Chodziłem w kółko po pokoju a moją głowę zaprzątały myśli.
"Co teraz?"
"Na pewno nie dadzą mi spokoju, nie odpuszczą"
"Ale mam ją zabić?!"
"Czy jestem w ogóle w stanie to zrobić?!"
"Żeby poddać się tym stworom i złożyć im Marię w ofierze?!"
- Przecież to nienormalne.. - szepnąłem.Zabrałem ręcznik leżący na krześle i poszedłem pod zimny prysznic.
Gotowało się wręcz we mnie i nie miałem ochoty na gorące kąpiele.
Po wyjściu spod prysznica ruszyłem do drzwi owinięty w pasie ręcznikiem.
Szybkim krokiem udałem się do sypialni.
Ubrałem koszulę nocną oraz krótkie spodenki z cienkiego materiału.
Zajrzałem jeszcze do pokoju dziecięcego.
Alicja spała twardo.
Wróciłem do siebie od razu rzucając się na łóżko.
Tęskno spojrzałem na pustą stronę po chwili odwracając się do niej plecami.
Przewracałem się z boku na bok nie mogąc zasnąć.
Koło północy sen w końcu przyszedł.
A raczej koszmar.Otworzyłem oczy.
Leżałem na ziemi.
Mokrej szarej ziemi.
Nade mną szalały ciemne burzowe chmury, a porywisty wiatr wył przeraźliwie.
Pojedyncze krople spadały na mą twarz.
Obróciłem się w prawą stronę.
Zobaczyłem gęsty ciemnozielony las, którego drzewa kołysało na boki.
Jakieś dwa metry ode mnie rosła równie ciemna wysoka trawa.
Na lewo obraz był podobny.
Podniosłem się lecz me plecy bolały mnie niemiłosiernie na co zakląłem cicho.
Gdy już udało mi się wstać ujrzałem że znajduję się w okręgu.
Równym ziemistym kole, które otacza trawa, a w oddali las.
Kiedy zagrzmiał pierwszy grzmot za moimi plecami usłyszałem głośny trzepot skrzydeł.
Odwróciłem się i zobaczyłem dobrze już mi znaną postać.
Jej czarny dziób wydawał się być większy niż poprzednim razem.
Czarne ślipia patrzyły na mnie uważnie.
- Czego znowu chcesz?
Kreatura otworzyła dziób i wydała z siebie ten okropny i przeszywający dźwięk.
Co ją rozbawiło, tego nie wiem. W mojej głowie znów rozbrzmiał jej głos :"Już Ci mówiłam mój drogi, chcę jej!"
Nagle pojawiła się koło mnie kładąc swą chudą rękę na mej głowie.
Wtedy przed oczami znikł wcześniejszy krajobraz, a pojawiła się Maria.
Po paru sekundach krajobraz i poczwara wróciły.
W myślach wciąż powtarzałem sobie jedno" nie chcę, nie potrafię "
Widząc moją minę i z pewnością znając moje myśli powiedziała." Widocznie potrzebujesz odpowiedniej zachęty.. "
Położyła łapsko na mej głowie ponownie.
Wtedy znów otaczająca mnie rzeczywistość znikła, a na jej miejsce pojawił się pokój dziecięcy z Alicją słodko śpiąca w łóżeczku.
Po chwili zobaczyłem jak do łóżeczka podchodzi nie kto inny jak Starski.
Bierze Alicję w ręce, a ona budzi się i zaczyna płakać.
- Zostaw ją! - krzyknąłem lecz byłem jak obserwator zza szyby. Nikt mnie nie widział ani nie słyszał.
Starski ujął niedbale niemowlę w rękach i ruszył w stronę drzwi znikając w ciemności.
Jej płacz odbijał mi się echem w głowie gdy rzeczywistość zmieniła się z powrotem.
Poczwara zabrała rękę z mojej głowy.
Jej oczy wyraźnie wpatrzone we mnie oczekiwały odpowiedzi.
Czując bezsilność i chęć ochrony własnej córki cicho rzekłem :
- Zgadzam się."Doskonale" rzekła zadowolona.
- ile mam czasu?
" A ile potrzebujesz?"
Nie chciałem o tym myśleć, ale nie miałem wyboru. Po chwili zastanowienia odpowiedziałem :
- Minimum miesiąc. Nigdy nie planowałem morderstwa nie wiem ile potrzeba czasu..
"Dobrze zatem dam Ci czas, gdy Alicja będzie mieć pół roku do tego czasu Maria musi umrzeć inaczej małej już nie ujrzysz na oczy. A na pewno nie żywy"
- Niech tak będzie.
"Jeszcze jedno, nie jesteśmy takie złe jak ci się wydaje, gdy spełnisz swoje zadanie dostaniesz od nas podarunek.."
- Nic od was nie chcę, dajcie mi i mojej córce spokój!
" Sam się jeszcze przekonasz, że nie będziesz żałował "
- Taa z pewnością -zadrwiłem.
" Zatem wracaj"
Drapnęła mnie pazurem aż do krwi.
Czerwona ciecz zaczęła wypływać z mojej rany na brzuchu gdy świat wokół zaczął wirować.
Kreatura roześmiała się szaleńczo.
Czułem się jak w koszmarnej karuzeli.Ciemno, jasno, skrzypliwy dźwięk, ból.
Ciemno, jasno, skrzypliwy dźwięk.
Ciemno, jasno, ból.
Ciemno, ból.
Ciemno.
Otwieram oczy gwałtownie łapiąc się za brzuch.
Poczułem że jest mokry.
W ciemności dostrzegłem że to krew.
Spojrzałem na boki i znów byłem w korytarzu.
Nade mną wisiało zwierciadło.
Wstałem powoli nie mogąc oderwać wzroku od swojego odbicia w lustrze.
Wyglądałem inaczej..
Lecz co się we mnie zmieniło?
Tego nie potrafiłem dostrzec.Tafla lustra powoli zaczęła zataczać kręgi, aż w odbiciu pojawiła się Barbara.
Jej smutne oczy sprawiły, że zakłuło mnie serce.
- Basiu.. Czy to ty? - zapytałem nieśmiało.
- Ohh Cezary.. - westchnęła - Coś ty najlepszego zrobił?!
- Ale ja to dla Alicji.. - zacząłem się tłumaczyć.
- Cezary nic nie rozumiesz! one nie mogły nic ci zrobić! . Ty jesteś teraz właścicielem lustra. Dopóki się nie zgodziłeś mogły wpływać jedynie na twój sen, tworzyć rzeczywiste halucynacje,lecz nie skrzywdzić!
- Co ty mówisz?! Przecież mnie zraniła spójrz - wskazałem na brzuch, lecz tam nie było śladu po zadrapaniu czy krwi, przerażony spojrzałem na Barbarę. - Co ja zrobiłem?! - patrzyłem na ukochaną która po chwili znikła, zostawiając mnie samego.Sam stałem przed tym przeklętym zwierciadłem, a w mojej głowie czarne paskudne myśli grały swą symfonię.
Lęk przerodził się w gniew.
"Jak mogłem się tak nabrać na ich sztuczki" obwiniałem się.
Patrząc wściekły na zwierciadło w końcu pękłem.
Rozpędzona pięść ruszyła w stronę tafli.
Ma siła nie rozbiła lustra.
Dłoń odbiła się niczym kauczuk od podłogi uderzając mnie w klatkę piersiową z taką siłą, że na chwilę straciłem oddech.___________________________________
Wróciłam!!
Kolejny rozdział.
Kolejne wyjaśnia.
Kolejne straszności :)Mam nadzieję że wam przypadnie do gustu.
Pozdrawiam wszystkich czytających :)
![](https://img.wattpad.com/cover/105634388-288-k937765.jpg)
CZYTASZ
Za Czarnym Zwierciadłem
ParanormalCo znajduje się po drugiej stronie lustra? Stare zwierciadło leżące na strychu, którego tafla jest czarna jak smoła. Tylko nieliczni mogą dostrzec cokolwiek w odbiciu lustrzanym czarnego zwierciadła. Co kryje się za tymi mosiężnymi, zdobionymi ra...