Rozdział 11

85 7 13
                                    


W ciszy stałam w małym korytarzu, podczas gdy Kastiel przygotowywał dla mnie kąpiel. Z trudem powstrzymałam się od zwiedzania, mimo że moja ciekawość dawała się we znaki. Zagryzłam wargę i powoli podążyłam za nim na górę. Nie zdążyłam nawet zbliżyć się do uchylonych drzwi od pokoju chłopaka, gdy coś ciężkiego wylądowało na mojej klatce piersiowej. Oddech uwiązł mi w gardle, gdy zobaczyłam nad sobą ogromny pysk i świdrujące mnie czarne ślepia. Pomimo tego, że nie wydawał się agresywnie nastawiony, nie śmiałam się poruszyć. Ponad trzydzieści kilo mięśni gotowych do ataku i rozszarpania mi gardła, jest wystarczająco przekonującym argumentem, aby pozostać w bezruchu.

- Demon, zostaw – zawołał Kastiel, który stanął w progu drzwi i poklepał się po udzie.

Pies odwrócił się w jego stronę i zaszczekał, merdając lekko ogonem. Szczęśliwy podbiegł w jego stronę siadając u jego stóp i wystawiając język na zewnątrz. Ostrożnie uniosłam się, przyglądając jak Kastiel uśmiecha się rozbawiony i kucając przed nim targa pieszczotliwie jego uszy. Pies od razu położył się na boku, aby podrapał go po brzuchu. Uśmiechnęłam się rozczulona słysząc rozbawione prychnięcie Kasa, który nie miał serca mu odmówić. Jednak nawet takiemu buntownikowi jak jemu, czasami zależy.

- Dlaczego Demon? – zapytałam cicho.

Chłopak odwrócił w moją stronę zaskoczone spojrzenie. Pies od razu wykorzystał jego nieuwagę i oblizał go, śliniąc namiętnie cały jego policzek oraz kosmyki włosów. Parsknęłam śmiechem widząc zniesmaczenie na jego twarzy, gdy delikatnie odepchnął go od siebie i próbował zetrzeć ślinę swoją koszulką. Demon tylko przekręcił głowę z szerokim uśmiechem na pysku, merdając szybko ogonem.

- To nie ja go tak nazwałem – mruknął, pomagając mi wstać.

- Więc kto? – Popatrzyłam na niego zaskoczona.

- Ludzie ze schroniska. – Wzruszył ramionami.

Zatrzymałam się gwałtownie przyglądając się uważnie siedzącemu grzecznie psu, który patrzył na mnie z takim samym zainteresowaniem. Byłam skonfundowana i taki sam wzrok posłałam Kastielowi czekając na wyjaśnienia. Przewrócił tylko oczami i pociągnął mnie w stronę łazienki. Fuknęłam na niego zła z postanowieniem, że gdy się odświeżę wyduszę z niego odpowiedź, choćby gołymi rękoma.

- Przestań już robić taką dziwną minę. Tutaj masz czysty ręcznik i ubrania. Nie udało mi się znaleźć niczego mniejszego, więc będziesz musiała jakoś wytrzymać do jutra. Oczywiście jeśli wcześniej nie skończy się burza. – Uśmiechnął się zadziornie.

- Uważaj, bo jeszcze uwierzę, że chcesz mnie tak po prostu wyrzucić – prychnęłam tylko.

- Jesteś zbyt przenikliwa. To sprowadzi, kiedyś na ciebie kłopoty – zaśmiał się i wyszedł, zamykając za sobą z trzaskiem drzwi.

Żebyś tylko wiedział...

Odetchnęłam głęboko i spojrzałam w stronę parującej wody. Skrzywiłam się nieznacznie, gdy poczułam jaka jest gorąca. Wiedziałam, że moje ciało wytrzyma, dlatego powoli zanurzyłam się w wodzie, wdychając orzeźwiający zapach płynu do kąpieli, który przypominał mi jałowca. Uśmiechnęłam się do siebie zadowolona i odprężyłam się, pozbywając natrętnych myśli o motywacje chłopaka. Przez te kilka dni zdążył zająć już zbyt wiele miejsca w mojej głowie, co zaczynało mnie lekko martwić.

To zwykły kobieciarz. Będzie robić wszystko, abym rozłożyła przed nim nogi czyż nie? Zagryzłam wargę przypominając sobie jak bardzo jego nastawienie zmieniło się, gdy pies domagał się uwagi. Mogłabym nazwać go w pewien sposób uroczym. Prychnęłam śmiechem do swoich myśli. Oj, jaka ty jesteś głupiutka Jenny. Gdyby Kastiel cię usłyszał, wyśmiałby cię zarówno za twoją naiwność, jak i za uległość. Jak tak dalej pójdzie, nawet nie zauważę, kiedy znajdę się w jego łóżku, z własnej woli łamiąc swoje postanowienie.

All of us wear mask {SF FanFiction}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz