raz, a okazuje się, że on zna nasze stado bardzo dobrze.
- Michael odpowie na wszystkie wasze pytania. Wiedzieliśmy, że tak będzie, ale nie przewidzieliśmy kilku detali. - powiedział Rafe stanowczo. Przez następne dziesięć minut się nie odzywaliśmy, a następnie przyszedł Max i Lucas. Na początku zaczęli zadawać te same pytania co ja wcześniej, ale odpowiedzi wciąż były takie same. W końcu chłopak zadał nam pytanie.
- Dlaczego nie zabiliście Justina? - zorientowaliśmy się, że Rafe mówi o strzelcu.
- Ma on naszych ludzi. Chcemy się dowiedzieć gdzie oni są i czego tamten chce. Jeśli działa tak skutecznie to zabicie go byłoby po prostu głupstwem. Jestem pewien, że nie działa on sam i wiem, że lepiej wyszliśmy na tym, że go nie zabiliśmy. - tłumaczył spokojnie Max.
- Dobrze zrobiliście. Z nim współpracuje mnóstwo ludzi. - powiedział Rafe i ironicznie się uśmiechnął.
Nagle z salonu wyszedł bardzo wysoki i umięśniony chłopak. Wyglądał jakby był w wieku Maxa, ale był od niego potężniejszy. Gdy Michael usiadł, wszyscy zasypaliśmy go pytaniami:
- Kim jesteście? - zapytałem.
- Coren wynajął mnie i Rafe'a, żeby was zabić...
CZYTASZ
Władca Lasu [ZAWIESZONE]
WerewolfTeoretycznie człowiek nie może być wilkiem, a co jeśli jednak może? Teoretycznie wilk nie może być człowiekiem. Może. Damon wydaje się przeciętnym nastolatkiem, ale nim nie jest. Ukrywa pewną tajemnicę, o której wie tak niewiele osób i las. Co pełn...