Powoli otworzyłem oczy, ale dużo mi to nie dało, bo w miejscu, w którym aktualnie byłem panowała ciemność. Mogłem zobaczyć jedynie zarysy mebli, filarów i ludzi do nich przywiązanych. Poczułem swędzący ból na prawym ramieniu i automatycznie chciałem się podrapać, ale przeszkodził mi w tym łańcuch, który uniemożliwiał jakikolwiek ruch moim rękom. Kilka razy próbowałem wyrwać się z żelaznego uścisku, ale każda próba ucieczki była daremna. Za mną przywiązany do tego samego filara, ze spuszczoną głową siedział Max, który prawdopodobnie nie odzyskał jeszcze przytomności. Postanowiłem, że skoro i tak nie mogę się ruszyć, dzięki moim zdolnościom widzenia w ciemności, trochę rozejrzę się po tym ciemnym miejscu. Okazało się ono dosyć dużym pomieszczeniem, które prawdopodobnie pełniło funkcję magazynu, bo pod ścianami stały wysokie regały zapełnione gratami, a obok nich duże, zamknięte, kartonowe pudła. W magazynie znajdowałem się ja i jeszcze kilka postaci. Po sylwetkach rozpoznałem, że jest tu całe nasze stado, Harry i nieznajoma dziewczyna. Po kilku minutach bezczynnego siedzenie i zastanawiania się nad tym, czy stąd w ogóle da się uciec, usłyszałem cichy płacz, który należał do mojego brata.
- Harry, co się stało? - zapytałem z troską. Starałem się, żeby mój głos brzmiał ciepło i pewnie. Mały musiał myśleć, że wszystko jest w porządku i mamy plan ucieczki, mimo, że w rzeczywistości tak nie było.
- Ja... ja się boję,... że znowu będzie tak jak wcześniej... - jego głos był słaby i smutny. Przypominał mi trochę Victora, którego odbiliśmy od Corena. On do tej pory nie wrócił do siebie, całe dnie spędzał u siebie w pokoju i jedyną rzeczą jaką można była stamtąd usłyszeć była głośna rockowa muzyka. Pragnąłem, aby wrócił dawny Victor, ten żywiołowy chłopak, który nigdy nie bał się konsekwencji.
- Co się tam działo Harry? Musisz nam powiedzieć inaczej nie będziemy wiedzieli jak ich pokonać. Co oni Ci robili? O co pytali? - w mojej głowie było pełno pytań, ale strasznie bałem się tego, że mój brat zamknie się w sobie i tak jak Victor nie będzie chciał odezwać się ani słowem.
- Oni... Ten pan... On zadawał mi pytania...
- Jakie to były pytania? - usłyszałem zza pleców zachrypnięty głos Maxa. Musiał ocknąć się już chwilę temu, bo wiedział o co chodzi w temacie.
- Pytali mnie o rodziców. Moich, Damona i twoich... chcieli wiedzieć o nich wszystko... - teraz chłopiec rozpłakał się na dobre. Wiedziałem, że każde, nawet najmniejsze wspomnienie rodziców wywoływało u niego wielki ból i się nie dziwię, by bardzo mały jak ich stracił i teraz miał praktycznie tylko mnie, a ja ostatnio nie miałem dla niego w ogóle czasu.
- Co jeszcze robili? - Max nie dawał za wgraną i mimo płaczu chłopca chciał wiedzieć jak najwięcej. Spojrzałem na niego, dając mu znak, żeby nie przeginał, na co on tylko skinął głową.
- Pytali o to i o was... chcieli wiedzieć gdzie mieszkamy i w ogóle takie rzeczy... czym Max się zajmuje, tak na przykład. O rodzicach powiedziałem im tylko, że pracowali w labolatorium i zginęli rok temu, a o was nie powiedziałem nic i wtedy... - chłopiec nagle urwał i spojrzał na nas przerażonymi oczami. Wiedziałem, że w głowie Harry przeżywa wszystko jeszcze raz. Całym sercem pragnąłem teraz wziąć go ramiona i już nigdy nie puścić.
- Co wtedy? - ponagliłem go.
- Wtedy przyszedł taki pan i on mnie uderzył, o tu w policzek - chłopiec pokazał palcem. i wtedy właśnie zorientowałem się, że nie ma on na rączkach kajdanków.
- Harry, ty nie miałeś kajdanków? - zapytał podejrzliwie.
- Miałem, ale były za luźne i same mi się zsunęły. - chłopiec chyba nie zdawał sobie sprawy z tego jak ważne było to, że był wolny - ale przypięli mnie też w pasie i nie mogę się ruszyć.
No i czar prysł. Ostatnia szansa jaką mieliśmy na wydostanie się właśnie przepadła.
- A później to wiecie co się stało, bo zabrali mnie i po drodze wzięli tą dziewczynę do samochodu i zadzwonili najpierw do chłopaków, a później do Ciebie i nas tu zabrali. Dlaczego to zrobili? Dlaczego po prostu nas nie wypuszczą?
- Oni wiedzą Damon. - Max mówił wyjątkowo poważnym głosem - Oni wiedzą, że my wiemy. Wiedzą, że my też chcemy znaleźć to co ukryli nasi rodzice. Oni wszystko wiedzą, a nasi ojcowie to przewidzieli. Znali Corena i to dlatego spowodowali wybuch. Oni sami to zrobili. Żeby chronić dane. Oni przewidzieli wszystko. To, że Coren nas znajdzie, i że będzie próbował odnaleźć całą ich pracę, więc ukryli dwa "skarby". Jeden ten właściwy, a drugi to tylko atrapa.
Zupełnie nie rozumiałem o co chodzi mojemu alfie, ale nie zdążyłem zapytać, bo drzwi gwałtownie się otworzyły i poraziło mnie strasznie jasne światło słoneczne. Natychmiast zacisnąłem powieki i powoli je otwierałem, żeby przyzwyczaić się do jasności. Po chwili, kiedy mogłem już normalnie widzieć, zobaczyłem w drzwiach stojącą postać, nie podobną do tych co widziałem wcześniej z Haynsem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale wszyscy byli tak samo zdezorientowani jak ja, oprócz Victora. Po raz pierwszy odkąd go uwolniliśmy, na jego twarzy zobaczyłem uśmiech. Nieznajomy też spojrzał w jego stronę i również się uśmiechnął. Po chwili podszedł do niego, uwolnił i przybili sobie piątki. Nie miałem pojęcia skąd oni się znają i skąd tamten ma klucze, ale nie miałem te zamiaru pytać. Ważna teraz była każda sekunda.
Po kilku minutach wszyscy byli już wolni, łącznie z nieznajomą dziewczyną, która nie odezwała się ani razu. Postanowiliśmy, że odstawimy ją gdzieś po drodze, a sami udamy się do labolatorium, nie mogliśmy teraz odpuścić. Wiedzieliśmy, że nasza ucieczka może nie trwać długo, bo Haynes zaraz zauważy, że nas nie ma i znów zacznie nas szukać, ale nam to pasowało. Max stwierdził, że już woli, żeby szukano nas niż "skarbu".
Jakiś czas później byliśmy już w labolatorium, podzieleni na pary i znów szukaliśmy. Znów byłem z Maxem, ale tym razem mieliśmy zwiedzać najwyższe piętro. Nigdy nie byłem w tym miejscu, gdyż gabinety rodziców były na dole, a to było miejsce, gdzie prowadzono badania zamknięte. Miałem wrażenie, że chodzimy po tym miejscu bezsensu, bo wszystkie drzwi jakie próbowaliśmy otworzyć, były zamknięte, a jak już jakieś otworzyliśmy to pomieszczenie w środku było całe rozwalone i nawet nie dało się tam wejść. W końcu po bardzo długim czasie szukania udało nam się znaleźć otwarte drzwi, które zapraszały nas do całkiem normalnego pomieszczenia. Normalnego mam na myśli nie zniszczonego przez pożar. Wyglądało ono jak zupełnie z innej bajki. Wśród zniszczonych i osmolonych pracowni ta była czymś pięknym. Jak woda na pustyni. Zacząłem szperać w dokumentach, a Max usiadł za wciąż działającym komputerem. Po chwili drukarka wydała z siebie dziwny dźwięk i wypadła z niej kartka, na której było napisane:
Lista wynalezionych substancji:
- Antidotum na srebro
- Antidotum na złoto
- Antidotum na wszelkie metale
- Antidotum na wszelkie choroby
- Antidotum na starość
- Antidotum na śmierć
I w jednej wszystko stało się jasne. Już wiedziałem czego chce Haynes i o co chodzi w tym całym wyścigu o dane...
CZYTASZ
Władca Lasu [ZAWIESZONE]
Про оборотнейTeoretycznie człowiek nie może być wilkiem, a co jeśli jednak może? Teoretycznie wilk nie może być człowiekiem. Może. Damon wydaje się przeciętnym nastolatkiem, ale nim nie jest. Ukrywa pewną tajemnicę, o której wie tak niewiele osób i las. Co pełn...