Rozdział 12

86 8 5
                                    

Zamarłam, nie potrafiąc w pierwszym momencie zrozumieć, co się dzieje. Dopiero gwałtowne szarpnięcie wyrwało mnie z otumanienia. Odetchnęłam głęboko, wspierając się na torsie Kastiela, który wyswobodził mnie z uścisku mechanika. Czułam jego mięśnie, napięte i gotowe do ataku, gdy wysyczał wściekły:

– Co to, do kurwy nędzy, miało być, Matt?

– Próba materiału – wzruszył obojętnie ramionami, uśmiechając się chłodno. – I muszę przyznać, że nie dziwię się z twojego wyboru. Dobra jest w łóżku?

Krew się we mnie zagotowała i zanim Kastiel zdążył zareagować, wyszarpnęłam się z jego uścisku. W kilku krokach znalazłam się przed zadowolonym z siebie Mattem, a silnym sierpowym starłam ten uśmieszek z jego twarzy. Morderczym wzrokiem patrzyłam, jak zatacza się do tyłu, a z jego nosa tryska krew, nie starając się nawet ukryć wewnętrznej satysfakcji. Nie zrobiło to na nim wrażenia i otarł twarz z szyderczym parsknięciem. Ponownie zagotowałam się w środku i bez myślenia zamachnęłam się po raz drugi. Niestety byłam zbyt wolna i Kastiel odciągnął mnie, zaciskając żelaznym uściskiem ramienia moje biodro oraz pierś.

– Puszczaj. – Wbiłam palce w jego przedramię, aby rozluźnił chwyt.

– Zostaw go, Jen. To nie ma sensu. Tylko go nakręcasz.

Zamknęłam oczy, pozwalając, aby owiał mnie jego ciepły oddech, a spokojny rytm serca pomógł oczyścić głowę. Mimowolnie odchyliłam głowę do tyłu, całkiem przylegając do jego twardego torsu i odsłaniając szyję. Pozwoliłam sobie walczyć jeszcze przez chwilę, wpijając paznokcie w jego przedramię, ale skóra kurtki znacznie osłabiała efekt, więc w końcu puściłam go, wypuszczając powoli wstrzymane powietrze.

– Załatw, co masz załatwić i wracajmy.

Skinął nieznacznie głową i odsunął się ode mnie, przyglądając uważnie. Przewróciłam oczami, każąc mu już iść. Pociągnął krwawiącego Matta poza zasięg mojego słuchu, jednak nadal mogłam obserwować ich konwersację. Nawet nie słysząc Kastiela, widziałam, jaki był wściekły, gdy przyparł Matta do muru i warknął kilka słów. Mechanik przewrócił tylko oczami i zaczął mówić, aż w końcu Kastiel puścił go, łapiąc dwoma palcami nasadę swojego nosa. Rozmawiali jeszcze długą chwilę, kilkukrotnie rzucając mi dziwne spojrzenia, na które założyłam ramiona na piersi. Będzie się tłumaczyć.

Kiedy w końcu skończyli, Matt miał skruszony wyraz twarzy.

– Przepraszam cię, Jenny. Poniosło mnie. Zbyt często najpierw mówię, a dopiero później myślę.

– Często więc będziesz chodzić z obitą mordą – warknęłam, czując jak ręka znowu mnie świerzbi.

– Pewnie masz rację – przyznał zamyślony, zanim wyciągnął w moją stronę dłoń.

Popatrzyłam na niego jak na idiotę. Drugi raz się nie nabiorę. Skrzywił się, robiąc zbolałą minę, i opuścił dłoń. Kastiel nie skomentował sytuacji, a zamiast tego złapał mnie za łokieć, by zaprowadzić z powrotem do motoru. Kątem oka zerknęłam za siebie, tylko po to, by ujrzeć zadowolony uśmiech Matta wpatrującego się w nas lodowatym wzrokiem.

Przy motorze Kastiel bez słowa podał mi kask, jednak ja, zamiast go przyjąć, założyłam ramiona na piersi. Niezadowolony wzniósł oczy ku szarzejącemu niebu. Dobrze, że przynajmniej wie, o co mi chodzi. Zaoszczędzimy czas na wyjaśnianiu, z czym mam problem.

– Co chcesz wiedzieć?

– O czym rozmawialiście i dlaczego ta rozmowa dotyczyła mnie? – zapytałam bez ogródek.

All of us wear mask {SF FanFiction}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz