Rozdział 5

81 9 4
                                    

Niechętnie uniosłam powieki, słysząc kroki na korytarzu. Zerwałam się z łóżka, gdy tylko przypomniałam sobie wydarzenia z zeszłego wieczoru oraz wypadłam na korytarz, gdzie wleciałam na zaskoczonego Kastiela. Wylądowałabym twardo na podłodze, gdyby nie miał tak dobrego refleksu i nie pociągnął w swoją stronę. Odsunęłam się od niego, gdy tylko pierwsze skołowanie minęło i założyłam ręce na piersi.

- Chciałeś się wymknąć?

- Chciałem. Niestety nie wyszło. – Skrzywił się niezadowolony.

- Obiecałam, że cię odwiozę tak? Wystarczyło przyjść mnie obudzić, jeśli ci się śpieszy.

- Nie śpieszy mi się. Po prostu nienawidzę być zależny od innych. Sam doskonale sobie radzę.

- W to nie wątpię, jednak pozwól mi się chociaż tak odwdzięczyć za pomoc z Dickiem. Zrobię śniadanie zanim cię odwiozę.

- Nie jadam śniadań. – Znudzony wzniósł oczy ku niebu.

- Więc zrobię ci kawę – westchnęłam lekko zirytowana. – Może być?

- Uważaj, bo pomyślę, że nie możesz się beze mnie obyć. – Uśmiechnął się kpiąco.

- Nie zabronię ci marzyć – prychnęłam tylko jeszcze bardziej zirytowana.

Zaprowadziłam nas do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę dla siebie oraz włączyłam ekspres. Posłałam mu pytające spojrzenie w międzyczasie wstawiając tosty.

- Czarna, dwie łyżeczki cukru. – Rozsiadł się na jednym ze stołków barowych i obserwował mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy.

W ciszy krzątałam się po kuchni cały czas czując na sobie jego uważny wzrok, który udało mi się ignorować. Chwilę później postawiłam przed nim kubek z czarną cieczą, a sama oparłam się o blat upijając łyk zielonej herbaty i pochłaniając pierwszego tosta, przez co zostałam obdarzona rozbawionym spojrzeniem.

- To wygląda tak, jakbyś nie była karmiona od miesiąca.

- Jestem głodna, a wyglądasz na osobę, która wie, że głodnej kobiecie jedzenia się nie odmawia. No chyba że ci życie niemiłe.

Wybuchnął głośnym śmiechem łapiąc się przy okazji za brzuch. Zamrugałam kilka razy skołowana, a kiedy nie przestawał się śmiać popatrzyłam na niego jak na wariata. Uspokoił się dopiero po kilku naprawdę długich minutach, nadal lekko się trzęsąc i spojrzał na mnie. Zaskoczona nie mogłam oderwać oczu od jego rozbawionego spojrzenia i podziwiałam jego tęczówki, które w tym momencie przypominały płynne srebro. To chyba pierwszy raz, gdy pomyślałam, że szarość może być kojarzona z ciepłem.

- Muszę ci to przyznać Jenny. Jesteś najdziwniejszą dziewczyną jaką udało mi się spotkać. Jednocześnie muszę ci pogratulować, że udało ci się mnie rozbawić aż do takiego stopnia. Osoby, które to potrafią mogę zliczyć na palcach jednej ręki.

- Ponieważ zazwyczaj przypominasz Grumpy Cata? – zapytałam niepewnie, nadal nie wiedząc co o tym myśleć.

Posłał mi szeroki uśmiech, który niepewnie odwzajemniłam i szybko dokończyłam swoje śniadanie. Kastiel zdążył w tym czasie dopić kawę i zaoferował, że pozmywa te kilka naczyń, abym mogła się przebrać i chociaż odrobinę odświeżyć, co zrobiłam w naprawdę ekspresowym tempie. Chwilę później wyprowadziłam ciemne, matowo-szare Lamborghini Aventador.

- Bogactwo zobowiązuje, co? A niektóre dzieci nie mają pieniędzy na leki – mruknął pod nosem. Po jego wcześniejszym rozbawieniu nie było nawet śladu.

All of us wear mask {SF FanFiction}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz