Rozdział VIII

25 7 6
                                    

".. Czujesz strach..
Czujesz drżenie..
Czujesz pot..
Przerażenie..
Uciekasz w dal..
Ku ciemności tam..
Gdzie możesz schować się..
Przed tym co goni cię.. "

Głos ten wołał odbijając się echem od szarych ścian niemal pustego pomieszczenia.
Skąd dochodził?
Nie wiem.
Próbowałem się ruszyć.
Coś krępowało moje ruchy.
Mgła tańczyła mi przed oczami.
Nic wyraźnie nie widziałem.
Zmrużyłem oczy.
Lepiej.
Lecz niewiele.
Szarpnąłem się całym ciałem.
Coś zabrzęczało.
Jakby łańcuchy.
Gdzie ja jestem.?!
Wzrok powoli się wyostrzał.
Spojrzałem na swoje leżące ciało.
Byłem przywiązany skórzanymi pasami zakończonymi łańcuchem do metalowego łóżka.
Czułem chłód pod sobą.
Rozejrzałem się wokół na ile mogłem .
Nikogo nie dostrzegłem.
Na suficie blada żarówka oswietlała to pomieszczenie wielkości może małego pokoju dwa na dwa metry.

" Przede mną nie uciekniesz..
Przede mną się nie schowasz..
Dotrę do twych myśli..
Dotrę do twej duszy.."

Zaśpiewał niemal piskliwie kobiecy głos.
Gdzie jesteś? - pomyślałem.
Długo nie musiałem czekać na odpowiedź.
Po prawej stronie.
Ściana jakby drgnęła.
Z mocnym szelestem  przebiły przez niąsię czarne pazury.
Zamarłem.
Postać przebiła się przez ścianę jakby była wykonana z żelowej substancji.

Gdy przeszła do pomieszczenia ściana na powrót była ścianą jakby wróciła do swojej postaci.
Chude dłonie o czarnych pazurach to ten przyjemniejszy widok.
Cała kreatura była niska lecz smukła.
Goła skóra praktycznie w każdym miejscu.
Lekko zgarbiona przez co jej kręgosłup niemal wystawał przez skórę na zewnątrz.
Szaro- czarna chropowata skóra.
Z łopatek wyrastały niewielkie zawinięte ku górze rogi.
Na głowie prawie łysej znajdowały się pojedyncze siwe włosy.
Smukła twarz z mocno zarysowanymi konturami i wyraźnie widocznymi kościami policzkowymi.
A same policzki tak wklęsłe tworząc na ich miejscu płytkie dziury.
Czarne duże oczy nie posiadające białek.
Zamiast ust miała dziub jak u drapieżnego ptaka.
Równie czarny co oczy.
Pazury u stóp wygięte w haki ku dołowi.
Jej nogi tak chude i powykręcane przypominające  ptasie kończyny.
Z barków aż do przedramion wyrastały skrzydła o wielkich poszarpanych szarych piórach.
Zatrzepotała nimi gdy podeszła bliżej.
Zacząłem się szarpać lecz na próżno.
Czarne oczy skupione na mnie patrzyły twardo.
- Czego ode mnie chcesz?! - krzyknąłem.

Kreatura otworzyła dziub obnażając ostro zakończone zęby i wybuchnęła śmiechem.
Skóra na klatce piersiowej pod wpływem śmiechu ruszała się tak, że kości uwydatniły się jeszcze bardziej.
Lecz nie to najbardziej przykuło mój wzrok.
Lecz miarowe drgania skóry gdzieś w połowie tułowia na środku.
Czyżby to coś posiadało serce? - pomyślałem.
Nagle zamilkła.
Podeszła bliżej kładąc swą zimną dłoń na mym gołym brzuchu.
Dopiero teraz zorientowałem się, że ja również leżę całkiem nagi.
Przejechała pazurem po mym brzuchu.
Skrzywiłem się.
Pochyliła się tak by spojrzeć prosto w oczy.
Nawet nie otworzyła dzioba a usłyszałem jej głos.
" Czego od ciebie chcę..
Duszy.. Dusz.. Kolejnych dusz.. Widzisz przecie jak marnie wyglądam..
Muszę jeść...
Muszę mieć sił.."
- Niby na co? - zapytałem.
Zacisnęła dłoń na mym brzuchu.
Ból rozszedł się po ciele.
" Nie interesuj się..
Chcesz poznać mój gniew?! "
Raczej nie.. - pomyślałem.
" Ja i moje siostry jesteśmy głodne..
Tamte dusze wyssane są już do cna..
Potrzebujemy świeżej..
Najlepiej młodej..
Takiej niewinnej..
Dziecięcej..
Może świeżo narodzonej.. "
Urwała gdy dotarło do mnie do czego zmierza.
Widocznie znała me myśli.
- Zapomnij - wysyczałem do tej poczwary.
Znów się zaśmiała.
" W takim razie załatw nam posiłek..
Świeżą duszę..
Żądamy ofiary..
A oszczędzimy tą marną istotę.. "
- Nie mów tak o mojej córce! - zaczęło się we mnie gotować.
" Czas wracać.." - rzekła tylko i wbiła pazury w mój brzuch przebijajac się przez skórę.
Dostrzegłem jak wypływa krew.
Moja własna krew.
Ból jaki temu towarzyszył przyćmił rzeczywistość.
Pisk chcący rozsadzić mi mózg pojawił się znikąd.
Zacisnąłem powieki.

Gdy je otworzyłem nie było już szarego pomieszczenia, nie było stwora, nie było metalowego łóżka, nie było krępującuch me ciało pasów, nie było krwi.
Leżałem na korytarzu we własnym domu na piętrze.
Spojrzałem w górę.
Na ścianie wisiało lustro.
Zrozumiałem, że znów zemdlałem.
Wzdrygnąłem się na wspomnienia snu.

- Jesteś pewien, że to był sen?- rzekł łagodny kobiecy głos.
Podniosłem się na nogi.
W zwierciadle znajdowała się kobieta o czarnych ustach.
Jej szeroki czarny kaptur zasłaniał prawie całą twarz.
Nie odpowiedziałem na jej pytanie.
- Podciągnij bluzkę - rzekła beznamiętnie.
Zdziwiony z początku nie wiedziałem o co jej może chodzić.
Po chwili załapałem i śpiesznie zerwałem z siebie koszulkę.
Na brzuchu widniały świeże rany i zadrapania.
Nie mogłem w to uwierzyć.
Czy to znaczy, że mówiła poważnie?!
Mam jej załatwić dusze?! - myślałem nerwowo.
Kąciki ust kobiety z lustra uniosły się.
- Cezary.. - zaczęła spokojnie - to dopiero początek, wkrótce dostaniesz wskazówki.. - jak tylko powiedziała ostatnie słowo tafla lustra zawirowała i jego oczom ukazało się jego odbicie.
Lustro stało się lustrem.

Z intensywnie bijącym sercem stał tak i nie mógł uwierzyć że to się dzieje na prawdę.

_________________________________
Moi drodzy.
Powoli zaczyna się fabuła właściwa.
Co o tym uważacie wyznajcie w komentarzach.
Ja mam cichą nadzieję, że się podoba :)
Z góry dziękuję za wszelkie gwiazdki i miłe słowa - to naprawdę motywuje.❤
Pozdrawiam!

Za Czarnym Zwierciadłem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz