Rozdział XIV

17 3 4
                                    

Do pracy pojechałem autobusem miejskim. Na masce samochodu było lekkie wgniecenie z przodu, więc nie chcąc budzić podejrzeń lub chcąc zwyczajnie uniknąć pytań wolałem zrezygnować z jazdy.
To również nie był jedyny powód, miałem za sobą nieprzespaną noc, a oczy same mi się zamykały.

Wchodząc do firmy przywitałem się z pracownikami i otworzyłem drzwi od gabinetu. Na moim fotelu siedział Starski z poważną miną. Zamknąłem prędko za sobą drzwi i ściszonym głosem zapytałem :
- Co Ty tu do cholery robisz?!
- Mam Ci coś przekazać...
- Co? Od kogo??
- Wytypowały następną ofiarę...

Stałem w milczeniu, a gardło zacisnęło mi się tak, że nie mogłem nic z siebie wydusić.
- Spodobała Im się twoja sekretarka... Taka młoda... - ciągnał Starski.
- Nie! - rzuciłem głośniejszym szeptem podchodząc bliżej - Tylko nie ona!
- Przykro mi Cezary, ale to nie ze mną zaczynaj negocjacje, ja jestem tu tylko po to by Ci to przekazać.

Westchnąłem głęboko i podszedłem do okna by zawiesić na czymś oko. Dobrze wiedziałem, że jak się odwrócę to po mym gościu nie będzie śladu, dlatego nie zdziwiło mnie to gdy spojrzałem na pusty fotel.

W drodze powrotnej do domu miałem jeszcze dwie rzeczy do zrobienia.
Pierwszą z nich był antykwariat. Nim wszedłem do środka przywołałem w myślach wspomnienia słów Starskiego z poprzedniego dnia :
" znajdziesz to w moim antykwariacie, ukryte w najstarszym eksponacie, który nie jest na sprzedaż"

Wszedłem do sklepu, cicho zamykając za sobą drzwi.
Wciąż ta sama starsza Pani stała przy ladzie.
- Dzień dobry!
- Oo dzień dobry Panu! Co Pana tutaj sprowadza?
- Szukam najstarszego eksponatu nie będącego na sprzedaż... - powiedziałem to niczym regułkę wykutą na pamięć.
- Ależ czemu Pan tego szuka, skoro nie może kupić?
- Wyjaśnię innym razem, spieszę się.
- Oczywiście, już pokazuję.

Wyszła powoli zza lady i ruszyła pomiędzy komodami, na których leżały przeróżne przedmioty. Od wazonów, zastaw stołowych po figurki.
Stanęła przed gablotą znajdująca się w rogu.
- To właśnie ten eksponat. Jest to osiemnasto wieczna gablota należąca niegdyś do bogatego szlachcica mieszkającego w tych regionach. Przez wzgląd na swoją historię nie jest na sprzedaż.
- Aż dziwne, że nie stoi w muzeum. - odparłem.
- Pan Starski ją wykupił od miasta. Nie kosztowało to mało.
- Rozumiem - spojrzałem na zdobiony, wysoki lecz smukły o ciemnym drewnie mebel. Składał się z dwóch części zamykanych na drzwiczki. Oba były zamykane na klucz.
Pierwsza od dołu była cała drewniana, a druga w drzwiach posiadała szybę.
Przypomniał mi się sen, gdy dostrzegłem znajomy ślad po wiszącym tu kiedyś zwierciadle.

- Da się otworzyć te drzwi? - zapytałem wskazując dolną część gabloty.
- Owszem, gdzieś powinnam mieć klucze - mówiąc to zawróciła. Krzątając się chwilę po różnych szufladach, w końcu wyjęła pęk kluczy. Wróciła i podała jeden.
Obróciłem sporej wielkości klucz w dłoni po czym przykucnąłem przed drzwiczkami. Klucz pasował idealnie i bez zbędnych problemów otworzyłem zamek.
Wewnątrz ukazały się trzy półki pokryte kurzem. Nic tam nie było.
Lecz coś przykuło moją uwagę. Fakt, że wnętrze było o wiele węższe niż sama gablota w rzeczywistości. Oczywiście mogło to być po prostu spowodowane grubością drewna. Lecz coś mi mówiło że tam gdzieś może być skrytka.
- Pozwoli Pani, że ją odsunę od ściany?
- Jeśli masz tyle siły, to proszę bardzo, nie powstrzymuję Cię. - rzekła uśmiechając się.
Stanąłem na równe nogi uprzednio zamykając na klucz drzwi.
Zaparłem się i z trudem zacząłem odsuwać gablotę. Szło mozolnie, lecz udało się i zdyszany zacząłem pukać od góry do dołu. Dźwięk na dole wydawał się być pusty.
Macając palcami drewno natknąłem się na niewielki otwór, włożyłem tam palec i wyjąłem deskę. Moim oczom ukazała się mała przestrzeń , gdzie w pionie leżało coś zawinęte w materiał.

- Co to jest? - zapytała zaciekawiona.
- Sam nie wiem, Starski powiedział mi bym to znalazł. Pozwoli Pani, że to zabiorę i pójdę już? Muszę odebrać córkę ze żłobka. Proszę przyjść wieczorem, jeśli Pani chce, zobaczymy co to jest.
- Z wielką chęcią.
Odłożyłem znalezisko na szafkę obok i przesunąłem gablotę na swoje miejsce.
Pożegnałem się i ruszyłem w stronę przystanku miejskiego.

Siedząc już w autobusie rozwinąłem stary materiał. W środku znajdował się w grubej okładce zeszyt wypchany dodatkowo kartkami różnej wielkości.
Mimo iż ciekawość zżerała mnie od środka zawinąłem materiał z powrotem.

______________________________________
Jej! Udało mi się w końcu dokończyć ten rozdział. Niebawem wrzucę następny, gdyż już powstaje.

Jak myślicie, co zawiera tajemniczy zeszyt?

Pozdrawiam gorąco ♥

Za Czarnym Zwierciadłem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz