Rozdział XI

21 5 9
                                    

Minęły dwa tygodnie.
Przez ten czas zbierałem jak najwięcej informacji o Marii.
Niby w toku rozmowy pytałem o istotne dla mnie fakty.
Nie jest mężatką, nawet z nikim się nie spotyka. Jej rodzice mieszkają na drugim końcu polski, a tu mieszka u chorej babci , którą opiekuje się od roku odkąd zachorowała na Alzheimera.
Jak sama przyznała nie ma tu przyjaciół. Niemalże idealnie się składało, w końcu nie za szybko się zorientują, że zmarła. Lecz było jedno ale - wiedzieli, że pracuje jako opiekunka, więc jako pierwszy byłbym podejrzany. Pozostawało jedynie uknuć plan doskonały. Zwolnić Marię i odczekać odpowiednią ilość czasu, zabrać ją z tego świata.
Plan ten miał wejść w życie za kolejne dwa tygodnie.
Czułem obrzydzenie do samego siebie za te myśli, ale chęć ochrony jedynej córki była silniejsza.
" Krok pierwszy - zwolnienie" - zapisałem na niewielkiej kartce, którą włożyłem do swojego kalendarza.
Z hukiem zamknąłem go prawą ręką.
Z szoku znieruchomiałem.
Na palcu pojawił się sygnet.
Nawet nie wiem kiedy to się stało.
- Uparty jak diabli - powiedziałem wściekle próbując go zdjąć.
- Nie da się - rzekł męski głos znienacka podczas mych marnych prób pozbycia się pierścienia.
Spojrzałem w kierunku skąd dobiegł mnie znajomy głos. To był Starski. (Jeszcze jego mi brakowało!) pomyślałem zirytowany.
- O czym ty mówisz?
- Zapewne już wiesz, że jesteś właścicielem lustra, ale gdy przystaniesz na ich warunki pierścień ten staje się nieodłączną cząstką ciebie, nie da się go zdjąć. Dopóki nie umrzesz. - powiedział spokojnie stojąc w rogu gabinetu, obok półki z książkami. Nastała chwila ciszy, którą przerwał pytaniem:
- Kogo masz zabić?
Popatrzyłem na niego zaskoczony.
- Nie rób takiej miny jakbyś nie wiedział o co chodzi... - dodał z lekką drwiną.
- Ale skąd wiesz?
- Bo sam musiałem zabijać dla tych poczwar - odrzekł nie patrząc w moją stronę, wzrok miał utkwiony gdzieś w przestrzeni, jakby smutny.
- Ile osób zabiłeś? - obawiałem się odpowiedzi, ale mimo wszystko zżerała mnie ciekawość.
- 8 - jego głos zabrzmiał lekko żałośnie - ostatnie życie odebrałem sobie...

Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Starski okazał się nie być całkiem zepsuty i zły. Mógł zebrać większe żniwo, widocznie jego sumienie nie wytrzymało. (Czy mnie czeka to samo?)
- A więc kogo masz zabić? - ponowił wcześniejsze pytanie.
- Marię, opiekunkę Alicji...
- Widzę, że się z tobą nie pieszczą, tylko od razu wrzucają na głęboką wodę. Pewnie są wygłodniałe.
- Dlaczego tak myślisz?
- Dlatego, że to młoda dusza, zazwyczaj zaczynają od starszej, stopniowo pragnąc coraz to młodszej, najlepiej jak najmłodszej. Przynajmniej tak było w moim przypadku.
Ostatnie zdanie wywołało ciarki na moich plecach.
- Wierz mi, nie ma nic gorszego niż mieć na sumieniu życie małego dziecka... Ta rysa pozostaje w tobie do końca i nie da spokoju...

Przeraziła mnie wizja morderstwa małych dzieci. Złapałem się za głowę.
( Jak ja mogłem być taki głupi i nabrać się na ich sztuczki!!)
Gniewnie zacisnęłem palce.

Gdy nerwy puściły spojrzałem w kąt, ale po Starskim nie było śladu. Wtem rozległ się płacz Alicji, prędko pobiegłem po schodach do jej pokoju.

Niedzielne popołudnie minęło szybciej niż się spodziewałem. Wieczorem wykąpałem i nakarmiłem Alicję. W łóżeczku długo nie chciała zasnąć. Patrzyła tylko na mnie tymi jasnymi oczkami będącymi wierną kopią oczu Barbary.
Na me szczęście przed 23 wreszcie zasnęła dzięki czemu i ja mogłem udać się do snu.

Jednak zanim to zrobiłem podszedłem do lustra w korytarzu.
Stojąc przed nim ujrzałem swe odbicie.
Przypominając sobie jeden ze snów, złapałem za pierścień i skupiłem myśli na Basi. Chciałem by się pojawiła.
Tafla zawirowała i ukazała Barbarę. Spojrzała na mnie smutno i rzekła :
- Nie.
Po czym znikła.
Nawet nie zdążyłem otworzyć ust. Powtórzyło się jeszcze 4 razy. Basia nie chciała ze mną rozmawiać.
Załamany powiedziałem pod nosem :
- Wiem, że cię zawiodłem Barbaro...

Z żalem w sercu wróciłem do swojej sypialni.
Zasnąłem koło północy mając wciąż przed oczami tą smutną twarz swojej ukochanej.

_____________________________________
Kolejny rozdział :)
Mam nadzieję że się spodoba, co prawda krótki.
No ale cóż.

Wiem że nie ma mnie tu ostatnio za często, ale za dużo obowiązków mi przybyło bym mogła być tak często jak kiedyś.

Pozdrawiam!

Za Czarnym Zwierciadłem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz